Puchar Zdobywców Pucharów piłkarzy ręcznych: Valladolid - Vive Kielce, niedziela godz. 12.30

Tak trudnego początku rozgrywek w europejskich pucharach kieleccy piłkarze ręczni jeszcze nie mieli. W niedzielę o godz. 12.30 w pierwszym meczu II rundy Pucharu Zdobywców Pucharów Vive gra w Hiszpanii z finalistą tych rozgrywek, Valladolid.

Dziesięć lat temu ówczesna Iskra na inaugurację trafiła na silną wówczas Steauę Bukareszt z Rumunii. W 1998 roku na początku drogi do Ligi Mistrzów kielczan wyeliminował mocny szwajcarski Pfadi Winterthur. Jednak ekipa z Valladolid to najsilniejszy rywal, z którym kielczanom przyjdzie się zmierzyć już na starcie europejskiego pucharu.

Hiszpańska liga, obok niemieckiej, uważana jest za najsilniejszą w Europie. Prym wiodą w niej takie tuzy jak Barcelona, Ciudad Real, Portland San Antonio i Ademar Leon. CBM Valladolid to zespół, który co roku próbuje dołączyć do tego grona. I jest tego blisko.

Piąty zespół Hiszpanii minionego sezonu stawia także na europejskie puchary. Dowodem są choćby ostatnie lata. W 1999 roku "siódemka" z Valladolid dotarła do finału Pucharu EHF, rok później do finału Pucharu Miast, a w 2001 roku odpadła dopiero w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Dwa kolejne sezony zespół ze stolicy Kastylii nie grał na europejskich arenach, ale powrót w ostatnich rozgrywkach był imponujący. Drużyna Valladolid eliminowała rywala za rywalem - kolejno Grasshoppers Zurich ze Szwajcarii, Stavanger z Norwegii, Chehowski Medvedi Moskwa, kolejny zespół z Norwegii Sandefjord i w końcu w półfinale słoweńskie Gorenje Velenje, które wcześniej ograło Vive. Finałowy pojedynek PZP był bratobójczy - Portland wygrało w Valladolid 31:30 i u siebie 30:26.

Przeglądając pucharowe pojedynki Hiszpanów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w dwumeczu stawiają przede wszystkim na pierwsze spotkanie. Drużyna z Valladolid awans po pierwszym meczu zapewniła sobie gromiąc na przykład u siebie Grasshoppers 40:21, na wyjeździe Stavanger 38:26 czy Sandefjord 45:22! Pomaga im w tym 3,5-tysięczna publiczność, która niemal w każdym pojedynku szczelnie wypełnia halę Pabellon Huerta del Rey.

To nie znaczy, że kielczanie stoją na straconej pozycji. Vive powinno szukać szansy, tak jak robili to Rosjanie z Chehowskiego czy Słoweńcy z Gorenje - ci pierwsi przegrali w Valladolid siedmioma golami, choć u siebie wygrali tylko sześcioma, a zespół z Velenje uległ w Hiszpanii tylko dwoma trafieniami, choć potem u siebie też przegrał.

Przed tym sezonem w drużynie Valladolid zaszło kilka zmian. Odeszło dwóch podstawowych rozgrywających. Dużym wzmocnieniem jest natomiast pozyskanie z Moskwy szwajcarskiego rozgrywającego Erica Gulla. To on oraz świetny rozgrywający z Kuby Julio Fis stanowią o sile zespołu. Czołowymi postaciami drużyny trenowanej przez 36-letniego Juana Gomeza są też kołowy Ruben Garabay, skrzydłowy Juan Rentero.

Kielczanie nie są faworytem, ale też nie powinni składać broni. Tak jak dziewięć lat temu, gdy sensacyjnie wyeliminowali hiszpańską Academię Vigo. - Nie umniejszając klasy drużynie z Valladolid powiem, że graliśmy już z silniejszymi zespołami. Dlatego nie poddajemy się Hiszpanom, ale też nie kalkulujemy jaki musiałby być wynik w Valladolid, żebyśmy mieli dobrą sytuację przed rewanżem - mówi Radosław Wasiak, kapitan Vive.

Wczoraj podopieczni Aleksandra Malinowskiego oglądali kasetę z rozegranego trzy tygodnie temu meczu hiszpańskiej ekstraklasy Portland - Valladolid (32:23). - Dobra ekipa. Z silnym rozegraniem, dobrym kołowym - mówi Wasiak. Po pięciu kolejkach ligi hiszpańskiej rywale Vive z czterema zwycięstwami i jedną porażką zajmują piąte miejsce w tabeli.

Trener Malinowski zabiera dziś do Hiszpanii najsilniejszy skład. Po kontuzji do drużyny wraca Wojciech Zydroń. Kielecka ekipa wylatuje z Okęcia o godz. 6.30 rano - najpierw do Londynu, a po trzech godzinach oczekiwania na lotnisku Stansted, prosto do portu lotniczego Villanubla w Valladolid. Po zakwaterowaniu w hotelu Tryp Sofia Parguesol wicemistrzów Polski czeka ostatni trening.

Początek niedzielnego meczu o godz. 12.30. Rewanż w przyszłą niedzielę o godz. 16 w Kielcach.

DLA GAZETY

Leszek Sołodko

polski arbiter sędziujący w ubiegłym sezonie w Hiszpanii mecz Valladolid - Sandefjord

Vive trafiło na mocnego rywala. Klub jest dość specyficznie zorganizowany. Kieruje nim prezes, który nie ma jeszcze 30 lat, a jego zastępca jest od niego jeszcze młodszy. Mecze rozgrywane są w bardzo ładnej hali. Miejscowi kibice potrafią się bawić.

Sędziowaliśmy mecz, w którym Hiszpanie zniszczyli Norwegów. Grają bardzo szybką piłkę. Może nie imponują warunkami fizycznymi, ale są świetni technicznie, doskonale bronią, bardzo dobrze grają kontrą, dużo akcji przeprowadzają skrzydłami. Mimo to Vive ma szansę na korzystny wynik. Kielczanie muszą jednak zagrać dobrze w obronie, nie pozwalać Hiszpanom wyprowadzać kontr i szybko, ale dokładnie rozgrywać piłkę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.