Przed meczem Radomiak - RKS, sobota, godz. 15.30

Drużyny zamykające tabelę drugiej ligi zmierzą się w sobotę w Radomiu

Oba zespoły łączy nie tylko to, że pochodzą z miast, których nazwy można łatwo pomylić - dwa lata temu reprezentacyjny wówczas bramkarz Adam Matysek był przekonany, że w ekstraklasie będzie występował w drużynie z Radomia. Oba kluby mają także ogromne kłopoty finansowymi i warunkowo zostały dopuszczone do rozgrywek. Zarówno w RKS jak i w Radomiaku dużo zmienia się wśród działaczy. W klubie z Radomska z funkcji prezesa zrezygnował Janusz Śliwakowski, ale po miesiącu zmienił decyzję. W Radomiaku prezesem przestał być Wiesław Pietrzyk i na razie nie ma zamiaru zmieniać zdania.

W składzie Radomiaka znani zawodnicy to Krzysztof Pyskaty (ŁKS, Śląsk Wrocław), Mirosław Siara (Amica Wronki) i Jacek Kacprzak (Legia Warszawa, Groclin Grodzisk, Stasiak Opoczno. Reszta graczy jest dość anonimowa. W RKS większość piłkarzy z podstawowego składu ma za sobą występy w ekstraklasie.

- Teoretycznie jesteśmy lepsi, ale nazwiska nie grają. Jedziemy pełni obaw, zwłaszcza jeśli chodzi o postawę sędziów. Poza tym nie jesteśmy do końca zadowoleni ze swojej formy. Zła sytuacja finansowa klubu ma też wpływ na naszą postawę na boisku. Liczę jednak, że wreszcie karta się odwróci i wygramy - twierdzi Rafał Dopierała, pomocnik RKS.

Trener gospodarzy docenia rywali: - Siła uderzeniowa przeciwnika budzi respekt - mówi Jan Makowiecki. - Nie możemy się jednak przestraszyć, a ostatni mecz w Ostrowcu udowodnił, że potrafimy grać w piłkę. Gdyby tak jeszcze uśmiechnęło się do nas szczęście. Dla obu zespołów będzie to mecz o przetrwanie. Porażka bowiem może oznaczać spadek w ligowy niebyt na długo.

Makowiecki to kolejna osoba, która łączy oba kluby. W poprzednim sezonie wspólnie z Józefem Antoniakiem prowadzili RKS. Teraz Makowiecki jest trenerem Radomiaka, a Antoniak jego doradcą.

Mimo że radomszczanie zagrają na wyjeździe, to wydają się być faworytem pojedynku. W tym sezonie na boiskach rywali wywalczyli trzy punkty, a u siebie tylko jeden. W roli gości zdobyli też więcej goli (siedem) niż u siebie (cztery). Niestety przez najsłabszą w II lidze obronę (straconych 18 bramek) nie udało się wywieźć korzystnego rezlutatu ani z Bełchatowa (porażka z GKS 2:4) ani z Gdyni (2:3 z Arką).

- Jeśli utrzymamy skuteczność z wyjazdów i wreszcie skończą się proste błędy, stać nas na trzy punkty. Na szczęście w drużynie nie ma kłopotów zdrowotnych - dodaje Dopierała.

Copyright © Agora SA