Piłka nożna n Odra Wodzisław - Lech Poznań 3:1 (0:1)

Piąta z rzędu ligowa porażka ?Kolejorza?

Piłkarze to w większości ludzie przesądni. Kiedy więc przed meczem z Odrą okazało się, że poznaniacy nie mogą wystąpić w swoich koszulkach w niebiesko-białe pasy (sędzia uznał, że są zbyt podobne do granatowych strojów Odry), w graczy "Kolejorza" wstąpiła dodatkowe siły. - Powiedzieli, że żółte koszulki są podobne do nowych kostiumów Barcelony. Musiałem wyjść z szatni, bo energia aż ich rozpierała, zaczęli żonglować piłki, kopać je - mówił przed spotkaniem kierownik Lecha Marek Pawłowski.

Na dodatek trener Czesław Michniewicz zapowiedział, że jego piłkarze zagrają w Wodzisławiu odważnie i ofensywnie. W połączeniu z trudną do wytłumaczenia "mocą żółtych koszulek", można było mieć nadzieje, że passa czterech kolejnych porażek ligowych Lecha zakończy się wreszcie na boisku Odry. Racjonalnych przesłanek ku temu jednak nie było.

Kołyska z zaskoczenia

Na dodatek w sobotę upadł kolejny mit - że lechici przełamią się, gdy jako pierwsi strzelą bramkę. Tę Lech zdobył w 15. min pojedynku z Odrą w swojej pierwszej ofensywnej akcji. Spory udział przy tym golu miał obrońca Odry Marcin Krysiński, który nie atakowany podał piłkę Pawłowi Sasinowi. Ten uderzył z 30 m, bez przyjęcia piłki i było 1:0. Poznaniacy byli tak zaskoczeni, że tylko nieliczni podbiegli spontanicznie do Sasina, by wspólnie wykonać "kołyskę" dla urodzonej we wtorek córeczki Łukasza Madeja.

Jedni grają, drudzy strzelają

Wtedy wydawało się, że Lechowi wreszcie się uda. Że wreszcie dopisuje mu szczęście. Jednak gospodarze też byli zainteresowani przełamaniem swojej fatalnej passy meczów na własnym boisku. Do straty gola niemal nie wypuszczali Lecha z jego połowy, a przynajmniej dwa razy "Kolejorza" od straty gola ratował cud.

Gol Sasina sprawił jednak, że zespół Michniewicza przestał wreszcie kusić los i sam zaczął nacierać. - Jedni grają, a drudzy strzelają gole - trafnie podsumował wydarzenia z pierwszego kwadransa jeden z kibiców Odry.

Po jego upływie jednak lechici byli już drużyną lepszą. Para stoperów Paweł Wojtala - Mariusz Mowlik wygrywała wszystkie pojedynki główkowe w polu karnym. Tych nie brakowało, bo pomocnik Odry Wojciech Grzyb wyjątkowo chętnie dośrodkowywał piłkę po swoich rajdach prawą stroną boiska.

Niezmordowany Krysiński był jednak bliski tego, by podarować Lechowi drugiego gola. W 19. min Krzysztof Gajtkowski zabrał mu piłkę, odegrał do Piotra Reissa, który minął jeszcze Marcina Dymkowskiego, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Pawełkiem.

Super... Gajtek

Po pierwszej połowie poznaniacy prowadzili, choć nie ustrzegli się kilku poważnych błędów. To, co uszło im płazem przed przerwą, nie udało się w drugiej części. Odra zagrała zdecydowanie lepiej. Przynajmniej na tle piłkarzy Lecha, którym ubywało sił. W ich grze coraz więcej było niedokładności, spóźnionych interwencji. Nie miał się też kto uganiać za szybkim i zwinnym Piotrem Rockim, który kilka razy uciekł obrońcom Lecha - dwukrotnie skończyło się to golami dla Odry.

Nie najgorsze wrażenie z pierwszej części lechici zburzyli w ciągu zaledwie kilku minut. "Kolejorz" był wtedy niczym osłabiony organizm, który nawet drobna infekcja potrafi zwalić z nóg. A że nie jest łatwo znów się podnieść, przekonaliśmy się kilkadziesiąt sekund po wyrównującej bramce. Wówczas to Michał Goliński silnie strzelił na bramkę, Pawełek nie potrafił utrzymać piłki w rękach i ta trafiła pod nogi Gajtkowskiego. Napastnik Lecha stał przed bramką, miał przed sobą leżącego bramkarza Odry i... podał piłkę do Reissa, który przegrał przepychankę z obrońcą Odry.

To przerażające, co dzieje się z Gajtkowskim! Kibice Odry pamiętają go jeszcze z dobrych występów w GKS Katowice i obawiali się jego występu w Wodzisławiu. "Gajtek" pokazał, że w Lechu coraz mocniej pracuje nad wizerunkiem napastnika-partacza. W sobotę dopisał do tej pracy kolejny akapit. Po meczu szybko uciekł do autokaru...

Z każdym można przegrać

Lech przegrał w ekstraklasie trzeci mecz z rzędu z drużyną, która - tak jak on - przechodzi kryzys. I to ona przełamała się kosztem drużyny Michniewicza. To nie koniec złych wiadomości. Czwartą żółtą kartkę w sezonie dostał w Wodzisławiu Madej i to w momencie, gdy była już zgłoszona zmiana dla niego! Prawy pomocnik nie zagra w niedzielę z Legią Warszawa.

Czy w tym wyjątkowym spotkaniu lechici wreszcie się przełamią? Na ten pojedynek kibice przygotowują piłkarzy i Michniewicza już od kilku tygodni: - Możecie przegrać z wszystkimi, ale nie z Legią w Poznaniu.

Pierwsza część na razie się zgadza...

Odra i jej koszulki

Stroje piłkarzy z Wodzisławia sprawiają sporo kłopotów sędziom. Wiosną w Poznaniu arbiter meczu z Lechem nie zgodził się, by Odra zagrała w swoich granatowych strojach i jej zawodnicy musieli wystąpić w pomarańczowych kamizelkach treningowych. Już w tym sezonie po boisku biegały dwie drużyny w strojach Odry Wodzisław. Oto bowiem Zagłębie Lubin musiało pożyczyć od Odry jej komplet meczowy, bo pomarańczowe stroje przywiezione przez lubinian - zdaniem sędziego - nie różniły się od czerwonych ubiorów gospodarzy. Wreszcie w sobotę Lech musiał sięgnąć po swój zestaw rezerwowy - żółte koszulki, niebieskie spodenki i getry.

Strzelcy bramek

Odra: Rocki (53.i 67., obie po zagraniach Grzyba), Grzyb (57., z rzutu karnego po zagraniu ręką Wojtali)

Lech: Sasin (15., bez asysty)

Składy

Odra: Pawełek - Myszor (83. Woś), Krysiński, Dymkowski, Szary - Grzyb, Zganiacz Ż (83. Muszalik), Malinowski, Rocki Ż - Kubisz (64. Masłowski), Szewczuk.

Lech: Piątek - Wójcik, Mowlik, Wojtala, Kaczorowski - Madej Ż (72. Topolski), Majewski, Michał Goliński (72. Mirosław Goliński), Sasin Ż - Reiss, Gajtkowski (76. Pontus)

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin)

Widzów 2,1 tys. (40 kibiców Lecha)

Odra - Lech

dla Gazety

Czesław Michniewicz

trener Lecha Poznań

Już od kilku spotkań konferencję rozpoczynam tradycyjną formułą "gratuluję trenerowi przeciwnika zwycięstwa". Nic chciałbym już tego dłużej powtarzać. Zaczęliśmy dobrze, strzeliliśmy bramkę, a potem mieliśmy jeszcze okazje do podwyższenia wyniku. Niestety ani Gajtkowski, ani Sasin nie trafili do bramki. Po przerwie szybko stracony gol, po ewidentnym błędzie obrony, a potem przypadkowy, ale słuszny rzut karny i w ciągu kilku minut losy meczu odwróciły się w drugą stronę.

Ryszard Wieczorek

trener Odry Wodzisław

Ja też nie miałem okazji zbyt często przyjmować gratulacji za wygraną. Też dawno u siebie nie wygraliśmy. W końcu, wreszcie się udało. W drugiej połowie to już było to, co zespół potrafi grać. Zagraliśmy piłkę bieganą, a nie jak sparaliżowani.

Chłopcy czuli, że mają przeciwnika w garści i potrafią zmienić losy meczu. Rzadko kogoś wyróżniam, ale dziś Wojciech Grzyb przez cały mecz biegał i dogrywał piłki, że aż palce lizać.

Piotr Reiss

kapitan Lecha

To już woła o pomstę do nieba. Nie można tak zagrać drugiej połowy, jak myśmy to zrobili. Zupełnie co innego założyliśmy sobie w przerwie, a co innego wyszło. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Odra ruszy na nas w drugiej połowie, ale nasza doświadczona obrona za szybko dopuściła do straty dwóch bramek. My z kolei mieliśmy utrzymać piłkę z przodu, ale nic z tego nie wychodziło. Przy 1:1 Krzysiek Gajtkowski miał idealną okazję. W takiej sytuacji napastnik musi myśleć tylko o zdobyciu bramki, a nie podawaniu piłki. Żal mi Krzyśka, bo jest załamany swą formą. Gdyby miał choć trochę więcej pewności siebie, to uderzyłby i byłby gol.

Nie wiem, kiedy wyjdziemy z tego kryzysu. Nie mam już słów. Powinniśmy wziąć się w garść, skonsolidować jako zespół i każdy z nas musi się zastanowić, co zrobić, by wnieść do drużyny swoje najlepsze walory. A tak popełniamy indywidualne błędy i zawsze musimy gonić wynik. Nie pozostaje nam nic innego, jak szukać punktów już w kolejnym meczu z Legią.

not. pele

Mówi strzelec bramki dla Lecha Paweł Sasin

Coś w nas pękło

Piotr Leśniowski: Zdobył Pan pięknego gola i gdyby skończyło się na 1:0 dla Lecha, byłby Pan bohaterem meczu.

Paweł Sasin: W pierwszej połowie z naszą grą było już nieźle. Strzeliliśmy bramkę, było jeszcze kilka okazji, pokazaliśmy kilka kontr rozegranych z pierwszej piłki. W obronie graliśmy blisko siebie, dobrze się asekurowaliśmy i to przynosiło efekty - nie pozwoliliśmy Odrze na rozwinięcie gry skrzydłami. W porównaniu z tym, co było ostatnio, to już naprawdę wyglądało bardzo dobrze.

Bramka była bardzo efektowna - precyzyjny lob z 30 m....

- Bardzo się cieszę, bo to mój pierwszy gol w ekstraklasie. Piłka spadła mi pod nogi, widziałem, że bramkarz wyszedł daleko od bramki. Specjalnie nie mierzyłem, sam byłem zaskoczony, że piłka wpadła do siatki.

Co w taki razie stało się z Wami po zmianie stron?

- Zeszliśmy na przerwę i myśleliśmy, że wszystko jest OK. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie Odra na nas siądzie. Trener mówił nam, żebyśmy byli na to przygotowani. Wydawało się w szatni, że jesteśmy na to przygotowani, a jednak coś w nas pękło. Trudno tak na gorąco ocenić, może na początku drugiej części byliśmy za mało skoncentrowani? Oni strzelili bramkę, poszli za ciosem, padła druga, trzecia i potem kontrolowali już wydarzenia na boisku, grali spokojnie. Nam ciężko było to zmienić, choć walczyliśmy do końca.

Jest nadzieja, że w kolejnych meczach ta walka przełoży się wreszcie na punkty?

- Teraz czeka nas pojedynek z Legią. A wiadomo, jaki to jest mecz dla kibiców. Będziemy starali się za wszelką cenę przełamać właśnie w tym spotkaniu. To byłoby wspaniałe. Będziemy walczyć do upadłego, gryźć trawę, by wygrać. Szczególnie dla naszych fanów, którzy są wspaniali, wszędzie za nami jeżdżą, choć ostatnio strasznie ich zawodzimy, nie dajemy powodów do radości.

Swoimi występami pokazuje Pan, że nie tak trudno jest przejść z III ligi do ekstraklasy i być w niej wyróżniającym się piłkarzem Lecha.

- Czy nie jest trudno? Sam nie wiem. Gra w Poznaniu to dla mnie ogromna szansa, bo na razie jestem tylko wypożyczony na rok. Bardzo się staram wykorzystać ją i dalej się rozwijać. A czy jestem wyróżniającym się zawodnikiem, to tego bym nie powiedział, bo wszyscy gramy słabo. Tak samo i ja zawodzę.

Kibice wybrali jednak Pana na najlepszego piłkarza sierpnia w Lechu...

- Bardzo się z tego cieszę, że mają o mnie takie zdanie. Staram się jak najlepiej, bo dla graczy w moim wieku występy w ekstraklasie to marzenie, szczególnie w Poznaniu.

Rozmawiał Piotr Leśniowski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.