Co dalej z Gregiem Hancockiem?

- Czasem różnie to bywa, może rzeczywiście samolot miał opóźnienie, a wtedy, wydając na kogoś wyrok, można mu zrobić straszną krzywdę - mówi o absencji Grega Hancocka w Tarnowie trener Atlasu Marek Cieślak. - Jeśli wybiorę się w sobotę na Grand Prix do Hamar, porozmawiam z nim na temat jego absencji - dodaje prezes Atlasu Andrzej Rusko

Greg Hancock zawiódł. I to bardzo. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Zabrakło go w decydującym meczu sezonu, bo najprawdopodobniej spóźnił się w niedzielę na samolot z Monachium do Krakowa (wcześniej leciał z USA do Monachium). Czy mógł znaleźć korzystniejsze połączenie? Czy spóźnił się celowo, jak niektórzy próbują sugerować? Te pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi. Trener Atlasu Marek Cieślak przyznaje jednak, że nie będzie już wyjaśniać kulis tej sprawy. Z kolei prezes Andrzej Rusko zamierza osobiście porozmawiać z żużlowcem podczas sobotniego Grand Prix w Hammar. - Po tej rozmowie będę mądrzejszy - mówi.

Marek Cieślak: Bardziej zawiódł Iversen

Jakub Michalak: Jak na spokojnie skomentuje Pan fakt nieobecności w Tarnowie Grega Hancocka?

Marek Cieślak, trener Atlasu Wrocław: Nie ma co komentować. Po prostu nie dojechał i nam nie pomógł. Teraz można tylko gdybać na zasadzie "co by było gdyby". Ale to bez sensu.

Czy próbował Pan ustalić, dlaczego Hancock spóźnił się na samolot z Monachium do Krakowa? Czy rzeczywiście winny był przedłużający się lot z USA do Londynu?

- Co mi da takie ustalanie? Ja już dałem sobie spokój z tą sprawą. Przecież nie będę bawił się w policjanta. Czasem różnie to bywa, może rzeczywiście samolot miał opóźnienie, a wtedy, wydając na kogoś wyrok, można mu zrobić straszną krzywdę.

Ale mógłby Pan to sprawdzić?

- Jak ktoś chce, to niech wydzwania. Ja znam wielu żużlowców z całego świata, ale nie będę dochodził, gdzie był Hancock tamtego dnia. Dla mnie liczyło się tylko, że nie było go w Tarnowie na stadionie. Bo to wiem na pewno.

Czy wierzy Pan w wersję, że Hancock celowo nie przyjechał na mecz?

- Nie bardzo. Hancock jest chyba poważniejszy. Na pewno celowo nie przyjechał na mecz Iversen. On zawiódł mnie nawet bardziej. W niedzielę tydzień temu powiedział mi, że w Tarnowie będzie do naszej dyspozycji. Chciałem się w ten sposób zabezpieczyć na wypadek kłopotów z Hancockiem. Ale już w środę, czyli trzy dni później, Iversen powiadomił mnie, że jednak wystartuje w mało ważnym Pucharze Danii. Na nim zawiodłem się bardziej niż na Hancocku.

Dla Gazety

Andrzej Rusko

prezes WTS-u Atlas

Całą sprawę chcemy rozegrać spokojnie, najpierw skompletujemy wszystkie informacje na temat niedzielnych połączeń lotniczych. Sprawdzimy, czy Hancock mógł znaleźć korzystniejsze połączenie. Może to był błąd, że te sprawy pozostawiliśmy w jego rękach, bo gdybyśmy sami planowali mu loty, to niewykluczone, że dziś rozmawialibyśmy w innych nastrojach.

Z moich informacji wynika, że Greg jest teraz w Szwecji, więc na pewno leciał ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Jeśli wybiorę się w sobotę na Grand Prix do Hamar, porozmawiam z nim na temat jego absencji. Po tej rozmowie z pewnością będę mądrzejszy. Nie chcę jednak na siłę szukać winnych czy organizować jakiegoś polowania na czarownice. Hancock był naszym zawodnikiem przez siedem lat. Należy mu się jakiś szacunek.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.