"Wisełko, to tylko ludzie" - zaśpiewali swoim piłkarzom fani podczas rozgrzewki, jakby chcieli przekonać ich, że dobry wynik z Realem to nie tylko kwestia marzeń. A może chcieli przekonać samych siebie? Bez znaczenia. Wisła nie zagrała przecież całkiem źle, ale Real był bezspornie lepszy, a Fernando Morientes zdobył bramki, które według słów Raula postawiły mistrza Polski pod ścianą. Egzekucja nastąpi za dwa tygodnie i będzie formalnością. A jeśli ktoś wierzył w awans, znaczy, że wierzył w cuda. Cuda w polskiej
piłce zdarzają się jednak bardzo rzadko.
Właściwie Morientes miał w tym meczu nie grać, miał zostać wymieniony na Owena z Liverpoolu. Okazało się, że to plotki. Wszedł na boisko, zdobył gole i będzie zdobywał kolejne. To był prawdziwy powrót wygnańca skazanego w zeszłym sezonie na zsyłkę do Monaco. Z tej zsyłki wyszedł tytuł króla strzelców rozgrywek i finał Champions League, pierwszy w historii klubu z księstwa.
Akcja i reakcja - tak wyglądał ten mecz. Kiedy już w 1. min zaatakowali Żurawski z Frankowskim, w 3. min Real odpowiedział stuprocentową okazją Roberto Carlosa, który po podaniu Zidane'a był sam na sam z Majdanem. Przerzucał nad nim
piłkę, ale bramkarz Wisły jednak ją odbił. Potem jeszcze kilkakrotnie w chwili, gdy gol dla mistrza Polski był blisko, galaktyczni odpowiadali natychmiast, jakby to była dla nich motywacja do gry. Tak było też w 50. min, gdy po fantastycznym strzale Żurawskiego piłka minęła Casillasa, ale i słupek, a Ronaldo pobiegł prawym skrzydłem, podał do Zidane'a, który strzelał właściwie do pustej bramki. Do pustej, w której znalazła się jednak noga Tomasza Kłosa. I nadal było 0:0. Do 72. min, gdy po wspaniałej akcji Wisły Żurawski przyjął piłkę siedem metrów od bramki, ale jego strzał został zablokowany. W kontrataku podawał Beckham, a Morientes, który zastąpił Ronaldo, zdobył gola.
Potem Wisła atakowała, ale w 90. min została skontrowana jeszcze raz, a właściwie posłana na deski. Nie będzie awansu, nie będzie nawet romantycznych historii, bo poza wizytą galaktycznych piłkarzy sam mecz nie zapadnie nam w pamięć na lata.
Ci, którzy oczekiwali, że dostaną odpowiedź na pytanie, czy w Polsce da się zbudować drużynę z tej samej galaktyki co światowa czołówka, musieli znów wycierpieć swoje. Wisła grała, stworzyła kilka sytuacji do zdobycia gola, ale też kilka razy cudem uniknęła straty bramki. Dwa razy nie uniknęła, a różnica w dojrzałości i klasie była jednak za duża.
Kilku graczy, przede wszystkim Głowacki, ale też Żurawski, Frankowski, Cantoro i Baszczyński zagrało na dobrym poziomie. Pokazało, że uprawiają tę samą dyscyplinę co Raul i spółka, ale byłoby kompletnym brakiem szacunku dla aspiracji Wisły, gdyby powiedzieć, że osiągnęli coś więcej niż wynik fatalny. Zawiódł Uche, Szymkowiak, kilku innych zagrało przeciętnie i z tego wzięła się porażka. Real daleki od galaktycznej formy miał znacznie więcej pewności siebie, więcej atutów. Na razie olśniewa jednak głównie poza boiskiem. Na placu gry Zidane, Raul, Ronaldo i Beckham wyglądają na równie znużonych co w ubiegłym sezonie. Wisła tego znużenia wykorzystać nie umiała. Nie dała sobie szansy, próbując wygrać sposobem, czekając na odpowiedni moment, kalkulując. Może mistrzowie Polski powinni spróbować fizycznej konfrontacji - zabiegania, zamęczenia rywala, zmuszenia go do wysiłku, do którego na razie nie jest zdolny? To mogła być droga po lepszy wynik. A gdyby skończyło się nawet 0:5, różnica nie byłaby wielka. Rzecz jasna, jeśli wiślacy myśleli o Champions League naprawdę.
Nie ma co opowiadać sobie o honorze, bo nie o to toczyła się gra. Gra szła o Champions League, o przełamanie siedmiu lat niemocy polskich klubów. I efekt jest taki, że za rok trzeba marzyć o lepszym losowaniu. Przy takim jak to, które zdarzyło się 30 lipca, szanse oscylują wokół zera.
Wisła Kraków - Real Madryt 0:2 (0:0)
Bramki: Fernando Morientes - dwie (72., 90.)
Żółte kartki: Walter Samuel, Francisco Pavon (Real Madryt)
Sędziował: Massimo Busacca (Szwajcaria). Widzów: 10 tys.
Wisła: Radosław Majdan; Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, Arkadiusz Głowacki, Nikola Mijailović; Kalu Uche (63-Damian Gorawski), Mirosław Szymkowiak, Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk (82-Mariusz Kukiełka); Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski (77-Marcin Kuźba).
Real: Iker Casillas; Roberto Carlos, Walter Samuel, Francisco Pavon (85-Albert Celades), Michel Salgado; Zinedine Zidane (68-Fernando Morientes), Ivan Helguera, David Beckham, Luis Figo; Raul, Ronaldo (68-Guti).