Amica Wronki - Polonia Warszawa 1:0

Polonia znów w głupi sposób straciła punkty. Przegrała mecz we Wronkach kilkadziesiąt sekund przed końcem

W 90. min piłkę na pole karne Polonii zagrał Paweł Skrzypek. Nie wyglądało to na groźną sytuację. Warszawscy obrońcy byli ustawieni w linii. Wśród nich tylko jeden zawodnik gospodarzy, rezerwowy Przemysław Łudziński. Ale to on przejął piłkę. Wygrał pojedynek z Wojciechem Szymankiem i głową skierował ją do bramki obok bramkarza Polonii. - Gdyby Wojtek Szymanek nie dotknął tej piłki, to bramki by nie było. Miałbym ją w rękach - opowiadał bramkarz "Czarnych Koszul" Jacek Banaszyński o tej akcji.

Polonia przegrała kolejny mecz wyjazdowy w tym sezonie, już trzeci. Poza Warszawą jest bezradna już od dłuższego czasu. Punkty na wyjeździe ostatni raz zdobyła w październiku ubiegłego roku, a wygrała w maju 2003 r. We Wronkach była blisko chociaż remisu.

Amica zagrała bowiem bardzo źle. Widać było brak kilku piłkarzy, a przede wszystkim Pawła Kryszałowicza (bo jedyny napastnik Jacek Dembiński często wracał do pomocy, by tam szukać piłek, a wówczas z przodu nie było nikogo) i Marcina Kikuta (napastnikowi Karolowi Gregorkowi nie za bardzo wychodzi gra na prawej pomocy). Nie wspominając o dziurze na lewej pomocy, bo grę Zbigniewa Grzybowskiego trudno nazwać pierwszoligową.

W drużynie "Czarnych Koszul" nie doszło do zapowiadanych przez trenera Marka Motykę zmian w składzie. W bramce został Banaszyński (i bronił bardzo dobrze). Obrona zagrała w takim samym zestawieniu. Pierwszy raz od dwóch spotkań w pierwszym składzie wystąpił Dariusz Dźwigała. Był wyróżniającym się zawodnikiem.

Piłkarze Polonii mieli za zadanie przerywać akcje Amiki w środku boiska, tak by piłka nawet nie dotarła do napastników. Konrad Gołoś i Dźwigała robili to nadzwyczaj skutecznie, a gdy piłka przedostawała się już za ich plecy, sytuacje wyjaśniali niemal bezbłędni stoperzy Polonii - Wojciech Szymanek i Antoni Łukasiewicz. Tyle że Polonia była bezradna w ataku, bo Amica w podobny sposób rozbijała jej akcje. Mnóstwo było więc walki w środku pola, mało strzałów, sporo niedokładnych zagrań. I właśnie ten chaos sprawiał, że pierwszej połowy meczu nie dało się oglądać.

Amica tylko raz zagroziła bramce Jacka Banaszyńskiego, który obronił strzał Mateusza Bartczaka. Arkadiusz Malarz był prawie bezrobotny. Prawie, bo po kiksie Jarosława Bieniuka w dogodnej sytuacji był Adam Cichon, ale jego strzał w ostatniej chwili zablokowali obrońcy. Chwilę później po długim podaniu Dariusza Dźwigały na 11. metrze w piłkę nie trafił Igor Gołaszewski.

Publiczność ożywiała się tylko wtedy, gdy "Czarne Koszule" wykonywały... rzut rożny. Jak zwykle w tym sezonie sześciu piłkarzy Polonii biegało wtedy w zwartej grupie w okolicy linii końcowej pola karnego, by nagle rozbiec się we wszystkie strony. Zagrywka ta nazywana jest przez polonistów "czarną szarańczą". - Mamy dziesięć rozwiązań przy rzutach rożnych i 12 przy wolnych. Ciągle je jednak udoskonalamy - mówił Igor Gołaszewski. - Takie rozwiązania przy rzutach rożnych podpatrzyłem w lidze hiszpańskiej, a nie ukrywam, że stałe fragmenty to mój konik. We Wronkach źle trafiliśmy, bo średnia wzrostu zawodników Amiki to 184 cm i trudno jest się przebić. A rzutów wolnych to blisko pola karnego nie mieliśmy - żałował trener Motyka.

W drugiej połowie lekką przewagę miała Amica. Nic z tego nie wynikało. Oskrzydlające akcje rezerwowego Remigiusza Sobocińskiego były nieco lepsze niż Grzybowskiego, ale to wciąż było za mało. Trener Amiki nakazał nawet przejść do ataku Karolowi Gregorkowi, napastnicy Amiki nie dostawali jednak zbyt wielu piłek. Lider Amiki Marcin Burkhardt nie mógł znaleźć sobie miejsca na boisku - próbował grać w środku pola, później przez moment na prawej stronie, a w końcu na lewej. Bez efektów.

I zapewne obie passy (Polonii - bez zwycięstwa na wyjeździe już od 17 spotkań, Amiki - bez wygranej na własnym boisku w tym sezonie) zostałyby podtrzymane, gdyby nie zmiana, którą na pięć minut przed końcem meczu zrobił Skorża. Starszego z braci Burkhardtów zastąpił młody Przemysław Łudziński, którego pierwszoligowe doświadczenie stanowiło dotąd 31 min z meczu ze Szczakowianką Jaworzno w październiku 2002 r.

- Gdy wchodziłem na boisko, trener Skorża powiedział, że mam być z przodu i nie myśleć o grze defensywnej - przyznał szczęśliwy strzelec. - Jestem nieco stremowany, bo nie myślałem, że udzielę tylu wywiadów.

Strzelec bramki

Amica: Łudziński (89., po podaniu Skrzypka)

Widzów 2 tys.

Amica: Malarz - Skrzypek, Stasiak, Bieniuk, Dudka - Gregorek (71. F. Burkhardt), Kucharski Ż, Bartczak, M. Burkhardt (85. Łudziński), Grzybowski (53. Sobociński) - Dembiński

Polonia: Banaszyński - Gołaszewski, Szymanek, Łukasiewicz, Jakosz - Cichon, Gołoś, Dźwigała Ż (77. Jarosiewicz), Stokowiec Ż (67. Bąk) - Imeh (81. Kluzek), Kosmalski

Amica - Polonia

Powiedzieli po meczu

Marek Motyka

trener Polonii

Zagraliśmy nieźle, tylko że gra polega na tym, aby zdobywać bramki. My tych strzałów, po których moglibyśmy się cieszyć, nie mieliśmy prawie w ogóle. Mam trzech napastników, a żaden z nich nie zabrał z Warszawy naboi. Mieliśmy bardzo dobrze rozpracowaną Amicę, wiedzieliśmy, że będą atakować środkiem. Nasza gra była skuteczna do czasu, aż rywalom udało się przeprowadzić akcję bokiem.

Maciej Skorża

trener Amiki

Pomijając styl i okoliczności, cieszę się z pierwszego zwycięstwa we Wronkach. Mieliśmy słabszą pierwszą połowę, drużyna "nie zapaliła" od początku. W drugiej połowie gra wyglądała już lepiej, stworzyliśmy też kilka sytuacji. Myślę, że w czwartek przeciwko Ventspils gra będzie wyglądać nieco inaczej.

Dariusz Dźwigała

pomocnik Polonii

Poprosiłem o zmianę, bo w pewnym momencie poczułem ból w udzie, a uważałem, że beze mnie koledzy sobie poradzą. Jestem zaskoczony tym, co się stało, bo przez 89 min byliśmy drużyną lepszą od Amiki.

Jacek Banaszyński

bramkarz Polonii

Pech, po prostu pech. Gdyby Wojtek Szymanek nie dotknął tej piłki, to bramki by nie było - miałbym tę piłkę w rękach. Nie graliśmy źle i na pewno na ten jeden punkt zasłużyliśmy.

Jacek Dembiński

napastnik Amiki

Nie sugerowałbym się dzisiejszą formą, bo tylko lekko się rozprężyliśmy po bardzo dobrym meczu z Wisłą w Krakowie. W pierwszej połowie Polonia była lepsza, po przerwie my mieliśmy przewagę. Tyle że niewiele nam wychodziło, a mnie w szczególności. Takie mecze też się zdarzają, cieszę się, że był on zwycięski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.