Wygrane Sokołowa Znicza, Bafry Sokoła i Stali Stalowa Wola w 4. kolejce I ligi koszykarzy

KOSZYKÓWKA MĘŻCZYZN. I LIGA. Znakomicie spisały się nasze drużyny w 4. kolejce spotkań I ligi. Swoje mecze przed własną publicznością wygrały Sokołów Znicz Jarosław i Bafra Sokół Łańcut. Dwa punkty ze Stargardu Szczecińskiego przywiozła Stal Stalowa Wola. Na własnym parkiecie przegrała Siarka Skobud.

Mecz w Jarosławiu, mimo że nie stał na najwyższym poziomie, to do samego końca w napięciu trzymał kibiców. Jarosławianie długo nie dawali powodów do radości swoim fanom. W pierwszej połowie wyrównaną walkę z ekipą z Częstochowy toczyli tylko 12. minuty, gdy po celnych rzutach wolnych Artura Mikołajko przegrywali 20:22. Do końca tej części gry dominowali częstochowianie, wśród których bardzo dobrze grali Tomasz Nogalski (dwie trójki w pierwszych 20 minutach), Tomasz Milewski oraz Paweł Surówka. Jarosławianie w pierwszej połowie w niczym nie przypominali drużyny, która tydzień wcześniej pokonała faworyta ligi, zespół Kotwicy Kołobrzeg. Słabo grali w obronie, słabo także rzucali zarówno z dystansu jak i spod kosza. W całym meczu oddali tylko jeden celny rzut zza linii 6,25 metrów. Jego autorem był Grzegorz Kordas.

Nic więc dziwnego, że w drugiej połowie koszykarze Sokołowa Znicza musieli odrabiać 10-punktową stratę. I przy ogłuszającym dopingu kompletu publiczności zaczęli odrabiać dystans. Zdecydowanie poprawili grę w obronie, co spowodowało, że częstochowianie długimi fragmentami nie mogli zdobyć punktów. Pierwsze oczka po przerwie dla Tytana zdobył Rafał Motyl, a było to w 25. minucie. W całej trzeciej kwarcie goście rzucili tylko 12 punktów, wliczając w to celną trójkę Piotra Trepki w ostatniej sekundzie tej odsłony, która dała Tytanowi cztery punkty przewagi przed decydującą części gry. W tej nadal trwała niemoc częstochowian, którzy pierwsze punkty zdobyli dopiero w 37. minucie, a ich autorem był Przemysław Migała. Jarosławianie, którzy ofiarnie grali w obronie, w ataku też nie grzeszyli skutecznością, a punkty zdobywali tylko po celnych rzutach wolnych. Pierwsze oczka z gry zdobył w 36. minucie Witalij Kowalenko, a Sokołów Znicz prowadził w tym momencie 56:53. Niestety udane akcje Milewskiego, Nogalskiego i Surówki sprawiły, że na minutę przed końcem Tytan prowadził 61:58. Jednak celne rzuty Tomasza Przewrockiego i Mikołajki sprawiły, że na 40 sekund przed końćową syreną był remis po 61:61. Wtedy znakomitą akcją w obronie popisał się Przewrocki, który przechwycił podanie Nogalskiego i uruchomił kontratak, po którym Mikołajko zdobył decydujące punkty. Rywale próbowali doprowadzić do dogrywki, ale rzut rozpaczy w ostatniej sekundzie Pawła Surówki był niecelny. - W pierwszej połowie zespól z Częstochowy był zdecydowanie lepszy. W drugiej zagraliśmy bardzo dobrze w obronie. Podobnie jak w meczu z Kotwicą okazało się, że to była główna zasługa naszej wygranej. Mieliśmy bardzo słabą skuteczność, bodajże ok. 30 procent, a w ostatniej odsłonie przez dłuższy czas punktowaliśmy tylko z rzutów wolnych - mówił po meczu szczęśliwy trener Sokołowa Znicza Stanisław Gierczak.

- Nie wiem czym wytłumaczyć naszą grę po przerwie. Mieliśmy pozycje do rzutu, ale chłopcy bali się podjąć ryzyko. Nie trafiali nawet sytuacji sam na sam z koszem - dodawał szkoleniowiec Tytana Arkadiusz Urbańczyk.

Od tego tygodnia w Jarosławiu trenował będzie przymierzamy do gry w tym zespole Mariusz Dymacz, ostatnio rozgrywający Lafarge Kielce.

SOKOŁÓW ZNICZ JAROSŁAW 63

TYTAN CZĘSTOCHOWA 61

Kwarty: 16:20, 15:21, 18:12, 14:8.

Znicz: Przewrocki 16, Mikołajko 9, Kordas 7, (1), Piątek 6, Fortuna 1 oraz Kowalenko 18, Szczotka 6, Wlaź 0, Fedder 0.

Tytan: Nogalski 15 (2), Milewski 12, Saran 6, Migała 6, Trepka 4 (1) oraz Surówka 7, Szynkiel 5 (1), Sośniak 4, Motyl 2, Bąk 0.

Łańcucianie pojedynek z AZS Radom rozstrzygnęli już w pierwszej kwarcie, po której prowadzili 29:7. Rywale nie mieli recepty na zatrzymanie grających bardzo skutecznie łańcucian, którzy raz po raz zdobywali punkty. W kolejnych kwartach podopieczni Dariusza Kaszowskiego utrzymywali bezpieczną przewagę, chociaż ich gra momentami pozostawiała wiele do życzenia. Podobnie jak w środowym meczu z Zastalem Zielona Góra w grze łańcucian mnożyły się proste błędy, nie najlepiej było także ze skutecznością. Wystarczy powiedzieć, że w drugiej połowie gospodarze rzucili tylko 24 punkty, czyli o pięć mniej niż w pierwszej kwarcie.

- Po raz kolejny bardzo dobrze gramy przez pierwsze 20 minut. Wypracowujemy przewagę, a później cos się zacina w naszej grze. Rywale po przerwie wywierali presję na naszych rozgrywających, co odbiło się na postawie zespołu. Mimo to cieszy wysoka wygrana - podsumował mecz trener Bafry Sokoła Dariusz Kaszowski.

Zagrana przez nas katastrofalnie pierwsza kwarta ustawiła mecz. Moi zawodnicy zagrali bez jakiejkolwiek myśli taktycznej i zaangażowania. Nic więc dziwnego, że gospodarze nas łatwo wypunktowali. Poźniej nasza gra była już znacznie lepsza, ale ciężko jest odrobić tak duża stratę - dodał szkoleniowiec AZS Bogusław Wołoszyn.

BAFRA SOKÓŁ ŁAŃCUT 74

AZS RADOM 55

Kwarty: 29:7, 21:22, 12:18, 12:8.

Sokół: Baran 13 (1), Ecka 13, Koszuta 22 (3), Chromicz 7 (1), Miś 15 oraz Bielecki 2, Rusin 2, Romanek 0, Podolec 0.

AZS: Kardas 7, Plutka 11, Olczyk 1, Wójciak 10 (1), Majewski 13 oraz Drozd 5, Gutkowski 3 (1), Chojecki 0.

Wreszcie po dwóch minimalnych porażkach wygrali koszykarze Stali Stalowa Wola. Podopieczni Leszka Kaczmarskiego pokonali na wyjeździe różnicą aż 15 punktów zespół spadkowicza z EBL, Spójnię Stargard Szczeciński. Stalowowolanie już po 30 minutach prowadzili 71:56 i kontrolowali przebieg gry. Bardzo dobrze w drużynie ze Stalowej Woli zaprezentowali się Marcin Malcherczyk i Roman Prawica. - To nie był spacerek. Chłopcy musieli twardo walczyć o każdą pikę i harować w obronie. Na uznanie zasłużył cały mój zespół, warto jednak pochwalić Marcina Malcherczyka, który nie dość, że zdobył 23 punkty, to jeszcze w obronie bardzo dobrze sobie radził z Niziołem - podsumował mecz trener Stali Leszek Kaczmarski.

SPÓJNIA STARGARD SZCZ. 75

STAL STALOWA WOLA 90

Kwarty: 21:25, 19:21, 16:25, 19:19.

Spójnia: Nizioł 23 (4), Biela 17, Piechucki 9 (1), Leończyk 8, Szczerbala 0 oraz Mazur 12 (2), Łukomski 4, Kamiński 2, Soczewski 0, Zarzeczny 0.

Stal: Malcherczyk 23 (5), Prawica 23 (2), Pydych 13 (1), Bieleń 8, Grzyb 4 oraz Ucinek 7, Szewczyk 6, Zalewski 4, Wojtanowicz 2.

Tarnobrzeżanie przegrali trzeci mecz w sezonie. Tym razem przed własną publicznością nie sprostali Kotwicy Kołobrzeg, ulegając 65:77. Drużynę Siarki Skobud w tym meczu nadal prowadził Zbigniew Pyszniak, który po rozmowach z zarządem tarnobrzeskiego klubu wycofał swoją rezygnację złożoną po środowym meczu w Gdyni.

SIARKA SKOBUD TARNOBRZEG 65

KOTWICA KOŁOBRZEG 77

Kwarty: 6:11, 24:15, 20:27, 15:24.

Siarka: Ożóg 8 (1), Krupa 18 (2), Rzegocki 0, Kosior 9 (2), Włodarczyk 2 oraz Pelczar 18 (3), Polek 5 (1), Papka 5 (1), Miller 0.

Kotwica: Konare 5, Witos 8 (1), Radwan 12 (2), Kukuczka 8 (1), Wichniarz 5 (1) oraz Flieger 20, Olszanecki 7, Gibalski 5 (1), Kikowski 4, Juszczak 3.

Pozostałe wyniki 4. kolejki: Basket Kwidzyn - Viking Gdynia 64:73, Polpak Świecie - Pyra Poznań 73:65, Alba Chorzów - Górnik Wałbrzych 79:73, Zastal Zielona Góra - ŁKS Łódź 90:70.

Copyright © Agora SA