Nowe siatkarki w Mielcu

SIATKÓWKA KOBIET. Małgorzata Lis oraz Andrea Pavelkova to zawodniczki, które mają w najbliższym sezonie występować w Mielcu. Ta pierwsza zagra na środku, druga będzię stanowiła o sile ataku ze skrzydeł.

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że żeńska siatkówka w Mielcu zmierza donikąd. Co więcej, zanosiło się na to, że drużyna, która zrobiła furrorę w serii A i zdobyła brązowy medal, może nagle zniknąć z siatkarskiej mapy Polski. Na szczęście tak się nie stanie. W minionym tygodniu informowaliśmy o powstaniu Klubu Piłki Siatkowej Kobiet Stal Mielec, który przejął od swojego poprzednika zawodniczki, zobowiązał się także uregulować zaległości płatnicze wobec nich. Obecnie działacze KPSK powoli kompletują skład na najbliższy sezon.

- Tu nie chodzi o spektakularne wzmocnienia, ale przede wszystkim o uzupełnienie skromnego składu, jakim dysponowaliśmy w minionym sezonie - mówi Jerzy Matlak, trener mieleckiej drużyny. - Wiedzieliśmy, że z zespołu odejdzie Mariola Barbachowska oraz karierę zakończy Ania Kicior. Niestety, to że opuszczą nas Agnieszka Śrutowska i Ela Nykiel spadło na nas jak grom z nieba. Drużyna praktycznie się rozsypała - kontynuuje szkoleniowiec mielczanek. - Dwie nowe zawodniczki praktycznie już mamy, ale nadal potrzebny jest zakup rozgrywającej i na przyjecie-atak, przydałaby się także jedna wszechstronna, która w razie konieczności mogłaby uzupełnić jakąś lukę - dodaje Matlak.

Pewnym jest już, że w barwach mieleckiej drużyny w przyszłym sezonie zagra na pewno 23-letnia Małgorzata Lis. Mierząca 185 cm środkowa występowała ostatnio w Muszyniance Muszyna, do której była wypożyczona z BKS-u Bielsko-Biała. Do mieleckiego zespołu ma dołączyć jeszcze jedna zawodniczka mająca za sobą grę w Muszynie i Bielsku. Andra Pavelkova, bo o niej mowa ma 32 lata, mierzy 183 cm, ma za sobą występy w reprezentacji Słowacji. - Do finalizacji pozostały jeszcze tylko podpisy na kontrakcie, mamy to uczynić w czwartek - mówi menedżer zawodniczki Andrzej Grzyb.

Gorzej ma się sytuacja z rozegraniem i przyjęciem. KPSK jest w kontakcie z kilkoma zawodniczkami, m.in. ze Słowacji i Ukrainy, ale póki co o konkretach trudno mówić. - Nie problem wydać pieniądze i podpisać kontrakt, najpierw trzeba jednak sprawdzić, to co się kupuje. Krajowy rynek jest praktycznie wyczerpany, dlatego szukamy poza granicami Polski. O personaliach nie chciałbym póki co mówić. Wszystko powinno się wyjaśnić w ciągu kilku najbliższych dni - wyjaśnia Jerzy Matlak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.