Afera z testami dla sędziów. Gdzie wyniki

Cd. afery z testami dla sędziów piłkarskich. - Nadal nie wiemy, skąd wyszedł przeciek, nie znamy nawet wyników egzaminu. To jakaś paranoja - skarżą się sędziowie

- Piszesz w szkole klasówkę, od której zależy to, czy zdasz do następnej klasy. Nauczyciel mówi ci, że nie zdałeś, ale nie pokazuje wyników, nie tłumaczy, co zrobiłeś źle. Mówisz, że chciałbyś jeszcze raz zobaczyć pytania. On odpowiada, że to nie możliwe. Wiesz też, że część uczniów miała gotowca, prawdopodobnie od nauczyciela. To brzmi jak paranoja, ale dzieje się na prawdę - oto jak jeden z arbitrów opisuje sytuację, która zapanowała po kwietniowych testach dla sędziów I, II i III ligi.

Przypomnijmy, że część z 300 arbitrów znała wówczas odpowiedzi do tzw. testu filmowego i zdała bardzo dobrze. Reszta oblała lub zaliczyła minimalnie. Wyniki testów wpływały na końcową ocenę pracy sędziów, a w efekcie na to, do której ligi trafią w następnym sezonie ("Gazeta" pisała o tym 15 czerwca i 1 lipca). - Nasze władze zamiatają aferę pod dywan. Wyniki unieważniono, potem znów stały się ważne, ale zmieniono odpowiedzi, tak by wszyscy zaliczyli. Nie było szukania winnych - mówił nam jeden z piszących testy.

Początkowo zarówno Jerzy Goś, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, jak i Michał Listkiewicz, prezes PZPN, bagatelizowali sprawę. - Niech sędziowie zajmą się sędziowaniem, a nie polityką - mówił Listkiewicz. - Bzdury, nie było żadnego przecieku - denerwował się Goś. Listkiewicz zapewnił jednak, że wyjaśni aferę, a Kolegium Sędziów wprowadziło nową rewolucyjną formułę testów - tylko na zaliczenie. - To wykluczy spekulacje o przeciekach - usłyszeliśmy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że Listkiewicz był bliski zdymisjonowania Gosia, ale w końcu się rozmyślił.

- Zamiatanie pod dywan trwa, bo co wynika z tego wszystkiego, skoro winnych przecieku nie ustalono? - mówi informator "Gazety". - Ciągle nie znamy też wyników testów. To jakiś absurd - przecież skończył się już sezon. Niektórzy sędziowie spadli przez te testy do niższych klas. Owszem, mogliby się odwołać, ale nie mogą, bo przecież nie ma wyników i nie wiadomo, jaki wpływ na spadek miały testy, a jaki ocena z boiska. Prosiliśmy też Gosia o kasetę z testem filmowym, ale odmówił - dodaje. - Co z tego, że zweryfikowano wyniki? I tak sędziowie, którzy znali pytania i dostali po 30 pkt., lepiej na tym wyszli niż ci, którzy nie dostali odpowiedzi. Spadki i awanse są więc kompletnie nieczytelne - zaznacza inny sędzia, z którym rozmawialiśmy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.