Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 2:1. Śląsk nadal w III lidze

Śląsk Wrocław pozostaje w trzeciej lidze! W barażu o drugą lepsza okazała się Arka. Po bezbramkowym remisie przed tygodniem wrocławianie przegrali rewanż w Gdyni 1:2. Wstydzić się jednak nie muszą. Bo choć po wyrzuceniu z boiska Tomasza Kosztowniaka aż przez 60 minut grali w dziesiątkę, atakowali. Do końca walczyli o awans. Nie mieli jednak w składzie gracza tak dobrego jak Robert Dymkowski, który zapewnił Arce zwycięstwo.

Tomasz Kosztowniak na wyrzucenie z boiska pracował od początku spotkania. Tylko pobłażliwości sędziego Piotra Siedleckiego zawdzięcza, że stało się to dopiero w 30. minucie. Ale właśnie wtedy zachował się naprawdę idiotycznie. Po faulu Jakuba Małeckiego na Mirosławie Siarze piłkarze zaczęli się przepychać, w pewnym momencie Kosztowniak odepchnął Łukasza Kowalskiego, który padł na murawę, jakby właśnie oberwał od Andrzeja Gołoty. Sędzia bez wahania wyjął z kieszeni czerwoną kartką.

To było jednak już drugie nieszczęście, jakie w ciągu kilku minut dotknęło zespół trenera Grzegorza Kowalskiego. Tuż przed wykluczeniem Kosztowniaka padł bowiem gol dla Arki. Najlepszy zawodnik gdynian, Robert Dymkowski, pokazał, jak doskonale czuje się w polu karnym. Po dośrodkowaniu Artura Toborka przyjął piłkę, odwrócił się z nią w stronę bramki i pochylony wepchnął się z nią między zawodników Śląska. Kiedy minął dwóch obrońców i znalazł się już tylko przed Radosławem Janukiewiczem nie miał problemów z pokonaniem go.

Po tych dwóch wydarzeniach, które dzieliło od siebie zaledwie 120 sekund, wydawało się, że piłkarze Śląska muszą się załamać. Sytuacja wrocławian wydawała się bowiem beznadziejna. Tymczasem inicjatywę przejął zespół Grzegorza Kowalskiego. Przez kolejne minuty nie było widać, który zespół gra w przewadze. Dobra gra Pawła Sasina oraz Marka Kowalczyka sprawiła, że gdynianie mieli problem, by oddalić grę od własnej bramki. Heroiczna walka piłkarzy Śląska została nagrodzona tuż po przerwie. Po szybkiej kontrze Kowalczyk zagrał do Michała Wróbla, a ten strzelił w długi róg i Jarosław Krupski skapitulował.

Po strzeleniu wyrównującego gola Śląsk nadal atakował. Może niepotrzebnie? Może trzeba było się cofnąć i pilnować remisu. Zabrakło też szczęścia. W 61. minucie w sytuacji sam na sam z Jarosławem Krupskim Kowalczyk strzelił zbyt lekko, bramkarz Arki musnął piłkę, a kiedy ta turlała się do pustej bramki, w ostatniej chwili zdążył za nią Mariusz Woroniecki. Chwilę później Arka zdobyła decydującą bramkę. Z prawej strony dośrodkował Marcin Pudysiak, piłka przeleciała ponad głowami obrońców, a akcję zamykał Dymkowski.

Od tego momentu Arka grała mądrze, starając się jak najdłużej utrzymywać piłkę na połowie Śląska. Nie zawsze jednak to się udawało. Śląsk, nie mając nic do stracenia, atakował i stwarzał kolejne sytuacje. W 81. minucie Marcin Wielgus podał do Kowalczyka i ten ponownie znalazł się sam przed Krupskim, tym razem strzelił mocno po ziemi, ale bramkarz Arki fantastycznie odbił piłkę nogą. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędzia znów sięgnął po czerwoną kartkę. Najpierw Woroniecki celowo sfaulował szarżującego Kowalczyka. To zagranie było przemyślane, obliczone na zyskanie czasu. Trudno jednak nie mieć pretensji do arbitra za czerwoną kartkę pokazaną Pawłowi Sasinowi. Sędzia Siedlecki uznał, że wrocławianin chciał wymusić rzut karny, ale można było mieć wątpliwości, czy miał rację.

Końcowe sekundy wielu kibiców oglądało przy linii bocznej, gdzie mimo apelów spikera, gromadziły się coraz większe tłumy. Kiedy sędzia zakończył mecz uradowani kibice wbiegli na boisko.

Wrocławianie byli załamani. Po meczu przez blisko godzinę nie wychodzili z szatni. Dziennikarze czekali na zawodników, a gdy ci nie wychodzili, zaczęli nasłuchiwać, co się dzieje za drzwiami. Ale panowała tam grobowa cisza.

Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 2:1 (1:0)

BRAMKI: 1:0 - Dymkowski (28), 1:1 - Wróbel (47), 2:1 - Dymkowski (63).

SKŁADY

Arka: Krupski - Kowalski Ż, Woroniecki Ż, CZ, Siara - Toborek (58. Pudysiak Ż), Murawski (75. Kupcewicz), Ulanowski, Stencel, Bartoszewicz Ż - Dymkowski Ż, Aleksander (62. Gregorek)

Śląsk: Janukiewicz - Wróbel, Ignasiak, Lis, Rudolf Ż (68. Wielgus) - Sasin Ż, CZ, Flejterski, Grabowski Ż (68. Ulatowski), Małecki Ż - Kowalczyk, Kosztowniak Ż, CZ.

Pierwszy mecz: 0:0, Arka zostaje w II lidze

DLA GAZETY

Wojciech Wąsikiewicz

trener Arki

Przyszedłem do Arki z misją ratowania II ligi i razem z piłkarzami wykonaliśmy zadanie. Pojawiłem się w Gdyni jako straż pożarna, pracowałem tylko trzy tygodnie i cieszę się, że w niczym nie przeszkodziłem. Nie chciałem być grabarzem Arki. Co dalej ze mną będzie? Po meczu wybieram się na długi spacer, będę szedł plażą dopóki sił mi wystarczy. A co po spacerze? Na temat mojej dalszej pracy w Arce będę dopiero rozmawiał z prezesem Milewskim. Za pomoc w utrzymaniu chciałbym podziękować naszemu 12. zawodnikowi, czyli kibicom, oraz moim poprzednikom na ławce trenerskiej - Markowi Kuście i Piotrowi Mandryszowi.

Janusz Jedynak

drugi trener Śląska

Nieodpowiedzialne zachowanie Kosztowniaka zepsuło nam cały plan przygotowany na to spotkanie. Chciałbym jednak podziękować naszym piłkarzom, bo mimo szybkiej straty jednego z kolegów, walczyli do samego końca. Byli dzielni, choć oczywiście żałujemy, że nie dało to awansu. Porażka nie powinna nas załamywać, walczymy dalej, spróbujemy awansować w przyszłym roku. Dlaczego na konferencji nie pojawił się pierwszy trener? Nie wiem, widocznie nie chciał rozmawiać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.