19 września, na kiedy zaplanowano przedostatnią kolejkę, częstochowianie (aktualny mistrz Polski) wystąpią bowiem w finale Klubowego Pucharu Europy. W niedzielę wygrali swój półfinał, w którym pokonali zespoły z Niemiec, Ukrainy i Łotwy. Z tego powodu zmuszeni byli przełożyć już inny niezwykle ważny dla końcowego układu tabeli pojedynek z liderem, Unią Tarnów - ten mecz rozegrany zostanie w czwartek w Tarnowie. Nie wiadomo natomiast, kiedy mógłby się odbyć mecz Atlasu z Włókniarzem, na pewno musi to nastąpić przed ostatnią kolejką zaplanowaną na 26 września.
- Na pewno będzie to po 5 września, uzgadniamy teraz szczegóły z Włókniarzem, bo chcemy, aby oba zespoły mogły wystąpić w optymalnych składach - podkreśla Andrzej Rusko, prezes WTS-u. - Włókniarz musi skoordynować terminy Walaska, Ułamka, Sullivana i Holty. Ma więcej zawodników, którzy jeżdżą w lidze angielskiej.
To już jednak kolejna kuriozalna sytuacja związana z tegorocznym kalendarzem żużlowym. Warto przypomnieć, że w tym sezonie zaplanowano m.in. półfinał Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych w dniu matur, przez co dysponujący jedną z najsilniejszych par juniorów Atlas nie awansował do finału. W zawodach półfinałowych nie mógł bowiem wystartować Robert Miśkowiak i sam Piotr Świderski, mimo zdobycia kompletu punktów, nie był w stanie wywalczyć awansu. Kolejną kontrowersyjną sytuację mieliśmy przed dwoma tygodniami, gdy kolejkę ligową zaplanowano wówczas dzień po zakończeniu Drużynowego Pucharu Świata. W finale wystartowała reprezentacja Polski i kilku zawodników startujących w naszej lidze. Część żużlowców zatem, zamiast odpocząć, pędziła do Polski na mecze, w których większość z nich musiała startować na sprzęcie rezerwowym lub pożyczonym. Nie było bowiem szans, aby w tak krótkim czasie przewieźć ich najlepsze maszyny z Anglii (niektórym sprzęt zaginął w podróży samolotem). A teraz na deser mamy sytuację, w której ktoś odpowiedzialny za terminarz nie przewidział, że mistrz Polski może pokonać zespoły z Niemiec, Ukrainy oraz Łotwy i awansować do finału. Inna sprawa, że również zawody Klubowego Pucharu Europy mogłyby zostać rozegrane w sobotę i wówczas z niczym by nie kolidowały.
Efekt jest jednak taki, że mecz, który będzie miał ogromne znaczenie przy rozdziale medali, prawdopodobnie będzie musiał zostać rozegrany w środku tygodnia, przez co część kibiców nie będzie miała szans go obejrzeć.
- To są najważniejsze mecze i nie jest dobrze, że takich warunkach to się wszystko ustala - podkreśla Andrzej Rusko. - Już nawet nie chce mi się poruszać tych tematów, uważam jednak, że takie imprezy międzynarodowe powinny być rozgrywane w soboty, a niedziele zostawałyby dla nas. W przeciwnym wypadku my nigdy tej ligi nie objedziemy.
Najbliższy mecz wrocławianie rozegrają 5 września na Stadionie Olimpijskim z Apatorem.