GKS Bełchatów - Zagłębie Sosnowiec 2:1

GKS Bełchatów przynajmniej przez weekend będzie liderem drugiej ligi. Zawdzięcza to przede wszystkim szczęściu, bo wszystko wskazywało na to, że mecz z Zagłębiem Sosnowiec zakończy się remisem

Mimo że to już dziewiąta kolejka, trenerzy obu drużyn postanowili się zaskoczyć. Szkoleniowiec gości Krzysztof Tochel wybrał taktykę z pięcioma obrońcami, z których dwóch włącza się w akcje ofensywne. Mariusz Kuras, opiekun gospodarzy, wystawił w podstawowym składzie Tomasza Augustyniaka, który w tym sezonie nie zagrał w lidze nawet minuty. Na lewej stronie pomocy zagrał za to nominalny obrońca Jacek Popek. W porównaniu z poprzednim spotkaniem w zespole gospodarzy nastąpiła jeszcze jednak zmiana - Grzegorz Król zastąpił Radosława Matusiaka - ale akurat tej zmiany należało się spodziewać, bo najlepszy strzelec GKS wyleczył właśnie kontuzję.

Przynajmniej do przerwy lepszym strategiem okazał się Kuras, bo piłkarz, na którego niespodziewanie postawił, dał GKS prowadzenie. W 15 min bełchatowianie wykonywali rzut wolny za faul Marcina Drzymonta na Dariuszu Pawlusińskim. Piłkę ustawioną blisko narożnika pola karnego uderzył Augustyniak i pokonał Grzegorza Kurdziela.

Nie oznacza to, że piłkarze Zagłębie nie zagrażali gospodarzom. Już w 1 min sosnowiczanie mogli strzelić gola po dośrodkowaniu z prawej strony Dawida Skrzypka i uderzeniu głową Mariusza Ujka. Dobrze spisał się jednak Aleksander Ptak, który pewnie złapał piłkę. W 29 Ptaka zaniepokoił Jarosław Rak, ale bramkarz GKS wybił piłkę na róg. Tę akcję poprzedziła kontra gospodarzy - podanie Janusza Dziedzica i strzał nad poprzeczką Łukasza Garguły. Zagłębie mogło wyrównać także w 37 min po centrze Skrzypka i uderzeniu Tomasza Łuczywka, jednak Ptak znów wykazał się refleksem. Nie miał jednak szans przy uderzeniu Marcina Lachowskiego tuż przed przerwą. Sędzia odgwizdał jednak zagranie ręką zawodnika gości i gola nie uznał.

Były to wszystkie wydarzenia, które przykuły uwagę kibiców w pierwszej połowie. Przez większą jej część piłkarze walczyli najczęściej w środku pola. Czasem nawet wręcz, co zakończyło się żółtą kartką dla Rafała Berlińskiego za przepychankę z Mariuszem Ujkiem. Warto dodać, że obaj nie przebierają w środkach. Dla Berlińskiego było to czwarte upomnienie w tym sezonie, a Ujek wrócił właśnie po pauzie za czerwoną kartkę.

Po zmianie stron Zagłębie znów trafiło do siatki, ale Skrzypek był na pozycji spalonej. Jednak do trzech razy sztuka... Gol dla gości wisiał w powietrzu i w 63 min Lachowski pokonał w końcu Ptaka. Po zagraniu z autu trzech bełchatowian nie trafiło w piłkę, co bezlitośnie wykorzystał pomocnik gości. Niewiele brakowało, a goście wyszliby na prowadzenie. W 66 min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do piłki nie zdążył Daniel Treściński, a miał przed sobą pustą bramkę. Dwie minuty później groźnie uderzał Skrzypek i Ptak ratował się wybiciem piłki na siódmy dla gości róg. Kwadrans przed końcem w poprzeczkę trafił Przemysław Pitry.

Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, na co wskazywał przebieg gry, Radosław Matusiak dośrodkował z prawej strony, a stojący w polu karnym Garguła nie dał szans Kurdzielowi.

STRZELCY BRAMEK

GKS: Augustyniak (15.), Garguła (77.).

Zagłębie: Lachowski (63.).

Widzów: 4 tys.

SKŁADY

GKS: Ptak - Berliński Ż, Frohlich, Augustyniak Ż - Pawlusiński, Hinc Ż, Kuranty, Garguła (83. Wiechowski Ż), Popek (59. Kolendowicz) - Król, Dziedzic (74. Matusiak).

Zagłębie: Kurdziel - Rak, Malinowski (61. Chwalibogowski), Drzymont, Treściński, Łuczywek Ż - Skrzypek (85. Bała), Lachowski, Morawski (85. Bugaj) - Ujek, Pitry.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.