II liga: Jagiellonia - Radomiak 2:2

Prawdziwą huśtawkę nastrojów zafundowali kibicom gracze Jagiellonii Białystok i Radomiaka Radom. Przez pierwsze pół godziny znaczną przewagę mieli gospodarze, po przerwie dominowali ?zieloni?. Żadnej ze stron nie udało się jednak zwyciężyć

Decydująca dla losów meczu sytuacja miała miejsce po półgodzinie gry. Przemysław Kulig wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Roberta Speichlera, błąd Pawła Gałczyńskiego i Bogumiła Sobieski, i precyzyjnym strzałem głową zdobył drugiego gola dla białostoczan. W przypływie radości ściągnął z siebie koszulkę, aby za chwilę zostać ukaranym żółtą kartką przez sędziego. Ponieważ był to już drugi żółty kartonik Kuliga w tym meczu, arbiter pokazał piłkarzowi czerwoną kartkę i nakazał opuszczenie murawy. - Cóż mogę powiedzieć, zachowałem się nieodpowiedzialnie osłabiając drużynę - mówił po meczu ze spuszczoną głową gracz Jagiellonii. - Nie tłumaczę Kuliga, ale przepisy w tym względzie są idiotyczne - denerwował się oficjalny trener "żółto-czerwonych" Wiesław Jancewicz. Od tej chwili zejścia Kuliga z boiska nastąpił całkowity zwrot wydarzeń w spotkaniu Zwietrzywszy szansę, atakować zaczął Radomiak, co przyniosło później zamierzone efekty.

Trenerskie roszady

Zanim rozpoczął się pojedynek, na inne ustawienie zespołu niż zwykle zdecydował się trener Radomiaka Jan Makowiecki. Od początku pojawili się z przodu Marcin Rosłaniec i Tomasz Zbrzeźniak, ale największym zaskoczeniem było postawienie w bramce na Pawła Gałczyńskiego. - Przegraliśmy trzy mecze i musiałem dokonać korekt w składzie - tłumaczył swoje decyzje Makowiecki. - Powiem szczerze, nie do końca wierzyłem, że dostanę szansę przeciwko Jagiellonii - przyznał Gałczyński.

W Jagiellonii też doszło do zmian. "Jagę" po raz pierwszy, choć wciąż nieoficjalnie, prowadził nowy szkoleniowiec - Adam Nawałka. Na ławce trenerskiej, a potem na konferencji prasowej, zastępował go jednak Wiesław Jancewicz.

"Jaga" w natarciu

Korekty w ustawieniu Radomiaka nie przyniosły na początku zamierzonych efektów. Po "badaniu przeciwnika" Jagiellonia zaczęła osiągać przewagę. Z zatrzymaniem na lewym skrzydle Pawła Sobolewskiego zupełnie nie radził sobie Grzegorz Bonin, a i w środku niepodzielnie panowali Jacek Chańko i Dariusz Łatka. Po kwadransie gry, "zieloni" zostali zepchnięci do defensywy, a co gorsza skutku nie przynosiły próby kontrataków. Bramka dla gospodarzy wprost wisiała w powietrzu.

Egzekucja nastąpiła w 24. min. Z wolnego wrzucał Sobolewski, a głową w słupek uderzył Jacek Markiewicz. Piłka zatańczyła na linii bramkowej, wyszła w pole, ale w ogromnym zamieszaniu dopadł do niej Kobeszko i wepchnął do siatki. - Nie wiem, czy w tej sytuacji nie był faulowany nasz bramkarz - zastanawiał się później obrońca Radomiaka Zbigniew Wachowicz. Sędzia uznał jednak gola.

"Zieloni" mogli natychmiast wyrównać. Po prostopadłym podaniu Dariusza Rysiewskiego na czystej pozycji znalazł się Zbrzeźniak. Jego uderzenie było zbyt lekkie i piłkęzmierzającą do opuszczonej przez Andrzeja Olszewskiego bramki zagarnął Krzysztof Zalewski.

Jagiellonia ani myślała przejmować się "ostrzeżeniem". Niesiona dopingiem publiczności przepuściła kolejny szturm na bramkę rywala. Wreszcie nastąpiła, najpierw szczęśliwa, a chwilę potem feralna akcja meczu. Kulig przez moment był bohaterem, aby w okamgnieniu zmienić się w "czarną owcę" widowiska.

Zwrot wydarzeń

Jeszcze przed przerwą Radomiak nie potrafił się zebrać w sobie, ale w drugiej połowie już dominował. Wiele wniósł do gry Daniel Barzyński, który zastąpił z przodu Zbrzeźniaka. Choć nie rewelacyjnie, lecz o niebo lepiej niż Bonin, spisywał się też jego zmiennik - Łukasz Siciak.

Tuż po wznowieniu gry sprytnie uderzał Barzyński, ale Olszewski obronił nogami. Potem w dobrej sytuacji piłkę nad poprzeczką przeniósł Wachowicz. "Jaga" z rzadka kontrowała, ale Gałczyński nie dał się zaskoczyć.

Wreszcie ambicja "zielonych" została nagrodzona. Z narożnika pola karnego strzelał Krzysztof Majda, futbolówka otarła się jeszcze o nogi defensorów z Białegostoku i wpadła w górny róg bramki Olszewskiego. - Same "widły" - cieszył się Majda. - Rzeczywiście był rykoszet i to chyba trochę mi pomogło. Teraz to nie ma już znaczenia. Cieszę się, że wreszcie rozwiązaliśmy worek z bramkami, a to, czy strzelają je obrońcy, czy napastnicy, naprawdę nie ma dla nas większego znaczenia.

Po utracie gola "Jaga" jeszcze raz przeszła do ofensywy. Gdyby nie przytomność Wachowicza, szarżujący Dzidosław Żuberek, pewnie pokonałby Gałczyńskiego. Jego strzał zablokował jednak obrońca "zielonych". Potem strzelał jeszcze Kobeszko, ale bramkarz gości był na posterunku.

Pierwszy punkt

Zmęczeni gospodarze ratowali się zmianami, ale radomianie konsekwentnie dążyli do wyrównania. Wreszcie moment ten nastąpił. Do wybijanej z pola karnego piłki dopadł Wachowicz i kapitalnym półwolejem zmusił do kapitulacji Olszewskiego. - Piłka sama weszła mi na lewą nogę (Wachowicz jest lewonożny - przyp. gas), uderzyłem mocno i precyzyjnie - opisuje sytuację strzelec gola. - Kto wie, czy nie jest to jedna z ważniejszych bramek w mojej karierze. Otworzyła przecież konto punktowe Radomiaka.

W końcówce bohaterem radomskich kibiców miał szansę zostać Barzyński. Zdecydował się na kilkudziesięciometrowy rajd, wpadł w pole karne, a piłka po jego strzale o milimetry minęła "długi" słupek bramki gospodarzy. - Złapałem bramkarza na wykroku, ale zabrakło trochę szczęścia - żałował filigranowy napastnik Radomiaka. - Ten mecz można było nawet wygrać - kręcił głową Makowiecki.

STRZELCY BRAMEK

n Jagiellonia: Wojciech Kobeszko (24. - w zamieszaniu podbramkowym), Przemysław Kulig (31. - głową, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Roberta Speichlera).

n Radomiak: Krzysztof Majda (70. - uderzeniem z narożnika pola karnego), Zbigniew Wachowicz (81. - strzałem z 18 m).

SKŁADY

n Jagiellonia: Olszewski - Kulig 2xŻ, CZ, Markiewicz, Zalewski, Tupalski Ż, Speichler (70. Żuberek), Chańko, Łatka, Sobolewski, Ankowski (58. Dzienis), Kobeszko (76. M.Siara).

n Radomiak: Gałczyński - Siara, Michalski Ż, Wachowicz, Bonin (46. Siciak), Sobieska (71. Kacprzak), Rysiewski, Majda Ż, Szary Ż, Rosłaniec, Zbrzeźniak (46. Barzyński).

n Sędziował: Jacek Walczyński (Lublin).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.