Damian Gorawski: Wiadomo, że musimy pokonać wyższy stopień niż w Krakowie, bo murawa, stadion są dla nas obce. Ale bez przesady. Każdy z nas grywał już na dużych obiektach przy głośnym, negatywnym dopingu i nie trzęsły mu się nogi. Poza tym Wisła pokazywała już nieraz, że na wyjazdach dzielnie sobie radzi. Wyjdziemy na mecz z optymizmem, żeby pokazać wszelkie swoje walory. Jeśli się uda, to na pewno przyjdzie efekt.
- Ciężko go ominąć. Jest szybki, silny. Jedyna recepta to gra szybką piłką z klepki, wymiana takich podań z kolegami. Wierzę, że się da grać właśnie w ten sposób.
- W Katowicach nie mogłem zagrać. Gdybym wyszedł na boisko, kontuzja pogorszyłaby się i byłyby nici z gry przeciwko Realowi. Zamiast meczu z GK przechodziłem zabiegi, które mnie postawiły na nogi. W poniedziałek mogłem już trenować.
- Przerwa u progu sezonu to nic dobrego, ale moja kondycja poprawia się dzięki częstym meczom: w lidze, pucharach, reprezentacji. Wprawdzie przeciwko Danii grałem tylko 20 minut, ale na zgrupowaniu we Wronkach mieliśmy po dwa treningi dziennie. W Madrycie zrobię wszystko, żeby wytrzymać 90 minut. Wiem przecież, że nie ma Kalu, który mógłby mi dać zmianę. Zostawię na boisku całe serce. Może się zdarzyć, że i to nie wystarczy, wtedy poproszę o zmianę, żeby nie osłabiać drużyny.
- To się może zdarzyć. Jeżeli objęlibyśmy prowadzenie, to na fali powodzenia ruszylibyśmy do przodu. Zszokowany rywal mógłby popełnić błędy.