Podsumowanie ekstraklasy: Katowice

Tak słabego sezonu w wykonaniu ?Gieksy? nie było od lat. Drużyna niemal do końca broniła się przed spadkiem do drugiej ligi

Na dodatek klubem przez cały czas wstrząsały kolejne afery. Najpierw była zmiana trenera. Jana Żurka, który zrobił coś z niczego ["Gieksa" rok temu zajęła trzecie miejsce w lidze i awansowała do Pucharu UEFA - przyp. red.], nieoczekiwanie zmienił Edward Lorens. Później katowiczanie odpadli z europejskich rozgrywek ze słabiutką macedońską Cementarnicą Skopje. Po kompromitującej porażce z Łęczną szalikowcy pobili zawodników, a Lorens odszedł z klubu za porozumieniem stron. Mimo że do Katowic wrócił Żurek, drużyna nie grała już tak dobrze, jak w poprzednim sezonie. Fantastyczna atmosfera, którą dotąd mógł się szczycić klub, również prysła jak bańka mydlana.

Później jak grom z jasnego nieba na klub spadła informacja o tym, że wycofuje się sponsor - częstochowska firma Dospel. Pod koniec rundy prezes Piotr Dziurowicz, zdenerwowany kilkoma wysokimi porażkami, zarzucił zawodnikom brak zaangażowania i rozpoczął w Polsce debatę nad możliwością redukowania piłkarskich kontraktów.

Wydawało się zatem, że gorzej w Katowicach już być nie może. Niestety, zimą wyróżniający się piłkarze uciekli z klubu i w Katowicach "sklecono" drużynę, która mogłaby mieć kłopoty z utrzymaniem się chyba nawet w drugiej lidze. Nowa drużyna przegrała właściwie wszystko, co tylko się dało, i jedynie dzięki dorobkowi z jesieni utrzymała się w lidze. W trakcie wiosennej rundy z klubu odszedł Żurek, który zarzucił piłkarzom brak ambicji. Z tego samego powodu doszło również do kolejnego konfliktu z kibicami, którzy po jednym z meczów odwrócili się od zawodników.

Bramkarze Dariusz Klytta - pierwszą rundę spędził na ławce rezerwowych, do siedzenia na której przywykł w ostatnich latach. Jesienią tylko raz zastąpił w bramce Jarosława Tkocza. Mimo że zachował czyste konto, to jednak widać było u niego brak ogrania i pewności siebie. Tak samo wyglądała sytuacja wiosną, kiedy po wyjeździe Tkocza Klytta został numerem jeden. Kibice większość interwencji bramkarza "Gieksy" początkowo obserwowali z lekkim przerażeniem. Klytta z każdym meczem nabierał jednak coraz większej pewności i w końcówce sezonu bronił przyzwoicie. Trudno jednak nie wspomnieć, że przepuścił aż 21 bramek. Jarosław Tkocz - bramkarz, który jeszcze rok temu był noszony na rękach i uznawany za jednego z najlepszych zawodników ligi. Wygrał kilka plebiscytów, dostał nawet powołanie do kadry Pawła Janasa. Jednak jesień nie była już tak udana. 21 puszczonych bramek w jednej rundzie to jeden z najgorszych wyników w całej lidze. Tyle bramek katowiczanie stracili w całym poprzednim sezonie! Tkocz po konflikcie z prezesem klubu Dziurowiczem zdecydował przenieść się zimą do rosyjskiego pierwszoligowca Szinnika Jarosław.

Obrońcy Paweł Adamczyk - zagrał w większości spotkań, jednak nie w pełnym wymiarze czasowym. Doświadczony obrońca miał spotkania lepsze i gorsze, ale jesienią raczej nie zachwycał. Zimą znalazł się na "czarnej liście" Dziurowicza, który chciał rozwiązać umowy z kilkoma piłkarzami. Ostatecznie Adamczyk został jednak w Katowicach, ale wiosną również można było mieć do niego zastrzeżenia. Dopiero w drugiej części rundy, kiedy klub miał nóż na gardle, doświadczony piłkarz rozegrał kilka lepszych spotkań. Po raz kolejny czekają go rozmowy z działaczami na temat pozostania na Bukowej. Admir Adżem - Bośniak był chyba jedynym nowym zawodnikiem, który wniósł coś dobrego do gry drużyny. Często włączał się do akcji ofensywnych, o czym mogą świadczyć gol i dwie asysty. Piłkarza chce odzyskać Pogoń Szczecin, w której grał przed rokiem, interesują się nim także Lech Poznań i Górnik Łęczna.

Grzegorz Fonfara - jesienią krok do tyłu. Po fantastycznym ubiegłym sezonie wydawało się, że talent "Fonfiego" może rozbłysnąć jeszcze mocniej, ale Fonfara stracił miejsce w pierwszym składzie i zaczął prezentować formę na poziomie rezerwowego. Kiedy szkoleniowcem Katowic był Lorens, reprezentant młodzieżówki najczęściej pełnił właśnie rolę zmiennika. Lepiej było wiosną, kiedy drużynę ponownie prowadził Żurek. Wychowankowi "Gieksy" zbyt często zdarzają się wahania formy. Zagrał w prawie wszystkich spotkaniach, ale tylko w kilkunastu wystąpił przez 90 minut.

Jacek Kowalczyk - jedyny reprezentant Polski w tym sezonie w drużynie katowiczan. "Kowal", jak reszta drużyny, miał wahania formy i nie zawsze odpowiednio panował nad defensywą "Gieksy". Jednak młody stoper jesienią więcej niż o piłce myślał o przejściu do innego klubu. Zainteresowanie nim wyrażały: Wisła Kraków, Groclin Grodzisk Wlkp., Legia Warszawa i niemiecki 1.FC Kaiserslautern. Po słabszych występach w lidze i fatalnych w barażach z Białorusią trochę o Kowalczyku ucichło. Dla katowickiego klubu, wstrząsanego kłopotami finansowymi, sprzedaż tego zawodnika była jedynym ratunkiem. Ostatecznie trafił do Wisły, gdzie niemal całą wiosnę przesiedział na ławce rezerwowych. Damir Kurtović - zapowiadany jako odkrycie ligi chorwackiej, miał być zbawieniem obrony Katowic. Nie umiał się jednak wpasować w defensywę "Gieksy". Nie stawiali na niego ani Lorens, ani Żurek. Pojawiał się na boisku na ostatnie kilka minut. Zły, że się na niego nie stawia, Kurtović kilkakrotnie wyjeżdżał z klubu. Raz, kiedy wrócił, trener Żurek wyrzucił go z szatni. Jeszcze w trakcie sezonu wrócił do Chorwacji, ponieważ skończyła mu się wiza, a nikt nie wykazywał zainteresowania jego osobą.

Krzysztof Markowski - zimą Żurek odnalazł go w czwartoligowej Sparcie Zabrze. Obaj panowie znają się jeszcze z czasów wspólnej pracy w Ruchu Radzionków. 25-letni stoper, mimo że starał się, jak mógł, to jednak nie zawsze wychodziło mu trudne zadanie kierowania defensywą Katowic. Był jednak podstawowym zawodnikiem drużyny.

Paweł Pęczak - z jego powrotem wiązane były spore nadzieje. To właśnie ten piłkarz miał kierować defensywą po odejściu Kowalczyka. Po raz kolejny okazało się jednak, że po "Stalowym Pawle" pozostał jedynie pseudonim. Zagrał tylko w jednym spotkaniu, a potem leczył kontuzję.

Krzysztof Sadzawicki - jak większość drużyny miał lepsze i gorsze występy. Doświadczony obrońca jednak nie zachwycał i sezonu nie zaliczy do udanych. Zimą także znajdował się w grupie zawodników, których chciał się pozbyć Dziurowicz. Również i teraz czekają go rozmowy z prezesem klubu na temat pozostania w klubie.

Pomocnicy Marcin Bojarski - do skrajnego prawego pomocnika można mieć najmniej pretensji. Jego również nie ominęła obniżka formy, jednak zawsze imponował chęcią do gry. Jesienią strzelił dla Katowic dwie bramki i zaliczył trzy asysty. Bardzo ambitny piłkarz, który po "kibicowskim klapsie" poczuł żal i zimą odszedł z klubu. Odnalazł się w drugoligowej Cracovii, w której wiosną odgrywał znaczącą rolę. W Katowicach do dzisiaj wspominają jego rajdy prawą stroną, wiosną na tej pozycji nikt nie potrafił zastąpić Bojarskiego.

Adam Bała - stracona jesień z powodu kontuzji. Kiedy jednak lewy pomocnik Katowic pojawiał się na boisku, widać było, że brak mu ogrania, pewności siebie i siły. Nie szarpał, jak potrafi. Lepiej było wiosną, choć i jego dopadł kryzys. W sumie miał w tym sezonie zarówno dobre, jak i bardzo słabe występy.

Adam Giesa - wieczny talent, który jest wiecznie kontuzjowany. Po raz kolejny leczył kontuzję, która wydaje się nie mieć końca.

Wojciech Krauze - dopiero zadebiutował w ekstraklasie, ale na więcej przyjdzie jeszcze chyba czas.

Mariusz Muszalik - jesienią solidnie i pewnie. Po wielu latach nadziei i mówieniu o zmarnowanych rundach Muszalik w końcu wywalczył pewne miejsce w składzie drużyny. Dwie bramki, dwie asysty w pierwszej rundzie oraz najwięcej strzałów z całej drużyny - to wszystko przekonywało o jego przydatności do zespołu. Słabiej grał wiosną, jak cała drużyna, ale nadal miał pewne miejsce w składzie. W rundzie rewanżowej zaliczył trzy asysty. Kuszony propozycjami m.in. z Odry Wodzisław, Pogoni Szczecin i Zagłębia Sosnowiec. Anatolij Nankow - piłkarz, który miał decydować o obliczu drużyny. To właśnie na bazie takich zawodników jak Bułgar Lorens chciał stworzyć drużynę grającą ofensywny futbol. Doświadczony rozgrywający nie potrafił się jednak znaleźć w zespole atakującym z kontry. Zagrał jedynie 139 min, szybko opuścił Polskę.

Tomasz Owczarek - jesienią głównie zmiennik. Trudno jednak było się spodziewać, że po kilkuletniej przerwie gry w piłkę "Owczar" nagle zabłyśnie formą. W drugiej rundzie z powodu kłopotów kadrowych klubu często pojawiał się w wyjściowej jedenastce. Niestety, nadal raził brakiem siły, szybkości i techniki. Mówi się, że po tym sezonie prawdopodobnie opuści Bukową.

Przemysław Pluta - były piłkarz Odry Wodzisław miał zastąpić na prawej pomocy Bojarskiego. Niestety, nie pokazał swoich wszystkich możliwości, bo najczęściej na boisko wchodził jako zmiennik, a kiedy już przekonał do siebie trenerów, to złapał kontuzję. Strzelił trzy bramki Lechowi Poznań (w tym dwie w meczu Pucharu Polski) i to może być dobrym prognostykiem na najbliższy sezon. Mirosław Widuch - doświadczenie i rutyna tym razem nie do końca się sprawdziły. Co prawda "Wilusia" zabrakło tylko w jednym spotkaniu i często był ostoją drużyny, jednak od tego zawodnika chciałoby się wymagać czegoś więcej niż tylko poprawności. Nie zawsze sprawdzały się jego słynne "kółeczka", nie zawsze udawało się tak sprawnie zatrzymywać rywali przed polem karnym. Mimo to nadal jeden z najpewniejszych punktów drużyny. Mówi się, że rozważa wyjazd na Cypr. Napastnicy Paweł Brożek - po napastniku młodzieżowej reprezentacji Polski, wypożyczonym z Wisły Kraków, można było spodziewać się czegoś więcej. Zabłysnął w pierwszych wiosennych spotkaniach, w których strzelił trzy gole. Niestety, szybko przestał angażować się w taki sposób, jak tego życzyliby sobie szkoleniowcy Katowic. Później długo leczył kontuzję. Starają się o niego Górnik Łęczna, Górnik Zabrze i Polonia Warszawa.

Dawid Plizga - największe odkrycie rundy wiosennej w klubie. Wychowanek Jana Furtoka okazał się rasowym napastnikiem i wkrótce może zrobić prawdziwą karierę. Tylko kilka razy wszedł na boisko w końcówkach spotkań, a już ma na koncie dwa gole. W sumie zagrał jednak zaledwie 92 min.

Leo - o sympatycznym piłkarzu z Brazylii właściwie można napisać tylko tyle, że w trakcie pierwszej rundy ożenił się, ściągnął do Polski żonę i... zagrał pół godziny. Bardziej skupiał się na leczeniu kontuzji. Zimą, po wygaśnięciu kontraktu, wrócił do Brazylii.

Krzysztof Gajtkowski - "Kusza", który jesienią został wypożyczony do Katowic z Lecha Poznań, miał zamiar odbudować się po nieudanej rundzie w "Kolejorzu". Piłkarz mocno harował w Katowicach i był jednym z najbardziej walecznych zawodników w drużynie. Strzelił cztery gole i zaliczył dwie asysty. Po okresie wypożyczenia wraca do Lecha.

Sebastian Kęska - niski napastnik, który przywędrował do "Gieksy" z Polonii Warszawa, nie okazał się wzmocnieniem drużyny. Wieczny zmiennik zaliczył jedną efektowną bramkę. Wiosną często ustawiano go na prawej stronie, ale i tam nie przekonywał. Teraz planuje powrót do Polonii bądź wyjazd do Górnika Łęczna.

Damian Kroczek - kolejna runda w oczekiwaniu na eksplozję talentu. Zdolny wychowanek Stadionu Śląskiego nadal nie może się przebić do pierwszego składu. Kilka razy dostawał szansę, ale nie potrafił z niej skorzystać. Stanisław Wróbel - jesienią najlepszy strzelec drużyny, choć z zaledwie trzema zdobytymi. Katowicki klub najpierw chciał kupić "Stana" z Górnika Zabrze, jednak ostatecznie napastnik trafił do drugoligowej Cracovii, gdzie głównie siedział na ławce rezerwowych. Moussa Yahaya - jesienią po raz trzeci pojawił się w Katowicach i po raz trzeci odszedł w niesławie. Będący zupełnie bez formy Yahaya szybko został odesłany do rezerw, gdzie zarzucono mu brak zaangażowania i ostatecznie rozwiązano umowę. Mówiło się również, że zawodnik miał kłopoty z prowadzeniem sportowego trybu życia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.