Rozmowa z kajakarzem z Nowego Chechła Tomaszem Wylenżkiem, który zdobył olimpijskie złoto dla Niemiec

To było moje pięć minut - opowiada kajakarz, który w barwach Niemiec zdobył złoty medal olimpijski w Atenach. We wtorek odwiedził rodzinne Nowe Chechło

Wylenżek urodził się i wychował w Nowym Chechle, niewielkiej wiosce koło Świerklańca. Przed czterema laty wyjechał stąd do Niemiec, dostał obywatelstwo tego kraju. Niedawno, w parze z Christianem Gille, wywalczył w Atenach złoty medal w wyścigu kanadyjkowym. Rozmawialiśmy wczoraj na tarasie przed domem jego dziadków. Tomek to sympatyczny, otwarty młody człowiek. Po polsku mówi płynnie, choć z silnym śląskim akcentem. Naszej rozmowie przysłuchiwała się jego niemiecka dziewczyna Gritt. - Czeszcz, jak sze masz - przywitała się łamaną polszczyzną.

Piotr Płatek: Nie mógł Pan tego złota wywalczyć pod polską flagą?

Tomasz Wylenżek: Bardzo chciałem. Przed pięciu laty jeszcze jako junior w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Wałczu spisywałem się tak dobrze, że miałem wielką szansę, by pojechać na mistrzostwa świata. Trener mnie jednak nie wybrał. Zdecydowały układy, pojechał kto inny. Było to bardzo przykre.

I to przesądziło o wyjeździe do Niemiec?

- Tam miałem mamę, która mieszkała za granicą już od lat. Przesądziła też znakomita niemiecka organizacja, solidność, pracowitość. Tam znalazłem wzorce, które mnie motywowały do jeszcze większego wysiłku. Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy widziałem, jak mistrz świata Lutz Liwowski trenuje od świtu, potem osiem godzin pracuje, a następnie znowu jest na treningu. To był dla mnie doping.

Jakie to uczucie stać na najwyższym stopniu olimpijskiego podium?

- To pytanie zadawano mi już wielokrotnie. Wtedy płakałem, bo przypomniałem sobie ile wyrzeczeń kosztowała mnie ta wspaniała chwila. Warto było. Ten dzień należał do mnie, byłem na ustach całych Niemiec. Wszyscy o mnie mówili, na każdym telewizyjnym kanale było o nas głośno. Mam dopiero 21 lat, a tu już taki sukces.

Na olimpiadzie była okazja spotkać te najsławniejsze gwiazdy?

- Nie tylko widziałem, ale i zrobiłem sobie z niektórymi zdjęcia. Mam wspólne fotki m.in. ze znakomitym pływakiem Michaelem Phelpsem oraz słynnym sprinterem Maurice'em Greenem.

Polscy sportowcy za złote medale mieli obiecane ponad sto tysięcy złotych i samochód na dokładkę. Pan pewnie też na złocie dobrze wyszedł?

- W Niemczech nie było aż takich nagród. Dostałem 15 tysięcy euro, a o żadnych samochodach nie ma mowy. Może to i dobrze. Zauważyłem, że ci którzy koncentrowali się na pieniądzach, kiepsko potem na tym wychodzili. Pieniądze nie mogą przysłonić celu, a wielu tak się właśnie zdarzyło.

Jak długo będzie Pan w Polsce?

- Zostanę tu tydzień. Przyjechałem razem ze swoją dziewczyną Gritt, która też pływa na kajakach w tym samym klubie co ja, w Essen. Chcę odwiedzić starych kolegów, spędzić czas z dziadkiem i babcią, którzy mnie wychowali.

Z Polską zerwał Pan na zawsze?

- Nigdy nie zerwę! Tu są przecież moje korzenie. Zamierzam kupić działkę w rodzinnych stronach, może w przyszłości tu zamieszkam. A Gritt już mi powiedziała, że jeśli bardzo będę pragnął wrócić do Polski, to ona zamieszka tu ze mną.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.