GKS Bełchatów jedzie do Gliwic (sobota godz. 15.30)

W sobotnim meczu z Piastem pod znakiem zapytania stoi występ najlepszego strzelca GKS Bełchatów

Napastnik GKS Grzegorz Król ma lekką kontuzję mięśnia przywodziciela. - Z tego powodu Grzegorz trenuje na 50 procent - mówi Mariusz Kuras, trener bełchatowian. - Jest jednak szansa, że mimo to w Gliwicach wybiegnie na boisko.

Gdyby tak się nie stało, brak Króla byłby dla GKS dużym osłabieniem. Tym bardziej, że Piast gra defensywną piłkę i trudno im strzelić bramkę. - To typowa śląska drużyna. Grają siłowo koncentrując się na obronie - opowiada Kuras, który widział Piast w ostatnim meczu w Kielcach. Gliwiczanie przegrali tam 0: 2. - Bardzo rzadko przeprowadzają akcje ofensywne szukając szans w kontratakach. Dlatego trzeba szybko strzelić im bramkę, żeby się odkryli.

W tym elemencie Grzegorz Król wydaje się być niezastąpiony. Przypomnijmy, że w tegorocznych rozgrywkach strzelił on już cztery gole. Na szczęście GKS ma szeroką kadrę. Trener planuje, że jeśli spełni się czarny scenariusz o absencji Króla, zastąpi go w ataku Radosław Matusiak albo Maciej Kaczorowski.

O tym, że potrafi strzelać bramki, przypomniał sobie w ostatnim meczu z RKS Radomsko Łukasz Garguła. To m.in. jego dwa gole zdecydowały o zwycięstwie w derbach 4:2. Również dzięki nim pomocnik został zauważony przez trenera kadry B Edwarda Klejdnista, który powołał go na mecz z Turcją.

Bez kalkulacji

Jacek Grabarski: - Jest pan zadowolony z występu przeciwko Turkom?

Łukasz Garguła: - Trener zdjął mnie z boiska po 53 minutach gry. Bardzo mi zależało żeby się pokazać dobrymi zagraniami, dryblingami, ale byłem za bardzo spięty. To był mój pierwszy występ w kadrze. Liczę jednak, że trener da mi jeszcze szansę, bo druga reprezentacja, to doskonała odskocznia do pierwszej drużyny. Bardzo chciałbym kiedyś w niej zagrać.

Na pewno będzie o to łatwiej, kiedy będzie Pan grał w pierwszej lidze...

- O tak. Bardzo nam zależy na awansie i do każdego meczu przystępujemy bardzo zdeterminowani. Nie wyobrażam sobie, żeby inaczej było w Gliwicach. Nic nie kalkulujemy, na pewno zagramy o zwycięstwo.

Po pierwszych meczach już widać, że trzy czołowe drużyny odrywają się od reszty stawki.

- To nie jest duża przewaga, bo cztery punkty, a do końca sezonu jeszcze wiele spotkań. Ale rzeczywiście da się zauważyć, że powoli krystalizuje się czołówka. Dla wszystkich jest zaskoczeniem, że są w niej dwa beniaminki. Jednak nie oglądamy się na nich, gramy swoje.

Rozmawiał Jacek Grabarski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.