Stal Rzeszów - Motor Lublin 3:1 (2:0)

PIŁKA NOŻNA. III liga. W pojedynku dwóch kandydatów do awansu górą piłkarze Stali. Rzeszowianie odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie prezentując wreszcie składną i ciekawą grę. Ocenę obniża im ostatnie 20 minut meczu, w których wyraźnie spuścili z tonu i dali pograć rywalowi.

Pierwsza połowa zdecydowanie należała do stalowców. Już początkowe fragmenty gry wskazywały, że gole są tylko kwestią czasu. Rzeszowscy kibice na bramkę czekali do 18. minuty. Na lewej stronie boiska wślizgiem piłkę wywalczył Paweł Kloc, wbiegł w pole karne, a próbujący ją odzyskać Artur Ryczek nieprzepisowo powstrzymał kapitana Stali. - Zderzyliśmy się i razem upadliśmy na boisko. Karnego nie było - zarzekał się po meczu obrońca Motoru. Krakowski sędzia uważał inaczej i wskazał na jedenastkę. Ku zdziwieniu kibiców do piłki podszedł Mateusz Rzucidło, który w inaugurującym sezon meczu z Wisłą II Kraków nie wykorzystał jedenastki. - Na przedmeczowej odprawie zdecydowaliśmy, że ja będę wykonywał ewentualnego karnego. Tak na przełamanie - opowiadał później. Przełamanie się udało, po mocnym strzale w prawe "okienko" bramki Motoru gospodarze prowadzili 1:0.

Pięć minut później Stal powinna wygrywać już dwoma bramkami. Szybką kontrę świetnie wyprowadzili Karol Wójcik z Marcinem Imiołkiem. Po podaniu tego drugiego Krzysztof Szymański znalazł się sam przed bramkarzem Motoru, ale w pełnym biegu fatalnie spudłował.

Co nie wyszło Szymańskiemu udało się w 31. minucie Sławomirowi Szelidze. Stalowcy wzorowo rozegrali piłkę na lewym skrzydle, Daniel Grębowski precyzyjnie dośrodkował na dalszy słupek bramki gości, a tam niepilnowany Szeliga pewnym strzałem głową podwyższył na 2:0. - Daniel zagrał idealnie, a ja tylko przyłożyłem głowę i piłka znalazła się w siatce - mówił rzeszowski zawodnik, który jeszcze w sierpniu przebywał na testach w Lechu Poznań i Amice Wronki. - Sprawa nie jest zamknięta, zobaczymy co będzie dalej. W tej chwili bliżej jest do Amiki - przyznał po meczu Szeliga.

Przed przerwą rzeszowianie kilkakrotnie próbowali zaskoczyć Bartosza Rachowskiego. Dwukrotnie po ładnych, indywidualnych akcjach Wójcik decydował się na uderzenia, które przechodziły jednak nad bramką. Zaskoczyć bramkarza gości starał się Kloc, ale wyraźnie nie miał dnia do strzałów z rzutów wolnych.

W tej części gry akcje często przerywano faulami i arbiter z Krakowa co chwilę sięgał do kieszeni po kartki. Rywale z Lublina nie potrafili zagrozić Rafałowi Pomiankowi. W kierunku jego bramki nie oddali ani jednego strzału. Próbowali jedynie wrzucać piłkę w pole karne, ale to nie przynosiło żadnego rezultatu, bo obrońcy Stali byli tam gdzie trzeba.

Na taki obraz gry duży wpływ mieli też dwaj defensywni pomocnicy Kloc i Mateusz Kędzior, którzy przechwytywali wiele piłek i nie dali pograć rywalom w środku boiska. W przodzie piłkarze Stali grali szybko, z pierwszej piłki, znacznie lepiej jak w poprzednich meczach.

Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla gospodarzy. Szymański będąc w świetnej sytuacji strzelił płasko w bramkarza Motoru, piłka odbiła się jeszcze od Piotra Jaroszyńskiego i wpadła do siatki. - Nie zdążyłem zareagować. To działo się zbyt szybko - usprawiedliwiał się lubelski obrońca.

Za chwilę Szymański mógł bez pomocy piłkarzy Motoru zdobyć gola, ale jego mocny strzał pofrunął wysoko nad bramką.

Nic nie wskazywało na to, że podopieczni Jerzego Krawczyka nawiążą jeszcze w tym spotkaniu walkę. Dość niespodziewanie w 70. minucie zdobyli bramkę, której autorem był Konrad Nowak. - Dostałem bardzo dobre podanie, zobaczyłem że Pomianek wychodzi i strzeliłem mu między nogami - opowiadał napastnik gości. Od tego momentu lublinianie zaczęli bardzo śmiało sobie poczynać na boisku, a stalowcy dość biernie się temu przyglądali. - W pierwszej połowie straciliśmy dużo sił. Dlatego potem było ich mniej - uzasadniał tę sytuację Szeliga.

Goście cztery razy zagrozili bramce Stali. Najpierw uderzenie Przemysława Żmudy z 35 metrów z największym trudem obronił Pomianek. Potem Ryczek i Jakub Ławecki strzelali minimalnie niecelnie, a w 78. minucie Paweł Zajączkowski z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. - Szkoda, że zaczęliśmy grać dopiero po zdobyciu tego gola - stwierdził po meczu strzelec bramki dla Motoru.

W ostatnich minutach dobrą okazję dla gospodarzy miał Maciej Porada, ale piłka po jego strzale trafiła w boczną siatkę bramki Rachowskiego. W Stali na lewej obronie całe spotkanie rozegrał młodzieżowiec Krzysztof Sierżęga. - Jak na debiutanta zagrał poprawnie. Przy pomocy kolegów z obrony zdał egzamin pozytywnie - ocenił trener Adam Domaradzki.

W końcówce meczu w idiotyczny sposób chcieli o sobie przypomnieć pseudokibice Stali, którzy zamiast cieszyć się ze zwycięstwa nad wiceliderem, zaczęli demolować swój stadion. Ale na opisywanie tych wydarzeń szkoda papieru.

Noga nie zadrżała

Gabriel Waliszko: Motor pokonany i wyjeżdża z Rzeszowa bez punktów...

Mateusz Rzucidło, obrońca Stali: - Jesteśmy usatysfakcjonowani. Wygraliśmy bardzo ważny mecz z wiceliderem. Motor to zespół aspirujący do awansu, więc zwycięstwo bardzo cieszy.

Otwierającą wynik bramkę strzeliłeś z rzutu karnego. Wykonywałeś jedenastkę mimo, że na inaugurację z Wisłą jej nie wykorzystałeś...

- Na odprawie zdecydowaliśmy, że ja wykonam ewentualnego karnego. Żeby przełamać się po meczu z Wisłą. Noga nie zadrżała, podszedłem do piłki i strzeliłem. Cieszę się , że zdobyłem ważą bramkę, która otworzyła wynik meczu i uspokoiła grę.

Kiedy Motor strzelił bramkę wkradło się w waszą grę wiele chaosu. Dlaczego?

- To się wiąże z tym, że zespół który przegrywa 1:3 nie ma już nic do stracenia. Czy przegra dwoma czy trzema bramkami to już dla niego niewielka różnica. Goście postawili wszystko na jedną kartę i atakowali prawie całą drużyna. Dobrze, że nam udało się dowieźć to 3:1.

A jak skomentujesz wydarzenia na trybunach w końcówce meczu?

- Apeluję o to, by cieszyć się z głową. O rozsądny, sportowy doping. Wygrywamy ważny mecz, a tymczasem trwa demolowanie swojego stadionu. To głupota.

Zdaniem trenerów

Jerzy Krawczyk

Motor Lublin

Pierwsza bramka dla Stali ustawiła spotkanie. Do przerwy nie graliśmy tak jak ustalaliśmy przed meczem. Zawodnicy byli przygotowani na walkę przez 90 minut i w drugiej połowie mieli zmniejszyć straty. Jednak wiatr w plecy poczuli dopiero po zdobyciu gola. Było trochę za późno. Uważam, że wygrała drużyna bardziej zadziorna, cwana i mądrzejsza w środkowej strefie boiska.

Adam Domaradzki

Stal Rzeszów

W pierwszej połowie nasza gra mogła się podobać. Uzyskaliśmy szybko prowadzenie, dalej graliśmy konsekwentnie. Po zmianie stron goście wykazali wielką determinację, stworzyli kilka bramkowych sytuacji. W końcówce moi zawodnicy byli już trochę zmęczeni. Dokonaliśmy kilku zmian i wkradło się trochę nerwowości. Zawiodła też komunikacja. Reasumując, odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo.

not. gab

STAL RZESZÓW 3 (2)

MOTOR LUBLIN 1 (0)

STRZELCY BRAMEK:

Stal: Rzucidło (18. z karnego), Szeliga (31. głową), Jaroszyński (54. samob.).

Motor: Nowak (70.).

Widzów: 2500

SKŁADY:

* Stal: Pomianek - Szeliga Ż, Rzucidło Ż, Łuczyk, Sierżęga Ż - Kędzior, Kloc Ż - Imiołek (68. Rusin), Grębowski (61. Solarz), Szymański (76. Porada) - Wójcik Ż (81. Brożek).

* Motor: Rachowski - Maciejewski, Ryczek Ż, Jaroszyński, Żmuda - Syroka, Kucharski Ż (46. Zajączkowski), Maziarz (46. Ławecki), Wójcik (74. Kubiak) - Nowak Ż, Koczon.

Sędziował: Grzegorz Dubiel z Krakowa.

Copyright © Agora SA