Stefan Majewski: Na pewno jako zaszczyt, bo wielu trenerów chciałoby pracować w Widzewie. Bez względu na to, jakie ten klub miał niedawno trudności, to cały czas jest firmą, która ma bardzo dobrą markę nie tylko w Polsce.
- Taka sytuacja jest tymczasowa. Myślę, że do końca miesiąca zrobimy jakieś ruchy kadrowe i nasza gra będzie wyglądała trochę inaczej. Każdy chciałby mieć idealne warunki do pracy, ale to niemożliwe. Pamiętam jednak, że dobra drużyna kształtuje się w bardzo trudnych warunkach. Sukces rodzi się w bólach. Trzeba pamiętać, że w Widzewie wszystko budujemy od początku, dlatego nasza gra nie najlepiej teraz wygląda. Lecz naszym sprzymierzeńcem jest czas.
- Gdyby sędzia pod koniec spotknia podjął inną decyzję i odgwizdał faul bramkarza na Arturze Wyczałkowskim, gralibyśmy z przewagą jednego zawodnika (arbiter powinien pokazać bramkarzowi czerwoną kartkę, co przyznali też szkoleniowcy Korony - przyp. red.) i mielibyśmy rzut wolny z 16 m. A może nawet zdobylibyśmy gola. Widać po tym, że nawet w naszej trudnej sytuacji można znaleźć optymistyczny akcent. Nie zmienia to jednak sytuacji, że są też negatywne akcenty, że na początku dogrywki to my chcieliśmy atakować i zostaliśmy skontrowani. A nie powinniśmy tego robić, bo nasza defensywa dotychczas spisywała się bardzo dobrze.
- Na rynku nie ma zawodników, których można byłoby wziąć bez zastanawiania się. Teraz sztuką jest znaleźć jakiegokolwiek napastnika. A ci lepsi i średni, w czasie kiedy my zaczynaliśmy budowę drużyny, mieli już podpisane kontrakty. Dlatego poprawa naszej gry ofensywnej jest trudna, ale na pewno coś zrobimy.
- W najbliższym czasie, bo transferów można dokonywać do końca sierpnia. Na razie testujemy Australijczyka. To młody chłopak, który ma dopiero 19 lat. Trudno go ocenić, bo nie mamy możliwości sprawdzenia go w grze. Nasza wiedza o nim będzie wiec niepełna, a ryzyko jest duże.
- Do końca tygodnia muszę się zdecydować.
- Bardzo mała. Za to podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu Słowaka Vladimira Bednara. Myślę, że w sobotę już zagra.
- Dobrze, że będzie chociaż jedno.
- To prawy pomocnik, albo obrońca.
- W Kielcach w obronie wystąpił z konieczności. Myślę, że normalnie będzie grał w drugiej linii.
- Tomek mówił mi, że jeszcze nie jest dostatecznie przygotowany. Chcę z nim jednak porozmawiać i dogadać się w ten sposób, że jeśli wyjdzie na boisko, to biorę na siebie wszystkie konsekwencje. Jeśli nawet w sobotnim spotkaniu popełni jakiś błąd, to nie będę go winił - wręcz przeciwnie.
- Za wcześnie, żeby składał jakieś deklaracje. Ale trzeba pamiętać, że w w meczu z Arką straciliśmy gola w 89 min, i to grając długo w osłabieniu. Wcześniej gdynianie nie mieli zdecydowanej przewagi. Korona też przez 90 minut nie umiała nas pokonać. Wiadomo, że łatwiej rujnować niż budować, więc konieczne jest dobre wzmocnienie siły ofensywnej. A wtedy nasz potencjał znacznie wzrośnie.
- Dla nas to dwóch napastników, albo napastnik i ofensywny pomocnik.
- Jestem optymistą, bo ten młody zespół zupełnie inaczej zagra przed własną publicznością. Wiem, że w Łodzi są doskonali kibice, którzy nam pomogą. A dla tych najmniej doświadczonych piłkarzy jest to bardzo ważne. Wierzę, że publiczność będzie naszym 12. zawodnikiem.