US Open: Martin odpadł i zakończył karierę

Dwóch weteranów zagrało w poniedziałek na Flushing Meadows. Jeden - Todd Martin - przegrał i zapowiedział koniec kariery, drugi - Andre Agassi - wygrał i liczy na więcej...

Obu tenisistów wiele łączy, ale i jeszcze więcej dzieli. Wprawdzie obaj urodzili się w Stanach Zjednoczonych w 1970 roku, ale gdy 16-letni Andre rozpoczął na światowych kortach walkę o punkty i pieniądze, dostojny Todd postanowił kontynuować naukę na Northwestern University, gdzie uczył się i grał w lidze uniwersyteckiej. W 1990 roku Martin zdecydował się jednak rozpocząć zawodową karierę, ale wtedy Agassi miał już na swoim koncie osiem turniejowych zwycięstw i wygrywał kolejną prestiżową imprezę w Key Biscayne.

Podobnie dziewięć lat później byli na przeciwległych biegunach tenisowego świata. Gdy potężny Todd (198 cm, 90 kg) znalazł się u szczytu swej tenisowej kariery i zajmował pozycję numer cztery w rankingu ATP, łysy Agassi musiał przez turnieje niższej rangi wracać do wielkiego tenisa.

Podobnie w poniedziałek ich mecze różniły się diametralnie. Agassi kolejnymi zagraniami niczym cięciami wprawnego i działającego na chłodno chirurga pozbawił złudzeń młodszego o 12 lat Robbiego Ginepriego. Emocji w tym spotkaniu starczyło jedynie na dyskusje Ginepriego z liniowymi. - Było ciężej, niż się zdaje. Wynik nie oddaje zaciętości tego meczu - dyplomatycznie chwalił rywala Agassi, który zapowiadał, że chce w Nowym Jorku wygrać.

Wręcz przeciwnie było u Martina. "Stary lis", jak Amerykanin bywa czasami nazywany ze względu na lekką siwiznę, rozegrał doskonałe spotkanie z mistrzem "małej gry" - Fabrice'em Santoro. Tyle że popełnił w czterech setach (każdy z nich trwał niemal idealnie po 45 minut) zastraszającą liczbę błędów. Było ich aż 63, podczas gdy u Francuza zaledwie 13.

- Boję się, że będzie mi tego brakować, ale zbyt często w ostatnich miesiącach schodziłem z kortu pokonany. Teraz wracam do domu, rodziny. Odpocznę, a potem zaczynam nowe życie - żegnał się z publicznością. I wprawdzie nazwisko Martin nie zniknie z list ATP tak szybko (w rankingu jest 25 innych Martinów), to kibice już zaczynają tęsknić za tym najsympatyczniejszym z nich.

Copyright © Agora SA