Michał Probierz kontuzjowany

Pomocnik Widzewa raczej nie zagra w meczu z RKS Radomsko. - Jakaś szansa jednak jest - przekonuje Probierz

W pierwszej połowie meczu ze Stasiakiem KSZO właściwie każde dojście Probierza do piłki kończyło się ostrymi atakami rywali. - Piłkarze KSZO polowali na moje i Andrzeja Rybskiego nogi - żalił się Probierz. W faulowaniu piłkarza Widzewa przodował zwłaszcza Arkadiusz Miklosik. - Taka jest piłka. Ja też nie raz faulowałem rywali i nie mam wielkich pretensji - mówi Probierz. - Nikt nie mówił zresztą, że będzie lekko. Rany przecież się zagoją.

Pomocnik Widzewa aż dwa razy znoszony był z boiska. Za pierwszym razem Jerzy Mastalerz, lekarz zawodników Widzewa, sygnalizował nawet szkoleniowcom, że konieczna będzie zmiana. W 78 min za Probierza wszedł Przemysław Urbaniak. Czy uraz wykluczy go z występu przeciwko RKS? - Jakaś szansa jest, myślę, że około 20 proc. - nie daje za wygraną widzewiak.

To już druga kontuzja Probierza w tym sezonie. Po meczu z Ruchem Chorzów piłkarz miał naciągnięty mięsień dwugłowy i stłuczone ścięgno Achillesa.

Twardziele dawniej i dziś

Bartłomiej Derdzikowski: W sobotę dwa razy opatrywaliście Michała Probierza...

Jerzy Mastalerz, lekarz piłkarzy Widzewa: W pierwszej połowie po jednym z fauli Michał miał ranę na lewej goleni. Zszyłem ją jeszcze na boisku i wrócił do gry. W drugiej połowie znów został sfaulowany, tym razem rywal kopnął go w kolano prawej nogi. Na szczęście to uraz zewnętrzny, więzadło nie zostało naderwane. Michał ma stłuczony przyczep mięśnia tzw. krawieckiego. Moja diagnoza potwierdziła się w poniedziałek, Kiedy Probierz pojechał do Piekar Śląskich na badania.

Po pierwszej kontuzji pokazywał Pan trenerowi Stefanowi Majewskiemu, że konieczna będzie zmiana.

- Tak uważałem, ale zawodnik chciał dalej grać. Ma do tego prawo, więc nie protestowałem. Na szczęście szwy były jeszcze zasłonięte przez ochraniacz, dlatego mógł wrócić na boisko.

Probierz zagra w niedzielę z RKS Radomsko?

- Myślę, że nie.

Pamięta Pan takich twardzieli z Widzewa?

- Na pewno numerem jeden na długo pozostanie Darcy Monteiro. Pamiętam mecz, kiedy Brazylijczyk rozciął głowę. Uraz był bardzo poważny, krew lała się strumieniem. Zszyłem mu ranę jeszcze na boisku, założyłem chyba dziewięć szwów. Z dużymi oporami zaprowadziłem go do szatni, a on spojrzał w lustro i powiedział, że wygląda dobrze i chce wracać do gry. Musiałem go przekonać do zmiany decyzji. Tłumaczyłem, że inny piłkarz już go zastąpił. Darcy nie mógł się z tym pogodzić. Dawniej twardzielem był też Zdzisław Kostrzewiński. Kiedyś rywal strasznie rozciął mu nogę. Wtedy jednak nie szyło się takich ran, a jedynie zakładało opatrunek i piłkarz wrócił do gry. To były jednak inne czasy. Piłkarze nie mieli tak dobrej opieki jak teraz. Chcieli po prostu grać w piłkę i to mimo bólu i kontuzji.

A z dzisiejszej kadry Widzewa ktoś może dorównać Probierzowi?

- Na pewno twardzielem jest też Artur Wyczałkowski. Doznał poważnej kontuzji i powinien nosić gips przez cztery tygodnie. Już po dwóch przekonywał mnie, że trzeba zdjąć opatrunek, bo nic go nie boli. Poprosiłem, by wstrzymał się jeszcze przez tydzień. W niedzielę Artur wystąpił w meczu rezerw. Musiałem zostać do końca meczu, bo chciał grać także w drugiej połowie, a tego byłoby już za wiele. Radziłem mu, żeby się oszczędzał i zrezygnował z długich podań. Jestem pod wrażeniem, bo on wrócił do gry po pięciu tygodniach od poważnej kontuzji. Ale wszyscy chcą grać, żeby nie wypaść z kadry.

Rozmawiał Bartłomiej Derdzikowski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.