Rozmowa z Urszulą Judek, narzeczoną Michała Robackiego

- Po dwóch tegorocznych wypadkach przestałam chodzić na mecze. Kiedy Michał jeździ w lidze wypalam paczkę papierosów i odchodzę od radia - mówi życiowa partnerka jednego z liderów Budleksu/Polonii Michała Robackiego

Maciej Łopatto: W niedzielę derby. Co to oznacza dla najbliższej osoby żużlowca?

Urszula Judek: Derby to nerwy.

Krótka opinia. Może pani powiedzieć więcej?

- Ja bym tego nie rozwijała. Po prostu nerwy. Dla mnie jeden wielki stres i wypalona paczka papierosów.

Zawsze tak było?

- Jest tak od czasu wypadków Michała, które widziałam na własne oczy w tym roku. Pierwszy we Wrocławiu i potem ten na treningu w Bydgoszczy. To było straszne. Od tego momentu przestałam chodzić na mecze.

Jak sobie radzi pani z emocjami i lękiem o Michała?

- Są takie tabletki, które nazywają się kalmsy. Ziołowe tabletki na uspokojenie. Biorę je przed meczami. Poza tym jest praca. Jestem w naszej pizzerni, kiedy Michał jest na meczu. Słucham relacji w radiu. Ale i tak zazwyczaj wychodzę i jak wracam, to inni opowiadają, jak było w danym biegu.

A co robi Michał na kilka godzin przed meczem?

- Odpoczywa w domu, jak mecz jest u nas. O 13, 14, kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania jedzie na Polonię. Wyłącza się. Nie rozmawia. Widzę, jak zmieniają mu się oczy. No i zwykle nie śpi w nocy z soboty na niedzielę, kiedy jest liga. Tak jest od wypadku. Stres powoduje chyba, że jeszcze bardziej napinają się obolałe od upadków mięśnie.

Czy jest coś, czego w dniu meczu Pani powinna unikać?

- Tak. Trzeba być miłym, uśmiechniętym i nie rozdrażniać Misia. Jest nerwowy. Jak każdy człowiek w stresie. Sprawy drażliwe trzeba odłożyć na później. Prowadzimy razem pizzerię. Mamy czasem sprzeczne opinie. W dniu meczu wszystkie sporne tematy odpuszczam.

Skutkiem tegorocznych wypadków Michała było m. in. to, że zasłabł tuż po zakończeniu decydującego biegu w jednym z meczów. Jak Pani reagowała na te wydarzenia?

- Dla mnie żużel to krwawy sport. Mieliśmy jeszcze w tym roku na dodatek dwa samobójstwa Roberta Dadosa i Rafała Kurmańskiego. Co chwilę ktoś się rozbija. Nie podoba mi się to.

A częste farbowanie włosów przez Michała?

- W każdym kolorze Michał jednakowo mi się podoba. To fajna zabawa. Naprawdę jest niezły ubaw jak w pizzerii wszyscy z jego teamu się farbują i siedzą w workach na głowie. Teraz przy zdobyciu 12 punktów przez Michała zaplanowali niebieskie włosy. Ale bardzo możliwe, że nam ten kolor nie wyjdzie.

Dlaczego?

- No bo teraz ma czerwone włosy, jak położymy niebieską farbę, włosy zrobią się zielone (śmiech).

Czy zdarzało się, że próbowała Pani przekonać Michała, by zrezygnował z żużla?

- Były takie rozmowy, że już mam dosyć. Mamy dziecko. Laura ma 2,5 roku. Mógłby zająć się czymś bezpieczniejszym. Na przykład kręceniem pizzy (śmiech).

Jaki będzie niedzielny mecz?

- Dla mnie? Znowu pełen emocji i nerwów. Ciężki na pewno. Wszyscy zawodnicy z Torunia robią punkty. U nas... no nie wiadomo jak to będzie. Trzeba oddać naszym chłopakom, że są dzielni w tym sezonie. Liczę, że na naszym torze dadzą sobie radę z rywalami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.