Wokół meczu MKS Mława - ŁKS

Trenerzy o meczu

Marek Chojnacki (ŁKS): Nie było to wielkie widowisko. Mogę tylko pogratulować wygranej gospodarzom. Chciałbym przeprosić łódzkich kibiców za naszą postawę.

Marian Kurowski (MKS): Zgadzam się tylko w części z trenerem ŁKS. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale doprowadziliśmy do sytuacji bramkowej, dlatego zasłużyliśmy na zwycięstwo.

Pięć grzechów ŁKS

1.Brak skuteczności. Napastnicy Maciej Nuckowski i Ireneusz Gortowski mieli trzy wyborne okazje do zdobycia gola, z których powinni wykorzystać przynajmniej jedną z nich. Inna sprawa, że żaden z pozostałych ełkaesiaków nie próbował nawet zagrozić bramce Macieja Wiśniewskiego. Liczenie na cud, a konkretnie na strzał życia - jak to miało miejsce w meczu z Zagłębiem Sosnowiec - tym razem się nie sprawdziło.

2.- Gramy antyfutbol - niemal po każdym meczu mówił Jarosław Papis, prokurent SSA ŁKS. Jego słowa potwierdziły się na boisku w Mławie. Taktyka ŁKS miała opierać się na szybkim Marcinie Wachowiczu. Był on jednak zbyt rzadko wykorzystywany. Również cała lewa strona ŁKS była źle ustawiona. W słabej formie jest Arkadiusz Mysona, który nie ma zbyt wielu atutów.

3.Ustawienie w środku pola dwóch wiekowych pomocników, z których tylko jeden (Zdzisław Leszczyński) biega jest ryzykowne. Już po meczu z Piastem Gliwice widać było, że Rafał Niżnik jest daleki o wysokiej formy. W jego grze dużo jest niedokładności, a po przerwie w meczu w Mławie długimi okresami był zupełnie niewidoczny. Co gorsze, bał się podejmować ryzyko.

4.Piłkarze ŁKS, z małymi wyjątkami, są słabo są wyszkoleni technicznie, przez co nie potrafią wygrać pojedynku jeden na jeden. Mają też problemy z grą z pierwszej piłki i dokładnymi podaniami. Szkoleniowiec od początku sezonu preferował ustawienie z czterema zawodnikami w defensywie. Jest ono skuteczne tylko pod warunkiem, że boczni obrońcy potrafią włączać się do akcji. Ale takich w łódzkim zespole jest odwrotnie.

5.Wiadomo było, że dla Chojnackego spotkanie w Mławie było meczem ostatniej szansy. Dlaczego nie podjął ryzyka? Kolejny raz zaufał starszym zawodnikom, z którymi kiedyś występował wspólnie na boisku. Od trenera wymaga się przede wszystkim pomysłu na zwycięstwo oraz elementu zaskoczenia. Nie było jednego i drugiego. Skoro zespołowi nie idzie, należy szukać innych rozwiązań. Może wcześniej powinien wejść Gortowski, a na ławce usiąść Niżnik?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.