Trener Atlasu Marek Cieślak: Będziemy się bawić

Żużel n - Nie widzę powodów, by naciskać na chłopaków i mówić: ?Musicie zdobyć złoto?. Nawet jak przegramy w Tarnowie, to i tak... będziemy trzy dni wracać do Wrocławia. Nikt nie zakłóci nam zabawy po tak udanym sezonie - mówi trener żużlowców Atlasu Marek Cieślak

Przed trzema laty ekipa Atlasu bardzo blisko była złotego medalu DMP, wówczas przegrała w kończącym sezon, decydującym meczu z Apatorem w Toruniu 42:48. Trener Marek Cieślak bardzo przeżywał tamto spotkanie. Przed ostatnim biegiem, kiedy to Ułamek i Hancock przyjechali za plecami Rickardssona i Jagusia... przeżegnał się nawet pod taśmą startową. Teraz zapewnia jednak, że do meczu w Tarnowie on i jego zespół podchodzą na luzie. Jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się już za cztery dni.

Jakub Michalak: Jak podchodzi Pan do meczu z Unią? Znów o losach tytułu, tak jak przed trzema laty, gdy jeździliście w Toruniu, rozstrzygnie jeden mecz.

Marek Cieślak (trener Atlasu Wrocław): Na luzie. Wcale nie myślę o złotym medalu, chcę tylko, by moi zawodnicy pojechali w niedzielę jak najlepiej. Po prostu jest to kolejny mecz ligowy i nie ma sensu sztucznie podnosić ciśnienia. Z doświadczenia wiem, że to tylko przeszkadza. Poza tym w zespole z wyjątkiem Drabika i Hancocka mamy samych młodych chłopaków. Po co ich dodatkowo "grzać"? Tydzień temu żyłem tylko spotkaniem z Częstochową, wtedy nie myślałem, co będzie w ostatniej kolejce w Tarnowie. Teraz koncentruję się na meczu z Unią, ale tak, jak mówię, to tylko kolejne spotkanie. Nie można o nim za dużo myśleć, bo wtedy można tylko zgłupieć. Trzeba podejść do tego normalnie.

Czy problemem dla Atlasu może być trudna, brunatna nawierzchnia tarnowskiego toru?

- To nie jest żaden trudny tor! Jest taki sam, jak inne. Po prostu jeżdżą na nim świetni żużlowcy, bo Gollob i Rickardsson to przecież ścisła światowa czołówka. A ponieważ w Tarnowie startują co tydzień, są lepiej "wjeżdżeni" w tę nawierzchnię. To wszystko.

Unia dla wielu obserwatorów jest zdecydowanym faworytem niedzielnej konfrontacji.

- Zawsze mamy jakieś szanse, przecież oni pojadą bez kontuzjowanego Kołodzieja. Ale oczywiście ja zdaję sobie sprawę, że Tarnów nie przegrał jeszcze u siebie. Że to on jest faworytem i że to on musi się sprężać. Przy okazji proszę jednak zwrócić uwagę, że nasz zespół też już na ten moment osiągnął wspaniały wynik. Przed sezonem jakikolwiek medal każdy kibic z Wrocławia wziąłby w ciemno. Mówiono, że nie wejdziemy do play off, a tymczasem mamy srebro. Dlatego nie widzę powodów, by naciskać na chłopaków i mówić: "Musicie zdobyć złoto". Nawet jak przegramy w Tarnowie, to i tak... będziemy trzy dni wracać do Wrocławia. Nikt nie zakłóci nam zabawy po tak udanym sezonie.

Hancock przyleci ze Stanów Zjednoczonych w dniu meczu w Tarnowie. Czy to nie jest dla Pana problem?

- Ale Hancock bez przerwy przylatuje w dniu meczu.

Teraz jednak przyleci ze Stanów Zjednoczonych. Istnieje chyba obawa, jak wytrzyma zmianę czasu, trudy podróży?

- On jest do tego przyzwyczajony i nie ma sensu robić z tego problemu. Przecież nie sprowadzimy go cztery dni przed meczem do Wrocławia. Po co? Żeby tu trenował, skoro i tak cały czas jeździ.

Czy planuje Pan jakieś specjalne przygotowania do tego meczu?

- Tak, obowiązkowe skoki na bungy [śmiech]. Oczywiście żartuję. Nie widzę powodów, by organizować jakieś ekstraprzygotowania. Przecież we wtorek i w środę czterech moich zawodników jeździ w Szwecji [Hancock, Gapiński, Hampel, Miśkowiak - red.]. Mam ich "dobić" dodatkowymi treningami. Przed wygranymi meczami w Lesznie i z Częstochową w ogóle nie trenowaliśmy na torze. Dałem chłopakom odpocząć i to przyniosło efekty. Teraz jedynie w piątek pojeździmy sobie na Olimpijskim. Ale tak bardziej rozrywkowo.

Prognozy pogody na niedzielę są fatalne. Podobno ma padać.

- Bardzo dobrze. Im gorzej, tym lepiej... dla nas. Unia może mieć wtedy problemy z przygotowaniem toru pod swój zespół.

Czy po sezonie, bez względu na to, jaki medal zdobędzie Atlas, pozostanie Pan we Wrocławiu?

- Na razie koncentruję się na meczu w Tarnowie. O tym, co będzie po sezonie, porozmawiamy po sezonie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.