Śląsk Wrocław - Promień Żary 2:1

Dawno nie widzieliśmy na Oporowskiej Śląska, który rozpaczliwie broni wyniku. A tak było w sobotę w meczu z Promieniem Żary. Najważniejsze jednak, że choć Śląsk zagrał słabo, zdołał zdobyć kolejne trzy punkty. Debiut Dariusza Filipczaka i Roberta Rosińskiego - przeciętny

Kibice i trenerzy wrocławskiej drużyny powinni być zadowoleni tylko z trzech punktów. Gospodarze zagrali słabo, a niektórzy piłkarze nawet bardzo słabo. Grały zespoły, z których jeden ma walczyć o awans, a drugi co najwyżej o środek tabeli, a mimo to różnicy nie było widać, a chwilami to goście dominowali.

Początek spotkania nie zapowiadał, że tak będzie. Bo co prawda wrocławianie mieli duże problemy z dostaniem się w obręb pola karnego Promienia, a nawet z rozegraniem piłki na połowie rywali, ale tak już bywało we wcześniejszych meczach. A poza tym zdobyli bramkę już w 13. min. Po kontrataku Krzysztof Ulatowski strzelił z linii pola karnego tuż przy słupku. Wydawało się, że teraz będzie już spokojnie, ale nic z tego. Promień, mimo straty gola, nadal niemal całym zespołem grał na własnej połowie, umiejętnie zagęszczał i skracał pole gry. Śląsk zupełnie nie radził sobie z rywalami. Najgorsze, że po przejęciu piłki podopieczni trenera Krzysztofa Pawlaka naprawdę groźnie kontrowali. Ale to nie kontry były najgroźniejsze, ale wywalczane po nich stałe fragmenty gry. Praktycznie po każdym rzucie wolnym rożnym w obrębie pola karnego wrocławian było niebezpiecznie pod bramką Radosława Janukiewicza.

I w końcu stało się. W 23. min z rzutu wolnego dośrodkował Marcin Jakubik. Robert Kozioła przepchnął się w polu karnym i głową przerzucił piłkę za siebie. Uczynił to tak skutecznie, że Janukiewicz mógł tylko patrzeć, jak piłka wpada w długi róg jego bramki.

Gol dodał pewności Promieniowi. A Śląsk nadal się męczył. Podopieczni Grzegorza Kowalskiego grali wolno, długo rozgrywali piłkę i najczęściej podawali do tyłu lub wszerz boiska. Jedynie Ulatowski potrafił zagrozić bramce rywali. Drugim jasnym punktem zespołu był Krzysztof Szewczyk, który walczył na całym boisku. Widać, że zawodnik wraca do formy prezentowanej jeszcze w ekstraklasie, kiedy był jednym z najlepszych defensywnych pomocników w pierwszej lidze.

Kiedy wydawało się, że nic już się nie wydarzy w pierwszej połowie, Śląsk zdobył gola. Nieporozumienie środkowych obrońców Promienia wykorzystał Marcin Wielgus. Przejął piłkę w polu karnym i mocnym strzałem z kilku metrów nie dał szans Pawłowi Lince.

W przerwie niezadowolony Grzegorz Kowalski dokonał dwóch zmian. - Niepokoi mnie to, że zawodnicy, którzy wcześniej grali bardzo dobrze, teraz spisują się coraz słabiej. Patryk Lipiński częściej grał do tyłu niż do przodu. Dlatego wpuściłem Roberta Szczota i była to zmiana na gorsze. To, co grał Szczot, to tylko chyba on sam rozumie - komentował po spotkaniu trener.

W pierwszym kwadransie po przerwie Śląsk grał tak, jak się od niego tego oczekuje. Ataki były szybkie, zdecydowane i pomysłowe. Wynikało to jednak po części ze zmiany stylu gry Promienia. Goście zagrali odważniej. Dzięki temu gospodarze mieli więcej miejsca do rozgrywania piłki. I wtedy Śląsk powinien zdobyć gola. Powinien, ale brakowało ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. Najlepszą sytuację zmarnował Andrzej Ignasiak, który fatalnie przestrzelił z 12 metrów.

Im bliżej było końca spotkania, tym większą przewagę uzyskiwali goście. Był taki moment w grze Śląska, że nie mógł on przez kilkanaście minut wyprowadzić piłki z własnej połowy. Wrocławianie ograniczali się wówczas do chaotycznej obrony. Na szczęście rywale nie potrafili tego wykorzystać. Straszyli stałymi fragmentami gry, a mieli ku temu sporo okazji, bo sędzia w ostatnich 15 minutach meczu po każdym starciu zawodników, po którym na boisko padał zawodnik Promienia, odgwizdywał rzut wolny dla gości. Szczęście mogło się uśmiechnąć do zespołu z Żar w 90. minucie. W zamieszaniu na polu karnym do piłki dopadł Sebastian Dudek, ale jego strzał w ostatniej chwili rozpaczliwym wślizgiem zdołał zablokować Tomasz Rudolf.

W Śląsku zadebiutowali dwaj nowi gracze - Dariusz Filipczak i Robert Rosiński. - Darek zaczął dobrze, ale później trochę zniknął. Robert miał uspokoić grę i momentami to mu się udawało. Nie ukrywam, że liczę na tych zawodników - krótko podsumował ich występ Kowalski.

Bramki:

1:0 - Ulatowski (13), 1:1 - Kozioła (23), 2:1 - Wielgus (45)

Śląsk: Janukiewicz Ż - Lipiński (46. Szczot), Dorobek, Lis, Rudolf - Wielgus (46. Filipczak), Ignasiak, Szewczyk Ż, Ulatowski (89. Kasprzycki), Małecki - Kowalczyk (60. Rosiński).

Promień: Linka - Białas Ż, Kozioła, Tychowski, Jędrzejewski - Dewo (80. Świrzyk), Jakubik Ż, Dudek, Seimiński - Aksamitowski, Łabul.

Widzów: 2 tys. Sędzia: Mirosław Górecki.

MÓWI Krzysztof Szewczyk

Mieli superatut

Mariusz Wiśniewski: Zaczęliście dobrze, bo dosyć szybko zdobyliście gola. Co stało się później?

Krzysztof Szewczyk: Trudno powiedzieć. Rywale mieli jeden superatut w postaci stałych fragmentów gry. Były one naprawdę groźne i nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Po każdym rogu czy wolnym było groźnie. Zresztą Promień to nie taki słaby zespół. Zaprezentowali się bardzo dobrze, dużo biegali, walczyli i trzeba się cieszyć, że się nam udało utrzymać ten wynik do końca.

A może zlekceważyliście rywali?

- Nie, na pewno nie. Nie lekceważymy żadnego rywala. Wiemy, że nikt nam nie odda punktów bez walki. Na dodatek wiadomo jest, że na Śląsk zespoły mobilizują się dodatkowo. Dlatego my musimy grać na maksa w każdym meczu i z pełnym zaangażowaniem. Nie ma mowy o rozluźnieniu, bo to nas może kosztować stratę punktów. A na to nie można sobie pozwolić.

Ten mecz pokazał, że o awans wcale nie będzie łatwo.

- Oczywiście, że nie będzie łatwo. Jeżeli ktoś myślał, że każdemu zespołowi będziemy strzelali po pięć bramek, to się mylił. Do końca sezonu bardzo wiele jeszcze meczów i nie ma co już się cieszyć z awansu.

Pan powraca do wysokiej formy. To już prawie ten Krzysztof Szewczyk, którego kibice pamiętają z gry jeszcze w ekstraklasie.

- Jeszcze nie jest to, ale powoli dochodzę do optymalnej formy. Po kontuzji odniesionej jeszcze w Legii nie mogłem dojść do siebie. Potrzeba mi było trochę czasu. Teraz już jest wszystko dobrze i myślę, że w kolejnych meczach będzie jeszcze lepiej.

DWUGŁOS TRENERÓW

Krzysztof Pawlak

trener Promienia

Śląsk pokazał, że słusznie aspiruje do awansu. Po spotkaniach z Ruchem i Chrobrym jechaliśmy do Wrocławia z dużymi obawami. Ale pokazaliśmy, że wcale nie będziemy chłopcami do bicia w tej lidze i że w Żarach jest piłka na porządnym trzecioligowym poziomie. Może lekki niedosyt jest, bo przy odrobinie szczęścia mogliśmy zremisować. Z przebiegu jednak całego spotkania Śląsk wygrał zasłużenie. Gratuluję Śląskowi i życzę jak najlepiej.

Grzegorz Kowalski

trener Śląska

Dziękuję za te słowa, ale wcale nie uważam, że Śląsk potwierdził swoje aspiracje. Zagraliśmy słabo. Za wolno, za dużo było gry do tylu i za mało płynności. Czeka nas sporo pracy, aby to się nie powtarzało w kolejnych meczach. Będą na pewno jakieś roszady i trzeba będzie wyciągnąć wnioski. Niepokoi mnie postawa niektórych zawodników. Ten mecz pokazał, że trzeba podchodzić ostrożnie to kolejnych spotkań. Że w lidze będzie trudno.

W pozostałych meczach:

TOR Dobrzeń Wielki - Odra Opole; Górnik Jastrzębie - Lech Zielona Góra 2:0 (1:0). Bramki: Miąsko (13), Taraszkiewicz (51); Polonia Bytom - Rozwój Katowice 2:1 (1:0). Bramki: Rejmanowski (20), Sosna (55) - Polarz (50, z karnego).

W następnej kolejce: Walka - Śląsk, Miedź - Rozwój, Polonia S. - Polar, Lech - Inkopax, Ruch - Chrobry, Arka - Polonia B., Odra - Górnik, Promień - TOR.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.