Sensacyjne zwycięstwo TOR-u Dobrzeń Wielki we Wrocławiu

Przed sezonem Śląsk uznawany był za głównego faworyta rozgrywek III ligi, a TOR za pierwszego kandydata do spadku. W sobotę ekipa z Dobrzenia sprawiła swoim kibicom wspaniały prezent

Po końcowym gwizdku piłkarze Śląska długo siedzieli ze spuszczonymi głowami, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Kiedy już schodzili do szatni, na ich twarzach było widać smutek i załamanie, a w oczach Marcina Wielgusa można było nawet ujrzeć łzy. Ciężko im było uwierzyć w to, co się stało. Legenda wrocławskiego klubu Janusz Sybis kręcił z niedowierzaniem głową. I nie tylko on. Szczęśliwi byli za to piłkarze z Dobrzenia, którzy bezlitośnie wykorzystali dwa błędy wrocławskich obrońców.

W 58. minucie w niegroźnej sytuacji na piłce szesnaście metrów przed bramką Śląska potknął się Andrzej Ignasiak. Goście z Dobrzenia przejęli ją i w popisowy sposób zdobyli bramkę. Jej autorem był Rafał Pierskalla. Kolejnym bohaterem w ekipie TOR-u był bramkarz Rafał Krupa, który bronił doskonale. Popisał się zwłaszcza przy obronie strzału Marcina Wielgusa w samo okienko.

W 78. minucie błąd popełnił drugi środkowy obrońca Śląska - Rafał Lis. Stracił piłkę w środku pola, a szybką kontrę TOR-u wykończył pięknym strzałem Sławomir Sieńczewski.

- Dostałem dobre podanie od Tomka Janczaka i nie wypadało mi tej sytuacji zmarnować. Strzeliłem z ośmiu metrów między nogi bramkarzowi, choć oczywiście nie mierzyłem akurat tak, by założyć mu "siatkę" - mówił pomocnik TOR-u. - Zagraliśmy dobry mecz. Trochę słabiej prezentowaliśmy się tylko na początku. W drugiej połowie graliśmy już jednak bardzo konsekwentnie, zwłaszcza w obronie - dodawał Sieńczewski.

Nie były to jedyne okazje do zdobycia bramek, jakie mieli w tym meczu przyjezdni. Na listę strzelców mogli się wpisać jeszcze Paweł Jankowski (dwukrotnie) i Przemysław Konik. W ostatnich minutach gospodarze ze wszelkich sił starali się doprowadzić choćby do wyrównania, ale mądrze broniący się zawodnicy z Dobrzenia nie dali się zaskoczyć. To zwycięstwo to największy sukces w historii TOR-u.

Po meczu zawodnicy z Dobrzenia mieli jeszcze pod jednym względem szczęście. Ich szatnia została obrzucona kamieniami przez rozgoryczonych wrocławskich kibiców. Nikomu na szczęście nic się nie stało.

Śląsk Wrocław 1 (1)

TOR Dobrzeń Wielki 2 (0)

Bramki: 1:0 Ulatowski (10), 1:1 Pierskalla (58), 1:2 Sieńczewski (78).

Żółte kartki: Szewczyk, Filipczak, Ulatowski (Śląsk) - Białek, Dudek (TOR).

Śląsk: Janukiewicz - Wołczek (86. Szczot), Ignasiak, Lis, Rudolf, Kasprzycki (75. Małecki), Szewczyk, Rosiński, Wielgus (65. Filipczak), Ulatowski Kowalczyk (70. Ostrowski).

TOR: Krupa - Białek, Duraj, Dudek, Malik, Czech (60. Janczak), Nita, Pierskalla, Sieńczewski, Konik (89. Lewandowski), Jankowski.

Widzów: 1000.

Powiedzieli po meczu:

Zbigniew Biliński (trener TOR-u):

- Wiedzieliśmy, gdzie jedziemy, i że czeka nas bardzo ciężki mecz z bardzo mocną drużyną. Mieliśmy już doświadczenia z Radzionkowa, gdzie przy odrobinie szczęścia mogliśmy zdobyć punkty. Szczęście dopisało nam we Wrocławiu. Śląsk był na pewno drużyną lepszą, przeważał, ale liczą się bramki. Wykorzystaliśmy swoje sytuacje i cieszymy się z wielkiego sukcesu.

Grzegorz Kowalski (trener Śląska):

- Prowadziliśmy i powinniśmy strzelić następną bramkę, aby móc grać spokojnie. Natomiast stało się to, czego w najczarniejszych myślach nie przewidywaliśmy. Ostrzegałem podopiecznych, że TOR to jest zespół, który potrafi grać w piłkę, który potrafi wykorzystać chwile słabości. Akurat tak się dzisiaj stało. Natomiast my pod koniec meczu już tylko szamotaliśmy się. Nie potrafiliśmy nic logicznego w zespole wymyślić i skończyło się czymś takim, co na pewno zapisze się niechlubnie w historii tego klubu. Każdą ewentualność biorę teraz pod uwagę. Będę rozmawiał z zawodnikami, z prezesem. Chciałbym być pewien do końca decyzji, jaką podejmę. Rozumiem rozgoryczenie kibiców. Nie obrażając trenera i zespołu TOR-u, to jeśli Śląsk Wrocław przegrywa, obojętnie w jakich okolicznościach, mecz u siebie z takim rywalem, to trzeba się zastanowić, co dalej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.