Andrzej Rżany rozpoczyna walkę o medal

ATENY 2004. Andrzej Rżany, bokser Gwardii Wrocław, rozpoczyna w środę walkę o medal olimpijski. Sukces jest prawdopodobny, bo nasz pięściarz w drodze na podium ma rywali, których jest w stanie pokonać. Do Polski wraca natomiast Jacek Proć, łucznik Strzelca Legnica, który przegrał wczoraj i odpadł z turnieju indywidualnego

Dla Rżanego, walczącego w wadze do 51 kg, start w Atenach to ostatnia szansa na olimpijski medal. Za cztery lata, podczas igrzysk w Pekinie zawodnik Gwardii Wrocław będzie miał już 35 lat, a limit wieku dla bokserów startujących w igrzyskach wyznaczono na 34 lata. Trzeba przyznać, że od początku w osiągnięciu celu Rżanemu sprzyja szczęście, w Atenach wylosował bowiem bardzo szczęśliwie.

Dziś o 13.30 czasu polskiego brązowy medalista mistrzostw Europy rozpocznie olimpijskie zmagania od pojedynku w 1/16 finału z bliżej nieznanym Indonezyjczykiem Bonyksem Yusakiem Saweho. Choć wiadomo, że w igrzyskach nie startują przypadkowi pięściarze, Indonezyjczyk to rywal-zagadka. Polak jest zdecydowanym faworytem. Przemawiają za nim wysokie umiejętności i doświadczonym. Polak jest starszy od rywala o dziewięć lat i zawsze korzystnie prezentował się w pojedynkach z Azjatami. Gdyby wygrał, to w następnej rundzie spotka się ze zwycięzcą walki pomiędzy Marokańczykiem Hihamem Mesbahim i reprezentantem Botswany Lechadzani Luza. Rżany byłby także faworytem w walce z każdym z tych rywali. Dopiero walki w następnej rundzie, czyli w 1/4 finału, a więc dające już medal, trudne byłyby do wytypowania. W walce o podium Rżany najprawdopodobniej może trafić albo na Gruzina Nikołaza Izorię (wcześniejszym jego przeciwnikiem będzie pięściarz z Madagaskaru), albo na Azera Fuada Asłanowa (który najpierw musi wygrać z pięściarzem z Tunezji). W pojedynkach z każdym z nich nasz zawodnik nie będzie zdecydowanym faworytem, ale na pewno obaj są jak najbardziej do pokonania przez Polaka.

Rżanemu w Atenach będzie kibicować cała rodzina. Ma bowiem w zwyczaju zabierać na najważniejsze zawody żonę Joannę i 2,5-letnią córeczkę Wiktorię. Pięściarz wrocławskiej Gwardii jest jednym z trzech polskich reprezentantów na ringu w Atenach. Niestety, już w pierwszym dniu turnieju odpadł startujący w kategorii do 81 kg Aleksy Kuziemski, który przegrał z Kazachem Beibutem Szumenowem. Andrzej Liczik w wadze do 54 kg spotka się w drugiej rundzie w piątek z Uzbekiem Bohodirjonem Soołtanowem.

Rżany rozpoczyna swój start na igrzyskach dziś, a wczoraj zakończył go Jacek Proć, jedyny łucznik w polskiej ekipie. Proć w 1/16 finału turnieju ihdywidualnego przegrał z Bułgarem Jaworem Hristowem jednym punktem - 132:133. W eliminacjach Polak zajął 23. miejsce z wynikiem o 16 punktów lepszym od wczorajszego rywala, wczoraj jednak miał wielkiego pecha. Od początku pojedynku z Bułgarem strzelał bardzo dobrze i prowadził - po pierwszej serii trzema punktami, a po czwartej - pięcioma. Ale w następnej doszło do dramatu. Na strzelnicy powiał wiatr akurat, gdy Proć wypuścił strzałę z łuku. Niestety, nie trafiła ona w żadne punktowane pole. Hristow wykorzystał, że powiew ustał i trafił w dziewiątkę. Wygrał serię dziewięcioma punktami (23:14) i objął prowadzenie w całym pojedynku 111:107. Legniczaninowi nie pomogło już zwycięstwo w ostatniej serii 25:22, różnica była już zbyt duża do nadrobienia.

- Bardzo szkoda. Mogę mówić o dużym pechu, bo strzelałem nieźle. Bułgar był "do rozjechania" - mówił po zawodach Jacek Proć.

Józef Baściuk, klubowy trener Jacka Procia, nie krył wściekłości. - To była parodia łucznictwa, wiatr przeszkodził w awansie nie tylko Jackowi, wyeliminowany został w przedpołudniowych strzelaniach także bardzo dobry Australijczyk David Barnes - narzekał. - W Atenach wiało w poniedziałek ze wszystkich stron, odwołane zostały wyścigi wioślarzy, szkoda, że nie łuczników, którym bardziej chyba niż wioślarzom przeszkadza wiatr - mówił rozżalony.

mim, pap

Ryszard Furdyna trener bokserów Gwardii Wrocław o szansie Rżanego

Andrzej miał wielkie szczęście w losowaniu, już lepiej nie mógł trafić. Zarówno w pierwszej walce z Indonezyjczykiem, jak i w ewentualnych kolejnych pojedynkach trafia na rywali, których jest w stanie pokonać. Trzeba taką szansę wykorzystać. Byłem z nim na zgrupowaniu w Cetniewie, bardzo ciężko pracował i wiem, że jest bardzo dobrze przygotowany. Czy wytrzyma kondycyjnie? Nie mam co do tego wątpliwości. Nie może zlekceważyć tego Indonezyjczyka. Choć to zawodnik mniej znany, to trzeba zawsze pamiętać, że Azjaci w niższych kategoriach są zawsze groźni. Andrzej musi narzucić temu rywalowi swój styl walki. Nie może dać się zepchnąć do obrony. To klucz do zwycięstwa. Reprezentanci boksu azjatyckiego zwykle preferują bardzo żywiołowy styl walki, rzucają się wręcz na rywala. Ale o wynik walki z takim bokserem jestem spokojny, bo Andrzej umie walczyć z takim przeciwnikiem. Potrafi uciec na bok przed jego atakami, przepuścić go i przede wszystkim skontrować. Jego atut to skuteczne serie i mocny, jak na tak niską wagę, pojedynczy cios. Trzymam za niego kciuki i wierzę w wygraną.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.