Legia - Austria Wiedeń 1:3

Drużyna gra poniżej oczekiwań i możliwości. Będą zmiany - mówił prezes Legii Piotr Zygo niedługo po zakończeniu spotkania. Wicemistrzowie Polski w beznadziejnym stylu przegrali z Austrią i odpadli z Pucharu UEFA. Co to znaczy, że będą zmiany? Odejdzie trener Dariusz Kubicki

- W piątek zbierze się zarząd klubu i wspólnie z właścicielami podejmiemy odpowiednie decyzje. Z Austrią zagraliśmy bardzo słabo. Mecz dał nam dużo do myślenia. Nie ma co dłużej czekać. Drużyna gra poniżej oczekiwań i możliwości. Nie widać szans na poprawę w najbliższej przyszłości. Nie powiem w tym momencie [kwadrans przed północą - rb], że zmienimy trenera. Ale zmiany będą. Ja i prezes Wejchert jesteśmy na miejscu, prezes Walter wyjeżdża, więc będziemy w kontakcie telefonicznym. W meczu z Austrią widziałem dwie pozytywne sprawy. Fantastyczny doping kibiców od pierwszej do ostatniej minuty i świetne wejście Marcina Smolińskiego, który mimo że ma tylko 19 lat strzelił pięknego gola - powiedział prezes Legii "Gazecie" kwadrans przed północą. Kwadrans wcześniej był bardziej lakoniczny. Ale chwilę potem dojrzał do tego, by poinformować, że w Legii zajdą zmiany. To, że zmieni się trener. Czy nowym będzie Jozef Chovanec? to bardzo prawdopodobne. Włodarze klubu nie chcą już więcej wstydzić się przed Europą. A wczoraj legioniści nie żegnali się w dobrym stylu.

Akcje z elementarza

Archaicznie i źle grali wczoraj piłkarze Legii. Mecz przypominał typowe spotkanie o ligowe punkty. Goście ustawili podwójne zasieki. Czterech obrońców, dwóch środkowych defensywnych pomocników rzadko przekraczających połowę i do tego skrzydłowi odpowiedzialni za to, by Tomasz Sokołowski I oraz Bartosz Karwan nie stwarzali przewagi przy akcjach ofensywnych. To wystarczyło.

Tak zblokowana Legia kompletnie nie miała pomysłu na przeprowadzenie skutecznej akcji. Co najwyżej takich, które były tak czytelne i proste jak historyjki z "Elementarza" Ireny Falskiej dla I-klasistów. Wszystko, co działo się pod bramką Joeya Didulicy było przypadkowe i wynikało albo z indywidualnych popisów albo błędów Austriaków. Tych jednak, niestety, nie było wiele. W pierwszym kwadransie legioniści oddali cztery celne strzały - żaden z nich nie zabiłby jednak nawet muchy. I bramkarz łapał piłkę bez problemu.

Podań celnych, do przodu było mniej więcej tyle samo, co kompletnie nieudanych, do nikogo. Choć Legia miała w składzie pięciu pomocników, z żadnego nie było pożytku. Szczególnie z tych środkowych. Jacek Magiera za bardzo nie wiedział, co się dzieje, Dariusz Dudek (nigdy nie był i nie będzie ofensywnym, kreatywnym pomocnikiem) biegał w tę i z powrotem, ale nie było wiadomo dlaczego i po co. Łukasz Surma bezradnie rozkładał ręce, a skrzydłowy Tomasz Sokołowski I na podjęcie decyzji do kogo i gdzie podać potrzebował kilku sekund. I szanse na szybkie kontry pryskały jak bańki mydlane. W tej sytuacji rozgrywać musiał stoper Marek Jóźwiak albo bramkarz Artur Boruc. Brakowało wygranych pojedynków, pożytecznych zagrań do przodu. Legia owszem, starała się, walczyła, biegała, ale cieszyć się z tego to tak jakby być zadowolonym, że kolarz nie traci równowagi na rowerze, a hokeista umie jeździć na łyżwach. Stracone gole były efektem nieporozumień i indywidualnych błędów. Najpierw Jóźwiak i Mirko Poledica nie zdecydowali się, kto ma wybijać piłkę, a potem serbski obrońca wpakował piłkę do własnej bramki.

Nawet Boruc...

Po przerwie trener Kubicki dokonał dwóch zmian (zeszli środkowi pomocnicy Magiera i Dudek, a zmienili ich napastnik Anatolij Dorosz i grający w drugiej linii Leo Kurauvzione), a - gdyby mógł - zrobiłby ich pewnie z osiem. Nic to nie dało. W 55. minucie strzał Piotra Włodarczyka kapitalnie obronił Didulica. Australijczyk był bohaterem dwumeczu. Nie dał się pokonać w Wiedniu, świetnie bronił także i w stolicy. Kolejne gole mogli strzelić goście (tragiczne błędy Wojciecha Szali i Jóźwiaka), ale pudłowali z kilkunastu metrów. Albo dobrze bronił Boruc, choć i jemu przydarzyły się błędy wynikające z nerwowości.

Kiedy opadła już nadzieja i wszyscy zrezygnowali fantastycznego gola z prawie 30 metrów, uderzeniem lewą nogą, bez przyjęcia strzelił Marcin Smoliński. Ten piłkarz ma 19 lat (urodził się w Warszawie) i już raz dobrze zagrał w Legii - to było w meczu pucharowym z FC Tbilisi. Wtedy także wszedł na boisko, kiedy wynik i sprawa awansu była przesądzona. I też zagrał bardzo dobrze. Od tamtej pory nie dostał ani jednej szansy. Podobnie zresztą jak 16-letni Maciej Korzym. I właśnie m.in. dlatego, za konserwatyzm, brak najmniejszej odwagi, stawianie ciągle na te same, zgrane karty i ten sam, przestarzały system trener Kubicki straci posadę. Chwilę po strzeleniu gola Smoliński miał podanie otwierające drogę do bramki - takie, jakiego nie miał w tym spotkaniu inny pomocnik. Tyle, że Dorosz strzelił w boczną siatkę.

A na koniec, by nie zostawić nikomu złudzeń zawiódł ten, na którego w ostatnich miesiącach Legia liczyła najbardziej: Artur Boruc. Przez cały mecz bronił fantastycznie, uchronił drużynę od straty większej liczby goli. Ale w ostatniej minucie źle wybił piłkę (kolejna zabawa obrońców pod własną bramką) i został przelobowany. Kibice odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego i udali się do domów.

Goście, goście

Witam najlepszych kibiców na świecie - wykrzyczał do mikrofonu Krzysztof Ratajczyk. Były piłkarz Legii gra obecnie w Austrii Wiedeń, ale występ we wczorajszym meczu uniemożliwiła mu kontuzja kolana. - Przepraszam was, ale dziś moje serce bije w inną stronę - mimo tych słów długo skandowano "Rataj, Rataj".

Najlepszy polski klub - tak o drużynie; najlepsi kibice - tak o fanach klubu z Łazienkowskiej wypowiedział się wiceprezydent stolicy Andrzej Urbański. To miasto w całości sfinansowało wymianę murawy na podgrzewaną. - Musicie wygrać! - krzyknął Urbański

W loży honorowej siedzieli także m.in. byli piłkarze Legii: Stefan Białas, Bernard Blaut, Ryszard Milewski, Roman Kosecki, Edmund Zientara, Jerzy Podbrożny, Lesław Ćmikiewicz, Feliks Niedziółka. Największe brawa dostał jednak Lucjan Brychczy - uhonorowany wczoraj przez prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego.

Na trybunach siedział również trener Lecha Poznań Czesław Michniewicz (w niedzielę o godz. 13 Legia gra w Poznaniu ligowe spotkanie z "Kolejorzem)

rb, mac

STRZELCY BRAMEK

Smoliński (84., po rzucie rożnym Sokołowskiego I i wybiciu piłki przez Didulicę) - Vachousek (31., bez asysty), Poledica (43., sam.), Sionko (88., po podaniu od Boruca)

SKŁADY

Legia: Boruc - Szala Ż, Jóźwiak, Poledica - Karwan Ż, Magiera (46. Kurauvzione Ż), Surma, Dudek (46. Dorosz), Sokołowski I - Włodarczyk (75. Smoliński), Saganowski.

Austria: Didulica - Dospel, Papac, Afolabi, Troyansky (46. Metz) - Sionko, Blanchard, Wagner Ż, Vachousek - Vastić (72. Dosunmu), Rushsveldt (82. Gilewicz)

WIDZÓW: 13 tys.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.