Sześć bramek w meczu GKS Bełchatów z RKS Radomsko

Kibice, którzy przyszli na stadion w Bełchatowie nie mogli narzekać na brak emocji. Gospodarze wygrali, ale musieli się natrudzić

Mimo że RKS to najsłabsza drużyna z województwa łódzkiego, trzeci w tabeli GKS Bełchatów podszedł do derbów województwa z respektem dla rywala. Świadczy o tym choćby skład gospodarzy. Oprócz Grzegorza Króla w podstawowej jedenastce wybiegli piłkarze, którzy w poprzednim sezonie mieli okazję zmierzyć się z radomszczanami. Trener RKS nie miał takiego komfortu - na jego ławce siedziało o dwóch zmienników mniej.

Choć zdecydowanym faworytem byli podopieczni trenera Mariusza Kurasa, przez pierwszy kwadrans atakowały obie drużyny. Goście kilka razy przedostali się pod bramkę Aleksandra Ptaka, a najlepszą okazję miał Jacek Berensztajn, który bez namysłu uderzył zza pola karnego. Jego strzał był jednak tyleż silny, co niecelny. GKS zrewanżował się za to golem. W pole karne dośrodkował Robert Kolendowicz, piłkę opanował Jano Frohlich, a do bramki trafił Janusz Dziedzic. Zaledwie kilka chwil później omal nie padł drugi gol, ale piękny strzał Jacka Kurantego obronił Krzysztof Kozik.

Niestety, drugi kwardans był o wiele gorszy. Kibice byli mocno rozczarowani, bo jedyną atrakcją były silne strzały Roberta Kolendowicza, Andrzeja Bednarza i Łukasza Garguły, po których piłka przelatywała obok słupka. Przewagę mieli gospodarze, ale nie potrafili na przykład wykorzstać kontry pięciu na trzech (Dziedzic przewrócił się, podając piłkę). No i pod koniec pierwszej połowy za to zapłacili. W pole karne wbiegł Jarosław Lato, kopnął wzdłuż linii końcowej, ale piłkę wybił z bramki... Tomasz Żelazowski. W drugiej próbie strzał Rafała Dopierały zablokowali obrońcy, ale wobec uderzenia Jacka Berensztajna byli już bezradni.

Gości taki obrót sprawy satysfakcjonował, dla gospodarzy, którzy walcżą o ekstraklasę, remis na własnym boisku, to jak porażka. Aż trudno więc wyobrazić sobie, co działo się w obu ekipach, kiedy w 48 min Berensztajn po raz drugi skarcił byłych kolegów. Jak do tego doszło? Rafał Berliński przepychał się w narożniku pola bramkowego z Żelazowskim. Pozostali biernie przyglądali się temu, na ławce rezerwowych gości domagali się rzutu karnego, a największą przytomnością wykazał się Berensztajn, który nie dał szans Aleksandrowi Ptakowi.

Sensacja wisiała w powietrzu tylko przez 10 minut, bo niesygnalizowanym strzałem z 20 m popisał się Dariusz Pawlusiński, piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców gości i wpadła do bramki. Pomocnik GKS miał dużo szczęścia, bo przy linii bocznej stał już jego zmiennik Maciej Kaczorowski.

Ozdobą derbów był gol Łukasza Garguły z rzutu wolnego, który egzekwował niemal z narożnika boiska. Zdezorientowany Kozik przepuścił strzał w tzw. krótki róg. Radomszczanie mogli jeszcze doprowadzić do remisu, ale po strzale Radosława Kowalczyka piłkę z pustej bramki wybił Jacek Popek. Dobił ich bohater spotkania, czyli Garguła, który spokojnym strzałem wykończył kontratak swojej drużyny.

GKS BEŁCHATÓW - RKS RADOMSKO 4:2 (1:1)

1:0 - Dziedzic (13.). 1:1 - Berensztajn (43.). 1:2 - Berensztajn (48.). 2:2 - Pawlusiński (58.). 3:2 - Garguła (70.). 4:2 - Garguła (90.).

GKS: Ptak - Berliński, Frohlich, Popek - Pawlusiński (64. Kaczorowski), Hinc Ż, Kuranty, Garguła Ż, Kolendowicz (52. Wiechowski) - Dziedzic, Król (69. Matusiak).

RKS: Kozik - Stefańczyk (86. Unierzyski), Sadzawicki Ż, Kowalski - Krawiec (67. Kowalczyk), Bednarz Ż, Dopierała, Berensztajn, Lato - Jóźwiak, Żelazowski (81. Folc).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.