Rozmowa z Zuzanną Radecką

Stroje lepsze niż w Sydney

W Atenach chcę się pokazać z jak najlepszej strony, a potem mam w planach ślub i urodzenie dziecka - mówi Zuzanna Radecka, lekkoatletka z Rudy Śląskiej

To druga z rzędu olimpiada zawodniczki AZS AWF Katowice. Przed czterema laty w Sydney pani Zuzanna startowała indywidualnie na 200 m oraz w sztafecie 4x100 m.

Piotr Płatek: Tym razem wystąpi Pani tylko w jednej konkurencji, za to na cztery razy dłuższym dystansie.

Zuzanna Radecka: Wciąż jeszcze mam małą nadzieję, że uda mi się wywalczyć start indywidualny na 400 m. Próbowałam tej sztuki dokonać podczas niedawnych zawodów w Niemczech, ale ten start to był kompletny niewypał. Zamiast samolotem dotarłam po wielogodzinnej podróży samochodem i na miejscu brakowało już sił na cokolwiek. W niedzielę przede mną jeszcze start w Poznaniu i może tam uda się wywalczyć minimum.

A jakie są plany na olimpijski start w sztafecie?

- Porażką by było, gdybyśmy nie zakwalifikowały się do finału. Bieg finałowy to nasz cel, a w nim może się już zdarzyć wszystko. Od eliminacji trzeba zatem dawać z siebie wszystko, by zakwalifikować się do tego decydującego startu.

A jak wypada porównanie olimpiady z Sydney ze zbliżającymi się igrzyskami?

- Przed czterema laty minimum zdobyłam w ostatniej chwili, do końca nie byłam pewna, czy do Sydney pojadę. Teraz mam spokój, nie muszę się martwić, czy wystartuję. Bardziej też podoba mi się sprzęt olimpijski przygotowany dla nas na olimpiadę. Moje obawy budzi natomiast strona organizacyjna. W Sydney wszystko było dopięte na ostatni guzik, a w Atenach może z tym być różnie.

A jak podobają się olimpijskie stroje?

- Zdziwiły mnie koszulki startowe, które przed czterema laty były krótkie, a teraz są dość długie, a przecież temperatura w Atenach będzie wysoka, więc nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Niewykluczone jednak, że to specjalny materiał, który będzie przewiewny.

Stroje oficjalne są bardzo ciekawe, ale przydają się na jakieś dwie, trzy okazje. Te z Sydney nadal wiszą w mojej szafie i pewnie podobny los spotka ubiory ateńskie.

Będzie okazja podejrzeć w Atenach inne dyscypliny?

- Bardzo chcę wybrać się na pływalnie. Tam przecież z medalowymi szansami wystąpi Otylia Jędrzejczak, której zamierzam kibicować. Oti też jest z Rudy Śląskiej.

Rodzina będzie kibicowała przed telewizorem?

- Nikt z bliskich, niestety, nie jedzie do Aten. Mój narzeczony nie dostał urlopu i będzie trzymał kciuki przed telewizorem. A moja mama tak kibicuje, że zawsze podczas moich startów zamyka oczy. Mam nadzieję, że teraz uchyli choć jedno oko i zobaczy bieg córki.

Po olimpiadzie zamierza pani rozpocząć nowe życie?

- Wiele się zmieni. W przyszłym roku biorę ślub, myślę też o urodzeniu dziecka. Wychowywanie dziecka to będzie nowe, wspaniałe wyzwanie. W planach mam też zakończenie zawodniczej kariery, ale to jeszcze nie jest przesądzone.

A co potem?

- Albo wrócę do nauczycielskiego zawodu, albo zostanę trenerką. Chciałabym pracować z dziećmi w rodzinnej Rudzie Śląskiej.

Copyright © Agora SA