Mówi Stefan Majewski: Praca w Widzewie to zaszczyt

Najważniejszym zadaniem jest teraz sprowadzenie dwóch napastników. - A wtedy nasz potencjał jeszcze wzroście - zapewnia szkoleniowiec Widzewa

Jarosław Bińczyk: Czy po dwóch ostatnich meczach cały czas uważa Pan, że zatrudnienie w Widzewie to zaszczyt, czy też trzeba Panu współczuć?

Stefan Majewski: Na pewno jako zaszczyt, bo wielu trenerów chciałoby pracować w Widzewie. Bez względu na to, jakie ten klub miał niedawno trudności, to cały czas jest firmą, która ma bardzo dobrą markę nie tylko w Polsce.

Może Widzew to jest znana marka, ale drużyna do najsilniejszych nie należy. Jak się czuje trener, który chciałby, żeby zespół grał lepiej, ale niewiele może zrobić?

- Taka sytuacja jest tymczasowa. Myślę, że do końca miesiąca zrobimy jakieś ruchy kadrowe i nasza gra będzie wyglądała trochę inaczej. Każdy chciałby mieć idealne warunki do pracy, ale to niemożliwe. Pamiętam jednak, że dobra drużyna kształtuje się w bardzo trudnych warunkach. Sukces rodzi się w bólach. Trzeba pamiętać, że w Widzewie wszystko budujemy od początku, dlatego nasza gra nie najlepiej teraz wygląda. Lecz naszym sprzymierzeńcem jest czas.

W spotkaniu z Arką w Gdyni straciliście gola w 89 min, we wtorek w Kielcach przez 90 minut zachowaliście czyste konto. Czy to znaczy, że z defensywa gra już na drugoligowym poziomie?

- Gdyby sędzia pod koniec spotknia podjął inną decyzję i odgwizdał faul bramkarza na Arturze Wyczałkowskim, gralibyśmy z przewagą jednego zawodnika (arbiter powinien pokazać bramkarzowi czerwoną kartkę, co przyznali też szkoleniowcy Korony - przyp. red.) i mielibyśmy rzut wolny z 16 m. A może nawet zdobylibyśmy gola. Widać po tym, że nawet w naszej trudnej sytuacji można znaleźć optymistyczny akcent. Nie zmienia to jednak sytuacji, że są też negatywne akcenty, że na początku dogrywki to my chcieliśmy atakować i zostaliśmy skontrowani. A nie powinniśmy tego robić, bo nasza defensywa dotychczas spisywała się bardzo dobrze.

W pomocy i ataku siła rażenia Widzewa jest zerowa.

- Na rynku nie ma zawodników, których można byłoby wziąć bez zastanawiania się. Teraz sztuką jest znaleźć jakiegokolwiek napastnika. A ci lepsi i średni, w czasie kiedy my zaczynaliśmy budowę drużyny, mieli już podpisane kontrakty. Dlatego poprawa naszej gry ofensywnej jest trudna, ale na pewno coś zrobimy.

Kiedy?

- W najbliższym czasie, bo transferów można dokonywać do końca sierpnia. Na razie testujemy Australijczyka. To młody chłopak, który ma dopiero 19 lat. Trudno go ocenić, bo nie mamy możliwości sprawdzenia go w grze. Nasza wiedza o nim będzie wiec niepełna, a ryzyko jest duże.

Podejmie go Pan?

- Do końca tygodnia muszę się zdecydować.

Czy jest szansa, że Nathan Caldwell zagra przeciwko Kolporterowi Koronie?

- Bardzo mała. Za to podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu Słowaka Vladimira Bednara. Myślę, że w sobotę już zagra.

Czyli będzie to jedyne wzmocnienie drużyny w tym tygodniu?

- Dobrze, że będzie chociaż jedno.

Na jakiej pozycji występuje Bednar?

- To prawy pomocnik, albo obrońca.

Czy Radek Michalski będzie grał w pomocy, tak jak w Gdyni, czy też jako stoper, jak z Koroną?

- W Kielcach w obronie wystąpił z konieczności. Myślę, że normalnie będzie grał w drugiej linii.

A kiedy będzie mógł zagrać Tomasz Łapiński? On twierdzi, że najwcześniej będzie gotowy na mecz z GKS Bełchatów.

- Tomek mówił mi, że jeszcze nie jest dostatecznie przygotowany. Chcę z nim jednak porozmawiać i dogadać się w ten sposób, że jeśli wyjdzie na boisko, to biorę na siebie wszystkie konsekwencje. Jeśli nawet w sobotnim spotkaniu popełni jakiś błąd, to nie będę go winił - wręcz przeciwnie.

Zbigniew Boniek powiedział mi kiedyś, że nie po to ratuje Widzew, żeby bronić się przed spadkiem z II ligi. Według niego w pierwszej rundzie celem drużyny jest zajęcie miejsca w środku tabeli z taką stratą, która pozwoli włączyć się do walki o awans.

- Za wcześnie, żeby składał jakieś deklaracje. Ale trzeba pamiętać, że w w meczu z Arką straciliśmy gola w 89 min, i to grając długo w osłabieniu. Wcześniej gdynianie nie mieli zdecydowanej przewagi. Korona też przez 90 minut nie umiała nas pokonać. Wiadomo, że łatwiej rujnować niż budować, więc konieczne jest dobre wzmocnienie siły ofensywnej. A wtedy nasz potencjał znacznie wzrośnie.

Co znaczy dobre wzmocnienie?

- Dla nas to dwóch napastników, albo napastnik i ofensywny pomocnik.

Stać Widzew na dobry wynik w meczu z Koroną?

- Jestem optymistą, bo ten młody zespół zupełnie inaczej zagra przed własną publicznością. Wiem, że w Łodzi są doskonali kibice, którzy nam pomogą. A dla tych najmniej doświadczonych piłkarzy jest to bardzo ważne. Wierzę, że publiczność będzie naszym 12. zawodnikiem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.