Rzecznik prasowy Legii prowadzi sprawę piłkarzy Polonii

Trzej piłkarze Polonii - Marcin Kuś, Emil Nowakowski i Rafał Szwed - zostali przesunięci do rezerw za to, że domagają się spłaty długów od obecnego właściciela klubu. Interesy Kusia reprezentuje Jacek Bednarz, rzecznik prasowy KP Legia

- Przed środowym treningiem z ust pana dyrektora sportowego Jerzego Engela usłyszeliśmy, że mamy trenować z drugą drużyną. Nie otrzymaliśmy tego na piśmie, więc przychodzimy na zajęcia pierwszej drużyny. Wszystko po to, żeby ktoś nie powiedział, że samowolnie nie stawiliśmy się na trening. Oczywiście ćwiczymy sami. Wprowadzono nam też zakazy. Zakaz wstępu do szatni, zakaz jedzenia obiadów z drużyną - mówi anonimowo jeden z zawodników.

W rezerwach mieli znaleźć się również Antoni Łukasiewicz, Jarosław Mazurkiewicz i Piotr Plewnia, ale porozumieli się z klubem. - Osiągnęliśmy kompromis. Było trochę emocji. Wszystko sobie już wyjaśniliśmy - powiedział Łukasiewicz, kapitan polskiej reprezentacji młodzieżowej.

O co poszło?

O długi, jakie wobec wielu zawodników Polonii - nie tylko tych ukaranych - ma klub. - Uzbierałoby się na dobry samochód, na bardzo dobry samochód - mówi o tym, ile jest mu winna Polonia, jeden z zawodników.

Tyle tylko że długi te narosły w czasie, kiedy właścicielem Polonii była spółka KP Polonia (formalnie należała ona do Janusza Romanowskiego). Działająca od stycznia KSP Polonia na bieżąco wypłaca wszystkie zobowiązania zawodnikom. Do tego, przejmując klub, KSP zabezpieczyła się na wypadek, gdyby długi KP nie były realizowane. A nie są.

W takim wypadku może sprzedać działkę w Konstancinie i stąd pozyskać pieniądze na uregulowanie wierzytelności. Działka należąca do Romanowskiego została zapisana - właśnie jako zabezpieczenie spłaty długów - w akcie notarialnym podpisanym przez oba podmioty. Problem polega na tym, że aby to zrobić, piłkarze muszą wystąpić z wnioskiem do sądu powszechnego, a nie do tego działającego przy PZPN. Sprawa może więc trwać długo. Część z zawodników straciła cierpliwość i zwróciła się o spłatę należności do nowej spółki.

I miała do tego prawo. Pozyskując miejsce w pierwszej lidze, KSP Polonia zobowiązała się bowiem, że przejmuje również "wszystkie prawa i obowiązki" starej spółki, czyli również długi. Tak mówi punkt uchwały o członkostwie w PZPN. Wewnętrzna umowa między obiema spółkami nie ma tu znaczenia.

Nowy dług

- Nikt z zarządu KSP Polonia nie neguje prawa piłkarzy do tego, aby dostali należne im pieniądze. Jeżeli mają jakieś roszczenia, to niech je składają do KP Polonia. Oni narobili tych długów. My chcemy pomóc zawodnikom. Oferujemy pomoc prawną. Większość ją przyjęła - powiedział główny udziałowiec KSP Polonia Jan Raniecki.

Interesy Kusia i Łukasiewicza reprezentuje Jacek Bednarz. Współpracuje również z mecenas Agatą Wantuch, która prowadzi sprawy innych zawodników Polonii. Oboje rozmawiali z przedstawicielami KP Polonia. Bezowocnie. Wtedy dopiero zwrócili się zgodnie z ustawą PZPN do nowej spółki jako właściciela praw i obowiązków starej.

- Mam czasami tego dość. Może lepiej było to zostawić Romanowskiemu. Niech on by spadł z klubem do drugiej ligi, a może niżej. Chciałem ratować Polonię. Jeżeli ktokolwiek winny jest pieniądze, to stara spółka. Ona nadal istnieje i prawo w Polsce też istnieje. My nie przejęliśmy starej spółki i jej długów. Co więcej, spisaliśmy akt notarialny, a w nim były mniejsze długi, niż są dziś. Była tam mowa o zobowiązaniach wobec Arkadiusza Bąka, Tomasza Ciesielskiego i innych piłkarzy, ale nic nie było na przykład o zaległościach wobec Kusia - tłumaczy Raniecki.

- Jeśli Polonia nie wiedziała o innych długach, Polonia może się czuć trochę oszukana działaniami poprzedniego właściciela - mówi Marcin Stefański z PZPN.

Rola Bednarza

Jak ocenić w tej sprawie rolę Bednarza, na co dzień pracownika KP Legia? Pełni w niej rolę rzecznika prasowego, ale również spisuje umowy kontraktowe zawodników. A oprócz zawodników Polonii Kusia i Łukasiewicza ma pod swoją opieką zawodników Zagłębia Lubin i Dospelu Katowice.

Prowadzi bowiem firmę doradztwa sportowego. Do niego często zwracają się piłkarze z prawnymi problemami. Kuś uczynił to półtora roku temu zanim Bednarz podjął pracę w Legii. Ale kiedy już zaczął pracować na Łazienkowskiej nie przerwał tej działalności. A z Kusiem sytuacja jest o tyle dwuznaczna, że jeszcze niedawno zainteresowana nim była Legia. Ostatnio to zainteresowanie osłabło, bo wychowanek Polonii po ciężkiej kontuzji kolana dopiero w tym tygodniu po 14 miesiącach przerwy wystąpił w pierwszej drużynie "Czarnych Koszul" w meczu Pucharu Polski z Warmią Grajewo.

- Uważam, że pan Bednarz jako pracownik konkurencyjnego klubu nie powinien reprezentować interesów piłkarzy naszego zespołu. To wprowadza ferment w drużynie przed rozpoczęciem rozgrywek. Przypominało to atmosferę buntu, ale niewielu zawodników uległo temu nastrojowi - mówi Raniecki.

Marcin Stefański z PZPN: - Niedługo piłkarzy przed sądem polubownym PZPN będą reprezentować tylko adwokaci, radcy prawni i licencjonowani menedżerowie.

Bednarz nie zgodził się udzielić wypowiedzi "Gazecie". Nadesłał oświadczenie.

Oświadczenie Jacka Bednarza

Oświadczam ,iż zanim rozpocząłem pracę w KP Legia Warszawa przyjąłem zlecenie od zawodnika Poloni Marcina Kusia polegające na pomocy doradczej w zakresie możliwości windykacji zaległości od KP Polonia W-wa SSA. Podjęte negocjacje w sprawie Kusia nie przyniosły żadnych rezultatów . W związku z powyższym zawodnik wniósł do Piłkarskiego Sądu Polubownego pozew o zapłatę przeciwko następcy prawnemu KP Polonia W-wa SSA czyli KSP Polonia W-wa SSA.

W związku z niemożnością pogodzenia wielu obowiązków zawodowych w porozumieniu z Marcinem Kusiem podjąłem decyzję o rezygnacji ze świadczenia zawodnikowi pomocy w prowadzeniu postepowania w tej sprawie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.