Arsene Wenger: Piłkarze stosują EPO

U zawodników, którzy przeszli do Arsenalu lub przewinęli się tu tylko na testach, widać było ślady stosowania EPO - ujawnił menedżer mistrzów Anglii Arsene Wenger.

Francuz zrobił to w przypadkowych okolicznościach. Pod koniec debaty w Brukseli na temat roli piłki nożnej w integracji europejskiej zapytano go, czy doping jest problemem futbolu. - Nie jest największym problemem, ale nie mogę stwierdzić, że nie występuje - odpowiedział Wenger. I rzucił oskarżenie: - Wiem, że są kluby, które dopingują piłkarzy bez wiedzy i zgody tych ostatnich. Menedżer mistrzów Anglii użył francuskiego sformułowania: "A l'insu de leur plein gre" (bez pełnej wiedzy), które stało się sławne w całej Francji w 1999 roku. Tymi słowami bronił się podczas procesu po wpadce dopingowej faworyt gospodarzy na Tour de France Richard Virenque.

- Są kluby, których lekarze wkłuwają się w żyły swoich piłkarzy, mówiąc im, że podają tylko witaminy. Sami zawodnicy nie są w stanie stwierdzić, że jest inaczej. Mieliśmy w Arsenalu takich piłkarzy, którzy przychodzili do nas z klubów z zagranicy, a nasi lekarze odnajdowali w ich krwi nienormalnie wysoki poziom czerwonych ciałek. Po jakimś czasie wszystko wracało do normy. Może to dowodzić stosowania EPO - dodał Wenger.

Na Wyspach Brytyjskich nie było jeszcze przypadku przyłapania zawodnika na dopingowaniu się EPO. Ale zdaniem Michaela Verrokena, dyrektora ds. etyki i walki z dopingiem UK Sports (odpowiednik Polskiej Konfederacji Sportu) tylko dlatego, że nie ma rutynowych testów na obecność tej substancji we krwi. - Z 1324 testów u piłkarzy, jakie przeprowadziliśmy między 1 kwietnia 2003 a 31 marca 2004, ani jeden nie dotyczył EPO, bo jest to bardzo kosztowne i angielska federacja piłkarska musiałaby dodatkowo za nie płacić - powiedział Verroken.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.