Przed meczami Odra - Lech i Pogoń Szczecin - GKS Katowice

Piłkarze GKS-u Katowice na sobotni mecz z Pogonią w Szczecinie wybiorą się pociągiem. - To szybsze, wygodniejsze i tańsze - przekonuje Piotr Dziurowicz, prezes GKS-u.

Czy Odra odczaruje wreszcie swój stadion, na którym przegrywa mecz za meczem? Sobotnia gra z Lechem to chyba wymarzona okazja. - Czyjaś zła passa się skończy... Jestem przekonany, że nasza - uśmiecha się Piotr Rocki, piłkarz z Wodzisławia.

Przed sezonem Rocki miał propozycję podpisania kontraktu właśnie z Lechem. - Nigdy bym nie przypuszczał, że będzie mu się grało tak ciężko. Mają dobry skład, pewnie zaraz się przełamią i pójdzie im z górki. Mam jednak nadzieję, że dopiero po meczu z nami - dodaje.

Po spotkaniu z Lechem Odrę czekają niezwykle ciężkie mecze z Groclinem Dyskobolią i Wisłą Kraków. - Dlatego musimy wygrać, bo potem o punkty będzie bardzo ciężko. Gramy nieźle w ataku, strzelamy sporo bramek. Popełniamy jednak błędy w obronie i w konsekwencji punkty nam uciekają. Jeżeli zagramy uważnie w tyłach i będziemy zdyscyplinowani taktycznie, to z Lechem wygramy - zapewnia Rocki.

Ciekawostką jest, że każdy, kto kupi bilet na sobotnie spotkanie, otrzyma specjalny kupon uprawniający do tankowania ze zniżką na stacjach Statoil. Początek meczu o godz. 18.

Ekipa "Gieksy" na mecz z Pogonią w Szczecinie jedzie pociągiem. Dla piłkarzy to nowość, bo dotychczas podróżowali autokarami. - Podróż pociągiem trwa zaledwie siedem godzin, a autobusem musielibyśmy jechać przynajmniej dziesięć. Do tego kierowcy autobusów mają pewne limity czasu pracy, więc trzeba robić przerwy albo zatrudnić dwóch kierowców. W pociągu takich problemów nie mamy - tłumaczy prezes klubu Piotr Dziurowicz. - Chłopcy nie będą musieli siedzieć kilka godzin ze zgiętymi nogami. W pociągu mogą je swobodnie wyprostować - dodaje trener Wojciech Borecki.

Katowiczanie w podróż wybierają się już dziś rano. - O godz. 17 przeprowadzimy rozruch na stadionie Pogoni - mówi Borecki.

W sobotę nie zagrają Mieczysław Agafon i Roman Madej, którzy kilka dni temu zatruli się. - To była prawdopodobnie grypa żołądkowa. Dobrze, że wirus nie rozprzestrzenił się - mówią w klubie. W wyjściowym składzie na pewno nie znajdzie się Łukasz Nawotczyński, który w środowym meczu Pucharu Polski ze Skalnikiem Gracze powrócił na boisko po trzymiesięcznej przerwie. - Nie mogę go na razie zbyt mocno eksploatować - mówi Borecki.

Liczba GKS

3 - w tylu meczach (dwóch ligowych i jednym pucharowym) bramkarz GKS-u Mateusz Sławik nie puścił gola. - Spora w tym zasługa naszej obrony. Na boiskach pierwszoligowych czuję się coraz pewniej. Wierzę, że ta seria nie zakończy się w Szczecinie - podkreśla piłkarz.

rg

gk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.