Rozmowa z trenerem łódzkich rugbistów

Chcemy być liderem po rundzie jesiennej - mówi po pierwszym meczu ligowym Ryszard Wiejski, trener rugbistów Blach Pruszyński Budowlanych Łódź

Przemysław Iwańczyk: Pierwsze spotkanie było dla Pana wielką niewiadomą. Czy może Pan już pokusić się o jakieś wnioski?

Ryszard Wiejski: Mecz z Posnanią (19:3 dla łodzian - red.) był dla mnie niewiadomą, ale tak naprawdę niczego nie wyjaśnił. Sytuacja z atakiem jest w miarę jasna, bo mam wielu graczy tej formacji. Poza tym dołączył do nas bardzo zdolny junior Łukasz Zamerski, a jeszcze czekam na jego kolegę ze złotej drużyny Sławomira Kiełbika, który leczy kontuzję kolana. Gorzej jest z młynem. Co prawda jest trzech juniorów, ale żaden z nich nie pasuje do rozgrywki autowej, a to pozycja, z którą mamy największy problem. Nie wiem przecież, czy będę mógł liczyć na Krzyśka Serafina, który ma na głowie sprawy prywatne, a kontuzję wciąż leczy Jarek Prasał. Problem jest też z młynem dyktowanym. Chciałem postawić na Jakuba Walensa, chłopaka, który doszedł do nas z trójboju siłowego, ale przyplątała mu się kontuzja barku. Na pozycji filara mam Michała Królikowskiego i Krzyśka Rybińskiego, ale to stanowczo za mało. Co prawda jest już z nami junior Łukasz Sachrajda, ale nie wiem, czy jest w stanie podołać grze w ekstraklasie. W tej sytuacji trudno przyjąć nam odpowiednią taktykę. Dopiero po kilku meczach będę w stanie powiedzieć, kto ile wnosi do drużyny. Na razie jest jeszcze kłopot z niepotrzebnymi karnymi i wypuszczaniem piłki z rąk. Przez to wiele tracimy.

Ale to chyba jedyne kłopoty, jakie ma Pana zespół?

- Niestety, mamy też problem ze światłem. Rozpoczynamy zajęcia o godz. 17 i kiedy kończymy, niewiele widać. Mamy co prawda maszty oświetleniowe, ale nie wszystkie żarówki działają i w takiej sytuacji trudno właściwie przeprowadzić trening. Co gorsza, będzie coraz ciemniej i musimy jakoś rozwiązać tą sprawę.

Jest Pan już w stanie powiedzieć, o co powalczy Pana zespół w tym sezonie?

- Myślę, że wysoko zajdziemy, o ile wcześniej połatamy wszystkie dziury. Chcemy być na pierwszym miejscu po pierwszej rundzie rozgrywek, a najlepiej, byśmy przystąpili z pozycji lidera także do play off. Wówczas mecze decydujące o medalach rozegralibyśmy na własnym boisku.

Czy któryś z zawodników zaskoczył Pana na plus?

- Tak, Tomek Grodecki. Przede wszystkim dlatego, że jest niezwykle skuteczny z rzutów karnych i podwyższeń. Poza tym potrafi umiejętnie przesunąć grę, kiedy trzeba kopnie piłkę w aut. Nie zdarzyło się też, by wypuścił piłkę z rąk, a i w defensywie sobie radzi, bo w pierwszym meczu dwukrotnie powstrzymywał rywala. To wyróżniający się zawodnik, podobnie jak Krzysiek Serafin, w który w pierwszym meczu wygrywał nawet auty przeciwnika. A to przecież bardzo istotne.

Po blisko trzech latach przerwy wrócił po kontuzji Marcin Majdziński. Jak Pan oceni jego występ?

- Widać, że bardzo chciał. Był bardzo agresywny, ale niestety zrobił wiele karnych, przez co traciliśmy wcześniej zyskany teren. Musi to wyeliminować. Jeśli nie będzie chciał oszukiwać sędziego i zagra zgodnie z przepisami, będzie dużym wzmocnieniem. Musi też popracować nad grą ręką. O inne sprawy się nie martwię, bo to taki rugbista, który nie da się uderzyć, a jeśli już tak się stanie, natychmiast odda przeciwnikowi. Będzie postrachem rywali, jeśli wykaże w swojej grze więcej roztropności.

W najbliższej kolejce zagracie z Posnanią. To trudny rywal?

- Poprzedni sezon nie był dla nich zbyt udany, bo zawalili rundę jesienną. W rewanżach, kiedy przyszło im walczyć o utrzymanie, wygrali pięć z sześciu meczów. Wygląda więc na to, że są najlepsi z drużyn niżej sklasyfikowanych. Z tego, co wiem, grają lepiej i szybciej niż przed rokiem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.