Czy Biesiada był przeciwko organizacji ME w Polsce?

Mirosław Przedpełski, obecny prezes PZPS: Na kongresie europejskich władz Janusz Biesiada przekonywał, że Polska jest niezdolna do zorganizowania ME kobiet, że nowe władze związku nie mają odpowiednich ludzi, brakuje im pieniędzy, kwalifikacji itp. Janusz Biesiada, były prezes: - Bzdury, nigdy nie szargałem dobrego imienia związku. ME kobiet w 2005 r. odbędą się w Chorwacji.

W sobotę Przedpełski poinformował Polską Agencję Prasową o wystąpieniu Biesiady na kongresie Europejskiej Konfederacji Siatkówki (CEV) w Stambule. Informację tę za PAP podały stacje telewizyjne i radiowe.

Mirosław Przedpełski: Organizację ME już wcześniej przyznano Chorwacji, która okazała się jednak kompletnie nieprzygotowana, więc CEV naciskała, by się wycofała. Głosowanie miało być formalnością. Rozmawiałem wcześniej z szefem CEV Andre Meyerem i usłyszałem, że męski turniej w 2007 roku dostaną Rosjanie, a u nas za rok rywalizować będą panie.

Janusz Biesiada: Nikt nie mógł niczego panu Przedpełskiemu obiecać, bo o takich sprawach decyduje zarząd, czyli Board of Administration, którego jestem członkiem. To są sprawy delikatne, nie mówi się o nich wprost, bo przecież Chorwacji już oficjalnie imprezę przyznano. Zresztą nie tylko my chcieliśmy ją zastąpić, zainteresowane były także Turcja i Włochy. Nowy prezes chorwackiej federacji zapewnił jednak, że sobie poradzi i przekonał zarząd. Wynik głosowania - 11:5 - sprawił, że sprawy polskiego zastępstwa w ogóle nie rozpatrywano.

Przedpełski: Biesiadzie jako członkowi zarządu przysługiwało dziesięciominutowe wystąpienie. Poświęcił je na przekonywanie, że Polska jest niezdolna do zorganizowania imprezy, że nowe władze związku nie mają odpowiednich ludzi, że brakuje im pieniędzy, kwalifikacji itp. To było tuż przed głosowaniem.

Biesiada: To wszystko nieprawda. Skąd Przedpełski ma takie informacje?! Przecież jego - w przeciwieństwie do mnie - tam nie było. To bzdury wyssane z brudnego palucha, byłbym idiotą, gdybym torpedował polskie starania po tym, jak przez sześć lat harowałem, by ściągnąć do nas najróżniejsze imprezy. Nie wygłaszałem żadnego przemówienia, odpowiedziałem tylko krótko na podstawowe pytania o zmiany w polskim związku. Nie wszyscy wiedzieli o wyniku wyborów i byli zdumieni, bo pracowaliśmy razem od lat. Przedpełski opowiada rzeczy paskudne i chamskie.

Przedpełski: Wystąpienia Biesiady nie słyszałem, wszystko odbywało się za zamkniętymi drzwiami, głosowanie też było tajne. Po nim podchodzili do mnie zaszokowani działacze z Rosji, Niemiec, Czech i pytali, o co chodzi, jak można tak pluć na własny kraj. Okazało się, że nic nie wiedzą o sprawach sądowych Biesiady [prokuratura oskarża go m.in. o oszustwa, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, nieskładanie zeznań podatkowych - red.]. Mówili, byśmy go jak najszybciej usunęli i rzeczywiście, trzeba mu cofnąć rekomendację. Teraz był tu na zaproszenie CEV, a towarzysząca mu Marta Alf [pracownica PZPS - red.] przyjechała prywatnie, bo prezes jako jedyny potrzebował tłumacza.

Biesiada: Rekomendację otrzymałem w 2001 roku, a teraz wybrano mnie ponownie do zarządu, w którym pozostanę do 9 września przyszłego roku. I będę służył polskiej siatkówce, nigdy nie naruszyłem jej dobrego imienia, nigdy nie działałem wbrew PZPS-owi. Niestety, to, co się działo w naszej siatkówce w ostatnich latach, raczej nie pomogło, sami sobie zaszkodziliśmy. A z tłumacza korzystają też szefowie związków z Włoch, Rosji, Grecji, wszyscy, którzy nie czują się w językach obcych bardzo mocni, bo tu rozmawia się o zbyt ważnych sprawach, by ryzykować nieścisłości.

Przedpełski: Staram się o protokół z tego posiedzenia, by poznać szczegóły. W poniedziałek zbiera się zarząd PZPS. Zastanowimy się, co z tym zrobić, czy można podać Biesiadę do sądu. Zwrócę się też do szefa Polskiej Konfederacji Sportu Andrzeja Kraśnickiego, by zawiesił go jako działacza sportowego.

Biesiada: Żadnego protokołu Przedpełski nie dostanie, bo zarząd obradował i głosował tajnie, a takie sprawy są zbyt delikatne, by je upubliczniać. Ciągać po sądach też nikogo nie zamierzam, bo dobrego imienia Biesiady już dawno nie ma. Od lat można o mnie powiedzieć i napisać wszystko. To straszne, że do szlachetnej siatkówki wdarło się takie chamstwo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.