Hetman - Hutnik 1:5

Po typowo krakowskiej, kombinacyjnej grze, zwłaszcza w drugiej połowie, Hutnik wysoko pokonał Hetmana Zamość. - Zwyciężyła piłkarska złość - mówi trener Robert Kasperczyk.

Pierwsza połowa w wykonaniu hutników nie była rewelacyjna, choć wygrali ją dwubramkowo. Goście - niczym rasowy bokser - wykorzystywali każde opuszczenie grady przez zamojską defensywę.

- Nie byliśmy sobą, byliśmy spięci. Sparaliżowała nas chyba presja związana z pierwszym meczem - analizuje Kasperczyk.

Najpierw, po uderzonym w swoim stylu rzucie wolnym (inny piłkarz Hutnika dla zmylenia bramkarza przeskoczył nad piłką), Dariusz Kołodziej pokonał bramkarza Hetmana, a tuż przed przerwą Rajmund Kula strzałem w krótki róg zdobył drugiego gola.

Prawdziwy egzamin na boisku zdawał w sobotę 17-letni bramkarz Hetmana Przemysław Tytoń, który musiał zastąpić kontuzjowanego Adama Iwińskiego i pauzującego za czerwoną kartkę Sebastiana Krawca.

W drugiej odsłonie krakowianie pokazali to, z czego słyną. Świetne akcje oskrzydlające, dużo gry kombinacyjnej to walory Hutnika, z którymi gospodarze nie byli w stanie sobie poradzić. II część gry rozpoczęła się od kontaktowej bramki dla Hetmana. Krakowianie protestowali, że sędzia pomógł gospodarzom, dyktując rzut karny "z kapelusza". Na dziesięć minut przed końcem goście rozwiali marzenia Hetmana o doprowadzeniu choćby do remisu.

Po dwójkowej akcji z Rafałem Kwiecińskim Adrian Mielec zdobył trzecią bramkę dla krakowian. Bramki Pawła Kępy były wynikiem wzorowo wyprowadzonych kontrataków. Na szczególną pochwałę zasłużył Piotr Madejski, który walczył na całego, chociaż jest jeszcze chory na anginę i zagrał na własną odpowiedzialność.

W Hutniku z dobrej strony pokazali się debiutujący Kula i Grzegorz Jasiak (wrócił ze Stali Rzeszów). - Obaj zrobili swoje i jestem z nich zadowolony - powiedział Kasperczyk. Kula przedwcześnie opuścił boisko z obrzękiem w stawie skokowym. - Z niepokojem będę oczekiwał na diagnozę lekarską, bo "Rajek" świetnie wkomponował się do naszego zespołu - dodaje trener.

Dzięki funduszom zebranym przez klub kibica piłkarze udali się do Zamościa w przeddzień meczu. - Podczas zgrupowania przed meczem, poczuliśmy się jak drugoligowcy - nie kryje radości szkoleniowiec Hutnika. - Jesteśmy szczęśliwi po ostatnich wydarzeniach w naszym klubie (zniesienie przez PZPN zakazu transferów - przyp. red.), ale euforia jest zgubna, dlatego szybko schodzimy na ziemię.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.