Rozmowa z Joanną Dworaczyk, kołową Politechniki Koszalin

PIŁKA RĘCZNA. Po wywalczeniu awansu skład koszalińskiej siódemki przeżył trzęsienie ziemi. Doszło wiele zawodniczek, a wśród nich reprezentacyjna kołowa. Joanna Dworaczyk powinna być liderką Politechniki

Jakub Lisowski: Odczuwa Pani presję działaczy i kibiców, którzy oczekują od Pani wysokiej formy?

Joanna Dworaczyk: Jeszcze nie, ale zdaję sobie sprawę, że wszyscy tu na mnie bardzo liczą. Na razie to mnie nie paraliżuje. Koncentruję się na spotkaniu w Elblągu.

Dlaczego wybrała Pani akurat Politechnikę?

- Propozycja od działaczy klubu była najbardziej konkretna dla mnie i męża [Dariusz Dworaczyk został drugim trenerem zespołu - red.]. Były inne oferty, nad którymi również zastanawiałam się. Miałam opory przed przyjściem do Koszalina, bo to beniaminek, a takie zespoły w ostatnich sezonach spadały z ekstraklasy. W dodatku to strasznie daleko od domu. Ale podjęłam to wyzwanie.

Na jak długo obowiązuje Panią kontrakt?

- Na rok i mam nadzieję, że zakończę sezon w ekstraklasie.

Zaaklimatyzowała się Pani w nowym otoczeniu?

- Tak. Początki były trudne, bo w przerwie letniej w kadrze nastąpiła duża rotacja. W innych zespołach trzon drużyny buduje się od kilku lat, a tu od kilku miesięcy. Z dnia na dzień będzie lepiej.

Na co stać zespół Politechniki?

- Na wiele niespodzianek. U siebie będziemy bardzo groźne dla każdego, mam także nadzieję, że zgodnie z powiedzeniem i ściany będą nam pomagać. Znacznie trudniej będzie w meczach wyjazdowych, bo wiele z dziewczyn nie ma ligowego ogrania. Czas pracuje na naszą korzyść.

Najsilniejsza strona zespołu?

- Wielka ambicja. Musimy i chcemy mocno walczyć w każdym meczu. Innych atutów nie zdradzę.

Przed sezonem większość zespołów wzmocniła swoje składy.

- Sytuacja przed tymi rozgrywkami jest zdecydowanie inna niż w poprzednich latach. Nie ma kandydatów do spadku, bo wszystkie zespoły z dołu wzmocniły się. Zapowiada się więc interesująca walka o utrzymanie się. Poczekajmy jednak na pierwsze mecze. Mogą przytrafić się kontuzje w składach i zespoły mocne, mogą stać się kandydatami do spadku. Przed rokiem grałam w Kolporterze. Miałyśmy walczyć o medale, a ledwo się utrzymaliśmy.

Czego Pani życzyć?

- Wysokiej i stabilnej formy.

Temat reprezentacji jest...

- Otwarty. Jeśli selekcjoner będzie mnie widział w składzie, chętnie skorzystam z powołania i zagram w reprezentacji.

Dla Gazety

Waldemar Szafulski, trener Politechniki Koszalin

Na co nas będzie stać? Okaże się dopiero po pierwszych meczach. Skład uległ gruntownym zmianom, więc potrzeba czasu, żeby dziewczyny zgrały się i mogły prezentować wysoką formę. Z transferów nie jesteśmy w pełni zadowoleni, ale wypada się cieszyć z tego, co mam. Zawodniczki, które przyszły do nas z ekstraklasy, są dużym wzmocnieniem. Brakuje jeszcze bramkostrzelnego prawego rozegrania, ale zarząd klubu czyni starania o sprowadzenie takiej piłkarki.

Mam nadzieję, że w ligowych meczach zaprezentujemy ambitną grę - dobrą w obronie i szybkie kontry. Tak mówią wszyscy, ale nam to musi wychodzić najlepiej, bo jesteśmy beniaminkiem. Jeśli nie będziemy wykorzystywali okazji, będziemy przegrywali.

Pomysł na Elbląg jest jeden: zagrać najlepiej jak potrafimy. Start to solidny zespół, który u siebie w poprzednim sezonie wygrywał z każdym, nawet mistrzem Polski. Są faworytami w spotkaniu z nami, ale spróbujemy powalczyć.

Not. lis

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.