Rafał Sznajder

To już trzecia olimpiada jednego z najlepszych polskich szablistów. - Do trzech razy sztuka. Nie chcę niczego obiecywać, ale stać mnie na zdobycie medalu - uważa Rafał Sznajder.

Rafał Góral: Lato w pełni, za oknem piękna pogoda. Czy w nawale przygotowań do igrzysk znalazł Pan chwilę czasu na urlop?

Rafał Sznajder: Niestety, nie miałem zbyt wiele czasu na odpoczynek. Zaraz po mistrzostwach Europy, które odbyły się na początku lipca, większość kolegów rozpoczęła wakacje, a ja przygotowania do Aten. W sumie miałem zaledwie pięć wolnych dni. Nie narzekam jednak, bo udział w olimpiadzie to coś szczególnego.

Właśnie wróciłem z ośmiodniowego zgrupowania w Wiśle. Tam koncentrowałem się głównie na zajęciach ogólnorozwojowych. Teraz jadę na obóz do Cetniewa, a na koniec czeka mnie zgrupowanie w Spale.

W jakiej obecnie jest Pan formie? Olimpijska nominacja nie przyszła Panu zbyt łatwo.

- To fakt, że awans do IO wywalczyłem praktycznie w ostatniej chwili. Najważniejsze jednak, że jadę do Aten. Mam za sobą długi sezon, jednak mimo to jestem dobrze przygotowany. Oczywiście nie chcę niczego obiecywać. Wolę powiedzieć, że liczę na dobry występ, ale... przyznam szczerze, że stać mnie na zdobycie medalu. W turnieju wystartują zawodnicy, z którymi wygrywałem już w swojej karierze, więc wszystko jest możliwe. No i poza tym - jak to się mówi - do trzech razy sztuka.

No właśnie, to już Pana trzecia olimpiada. Jak Pan ocenia swoje poprzednie występy w Atlancie i Sydney?

- Kiedyś sądziłem, że w Atlancie [czwarte miejsce drużynowo i siódme indywidualnie - przyp. red.] osiągnąłem bardzo dobre wyniki. Teraz z perspektywy czasu czuję olbrzymi niedosyt. Byłem wtedy bardzo blisko medalu olimpijskiego - zarówno z drużyną, jak i indywidualnie, ale jednak zabrakło tego jednego zwycięstwa. O wiele gorzej wypadłem natomiast w Sydney, gdzie zająłem dopiero 22. miejsce.

Nie sądzi Pan, że występ w Atenach może być dla Pana ostatnią szansą olimpijską?

- Zdaję sobie sprawę z wieku i faktu, że to może być ostatnia szansa na osiągnięcie dobrego wyniku. Mimo że nie mam zamiaru kończyć kariery, to jednak pojawia się coraz więcej młodych, świetnych szermierzy, którzy coraz bzrdziej napierają. Na pewno będę jednak starał się wywalczyć nominację na olimpiadę w Pekinie w 2008 roku, bo w wieku 36 lat również można startować z powodzeniem.

Pana największą bolączką jest kłopot z utrzymaniem koncentracji podczas walki. Czy jest to związane ze stresem? Jak zamierza Pan sobie z tym radzić w Atenach?

- Jestem już od tylu lat na planszy, że spokojnie znoszę trudy długiej imprezy i stresu związanego z zawodami. Podczas samej walki zdarzają mi się jednak momenty zastoju. Od jakiegoś czasu współpracuję jednak z panią psycholog, dzięki której opanowałem kilka technik koncentracji i odpoczynku. Na pewno wykorzystam je podczas IO.

Kto według Pana jest faworytem igrzysk?

- Na olimpiadzie stawka będzie tak wyrównana, że każde rozstrzygnięcie jest możliwe. Ten turniej może wygrać każdy. Jeżeli miałbym postawić na kogoś pieniądze, to chyba nie wiedziałbym, na kogo postawić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.