Napastnik Odry we wtorek gościł w Łodzi. Spotkał się z działaczami, omówił warunki kontraktu i wrócił na Śląsk. Zadzwoniliśmy do niego około godz. 10. - Jadę do Wodzisławia - opowiadał. - Najpierw spotkam się z lekarzem, a później z prezesem Odry. Jeśli da mi wolną rękę, będę grał przy al. Unii i przyjadę na popołudniowy trening.
Później kontakt z Bizackim się urwał. Szukali go także działacze ŁKS, których nie poinformował o rezultatach rozmów z prezesem. Nie było go też na treningu. Według naszych informacji, rozmowy z szefem wodzisławskiego klubu poszły po myśli piłkarza. I wtedy - co potwierdza jego znajomy - zmieniły mu się plany. Okazało się, że propozycja z ŁKS nie była jedyną, jaka padła pod adresem Bizackiego. A piłkarzowi najbliżej nie na al. Unii tylko na Cichą, czyli stadion Ruchu Chorzów, w który spędził najlepsze lata swojej kariery.
Zupełnie inaczej zachował się Maciej Nuckowski. On też wrócił do swojego poprzedniego klubu, by ostatecznie się z nim rozliczyć, ale przyjechał do ŁKS i podpisał dwuletni kontrakt. Dzień wcześniej podpis na umowie złożył inny napastnik - 28-letni Ireneusz Gortowski
Gortowski latem był na testach w GKS Katowice, Grecji i Szwajcarii, a ostatnio miał propozycję gry z Górnika Polkowice. Wcześniej ŁKS pozyskał napastnika z Ghany Lee Quaye, co według Jarosława Papisa, działacza klubu, zaostrzyło rywalizację w ataku.
Według Daniela Goszczyńskiego, sponsora drużyny, być może dziś do drużyny dołączy kolejny nowy zawodnik - Michał Łabędzki z Pogoni Szczecin. Latem beniaminek ekstraklasy pozyskał aż czterech pomocników, dlatego Antoni Ptak zgodził się bezpłatnie wypożyczyć piłkarza na rok. - Teraz należy czekać tylko na zgodę Michała - tłumaczy Marek Łopiński, dyrektor Pogoni.