ATENY 2004. Czwórka podwójna tuż za podium

Czym jest 0,07 sekundy? Jedną chwilką. Czym może być? Dramatem czterech mężczyzn. Adam Korol, Sławomir Kruszkowski, Marek Kolbowicz i Adam Bronikowski brązowy medal przegrali o kilka centymetrów

Polska czwórka podwójna to wicemistrz świata sprzed dwóch lat, brązowy medalista z ubiegłego sezonu. W roku olimpijskim nie pływali najlepiej. Były problemy podczas regat w Poznaniu i Monachium, nieco lepiej w Lucernie (drugie miejsce), na dwa miesiące przed startem w Atenach. W stolicy Grecji pływali znakomicie. W eliminacjach mieli drugi czas (za Czechami, którzy wygrali inny bieg), w półfinale byli najszybsi, wyprzedzając na finiszu mistrzów świata Niemców. W finale ustawieni byli na trzecim torze, po swojej prawej stronie mieli Czechów, po lewej Rosjan. Za Czechami, na torze nr 5 byli jeszcze Niemcy. Polacy spokojnie czekali na start, tylko siedzący na szlaku Adam Korol (AZS AWFiS Gdańsk, 30 lat) kilka razy głęboko odetchnął. Ruszyli. Najlepiej poszli Niemcy, za nimi Czesi i Rosjanie. Polacy dopiero na czwartej pozycji. Nie szarpią, płyną spokojnie. Na pewno będą jeszcze gonić.

W połowie dystansu nieoczekiwanie osłabli Niemcy. Polacy na trzecim miejscu, między Czechami i Rosjanami. Strata jest niewielka, około pół łodzi. Wszystko można jeszcze odrobić.

1500 metrów - jest coraz lepiej. Prowadzą Rosjanie, Polacy niecałe pół łodzi za nimi. Trzy metry dalej płyną Czesi, wicemistrzowie świata. Niemcy już się nie liczą, są trzy sekundy za Polakami. Ukraińcy, o których wszyscy chyba zapomnieli, tracą do podopiecznych trenera Aleksandra Wojciechowskiego cztery sekundy. To dużo.

Polacy przyspieszają, dochodzą Rosjan. Ci kontrują, są mocniejsi. Ich przewaga rośnie. Adam Korol po prawej widzi też wyprzedzających polską osadę Czechów. On i jego koledzy jeszcze próbują mocniej pociągnąć wiosłami. I jeszcze raz, i jeszcze. Bezskutecznie. Obie osady odjeżdżają. I wtedy po prawej stronie, na skrajnym torze, niesamowicie zaczęli przyspieszać zawodnicy Ukrainy. Raz, dwa, raz, dwa. Płynęli jak galernicy, którym za dobry wynik obiecano wolność. Korol musiał ich dostrzec kątem oka, bo zaczął - pewnie resztkami sił - jeszcze mocniej wiosłować. Jego koledzy zaczęli robić to samo. Gdy wpływali na linię mety, ich łódź była w fazie hamującej, tuż za metą ponownie pociągnęli mocno wiosłami, znowu nabrali szybkości. Za późno, bo Ukraińcy "na szybkości" byli nieco wcześniej. Gdyby meta była trzy metry dalej, obroniliby brąz. A tak zabrakło 0,07 sekundy.

Korol, Sławomir Kruszkowski (AZS UMK Toruń, 29 lat), Marek Kolbowicz (AZS Szczecin, 33) i Adam Bronikowski (AZS AWF Warszawa, 26) byli potwornie zmęczeni. Ale jeszcze bardziej rozczarowani.

Nie powalczyli

Dzień wcześniej Artur Rozalski, Rafał Smoliński, Jarosław Godek (wszyscy AZS AWFiS Gdańsk) i Mariusz Daniszewski (RTW Bydgostia Kabel Bydgoszcz) płynęli w finale A czwórki bez sternika. Zawodnicy zapowiadali walkę o medale, nawet złoty. - Chcą usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego - mówił jeszcze w piątek trener Witold Sroga. Popłynęli jednak słabo, bez wiary. Zaspali już na starcie, potem rywale tylko powiększali nad nimi przewagę. Na mecie Polacy tracili do zwycięzców, wioślarzy Wielkiej Brytanii (tylko o 0,08 sekundy wyprzedzili Kanadyjczyków), prawie 15 sekund. - Szkoda, że nie podjęli walki, że nie walczyli, że nie pozostawili po sobie dobrego wrażenia - mówi o występie czwórki bez sternika Marek Graczyk, psycholog współpracujący z polskimi wioślarzami. - Powinni dać z siebie wszystko, tak jak ósemka.

Też w sobotę w finale B ósemka zajęła drugie miejsce, co w klasyfikacji generalnej dało ósmą pozycję, ale pokazała niesamowitą walkę. Bogdan Zalewski (PTW Płock), Mikołaj Burda, Wojciech Gutorski (obaj RTW Bydgostia Kabel Bydgoszcz), Michał Stawowski (AZS Toruń), Rafał Hejmej (Zawisza Bydgoszcz), Dariusz Nowak (AZS AWFiS Gdańsk), Sebastian Kosiorek (AZS AWF Poznań), Piotr Buchalski (PTW Płock) i sternik Daniel Trojanowski (AZS UMK Toruń) przez 3 dystansu prowadzili. Potwornie zmęczeni na ostatniej "pięćsetce" zostali wyprzedzeni przez Włochów.

Nie zawiedli Robert Sycz (RTW Bydgostia Kabel) i Tomasz Kucharski (AZS AWF Gorzów), którzy w dwójce podwójnej wagi lekkiej obronili tytuł mistrzów olimpijskich. Ilona Mokronowska i Magdalena Kemnitz (obie Posnania Poznań) w dwójce podwójnej wagi lekkiej zajęły szóste miejsce.

Dla Gazety

Aleksander Wojciechowski

trener czwórki podwójnej

Trudno szukać winnego. Chłopacy pojechali, chcieli walczyć o wszystko, trochę było za mało kontaktu z Ukrainą. Szkoda chłopaków, ciężko pracowali. O siedem setnych sekundy są rozżaleni. Były duże nadzieje, teraz duże rozżalenie. Każdy będzie inaczej znosił tę porażkę. Wilka zawsze będzie ciągnęło do lasu, może nie wszyscy zdecydują się na dalsze wiosłowanie, bo trzeba przecież myśleć o zabezpieczeniu życia.

Piotr Buliński

trener wioślarzy w AZS AWFiS Gdańsk

Ciężko mi coś konkretnie powiedzieć o starcie czwórki podwójnej z pełnym przekonaniem. Wydawało mi się, że nie jest to ta sama osada z biegu eliminacyjnego i półfinału. Widać było, że byli zmęczeni. Ukraińców na pewno się obawiali, dwa lata temu w Lucernie wjechali na metę w tym samym czasie, rok temu na regatach Pucharu Świata raz wygrywali oni, raz Polacy. Zaskoczyli mnie Rosjanie. Nie wiem, czy ta osada będzie nadal pływać w takim składzie, może jeszcze w przyszłym roku. Wszyscy mają żony, tylko 26-letni Adam Bronikowski, który jest najmłodszy, nie ma dzieci. Ciężko przewidzieć, w grę wchodzić będą także kalkulacje finansowe. Nie zdobyli medalu, na razie nie mają więc zapewnionej emerytury olimpijskiej. Muszą się zastanowić, w jaki sposób zapewnić sobie przyszłość.

Maciej Łasicki

były wioślarz AZS AWFiS, brązowy medalista olimpijski z 1992 roku

Na pewno nie odpuścili, nie mieli też kontaktu z Ukraińcami, Adaś [Korol - red.] prowadził walkę z Czechami i Rosjanami, którzy w pewnym momencie odjechali, a Ukraińcy spokojnie jechali sobie na szóstym torze. Zmęczeni raczej nie byli, do częstych startów jesteśmy przyzwyczajeni. Co się więc stało? Pech, nie potrafię tego inaczej określić. Na pewno brakuje medalu, ale nie ma się co załamywać. Wszyscy mają przed sobą jeszcze trochę wiosłowania. Teraz pewnie powiedzą, że kończą i im się już nie chce, ale moim zdaniem powinni jeszcze na jedne igrzyska pojechać. Najważniejsze, że są osadą, że tworzą team, ciągną linę w jedną stronę.

Tomasz Tomiak

były wioślarz AZS AWFiS, brązowy medalista olimpijski z 1992 roku

Szkoda mi tych chłopaków. Są dla mnie przykładem prawdziwego profesjonalizmu, ten medal im się należał. Za wysoki poziom przygotowania, za prezentowany poziom sportowy. Przegrali, bo mogli Ukraińców w ogóle nie zauważyć. Czy będą pływać dalej? Nie, to jest koniec tej osady. Wioślarstwo to ciężka harówa , a to są dorośli mężczyźni, mają żony, dzieci. To wszystkich, zawodników i ich rodziny, kosztuje dużo wyrzeczeń. Kilka lat temu zdecydowali się na współpracę, celem był start olimpijski i medal. Przez ten czas do wszystkiego podchodzili niezwykle profesjonalnie, dlatego tak mi ich żal.

Marek Graczyk

psycholog współpracujący z wioślarzami

Igrzyska to miała być walka, udowadnianie, że potrafią pływać najlepiej na świecie. Myślę, że na ostatnich 500 metrach włączyła się kalkulacja, mamy to, po co przyjechaliśmy. Mamy medal, koniec z ciężką harówką. Powtórzył się syndrom dżudoki Roberta Krawczyka [W półfinale prowadził, zaczął się bronić i na sekundę przed zakończeniem walki został skontrowany i przegrał. Potem przegrał także walkę o brązowy medal - red.], pojawił się syndrom bronienia. A bronienie zostaje w sporcie natychmiast karane. Los jest okrutny i karze okrutnie. Medal czwórce podwójnej się należał, ale przegrali go na własne życzenie. Z drugiej strony nie da nauczyć się być w takich sytuacjach, być w stresie. To jest kwestia bytności psychologa na imprezie, który w takich sytuacjach pomaga. Oni byli zbyt pewni siebie, byli zadowoleni, dużo rozmawiali z prasą, a takich rzeczy się nie robi. Pewność siebie jest jak kula, która szybko może wylecieć, a jeżeli zostanie wyciągnięta, to nic nie zostaje. Ale to już jest nasza wina i przez to być może nam dwa medale uciekły.

not. wag

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.