Dla "Gazety" trener Lecha Poznań Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz

trener Lecha Poznań

Nie tak miało to wszystko wyglądać. Wydawało się, że po zdobyciu Pucharu Polski dojdzie do nas dwóch-trzech piłkarzy i mocniejsi przystąpimy do nowego sezonu. Odejście Bartka to poważna strata. Mariusz Mowlik lub Zbyszek Wójcik wiedzieli, że mają u boku szybkiego obrońcę, który był w stanie dogonić niemal każdego rywala. Ja też miałem komfort, bo mogliśmy skracać pole gry i bronić daleko od swojej bramki. Początkowo myślałem, że nic nie wyjdzie z tego transferu i sprawa rozejdzie się po kościach. Wszystko potoczyło się jednak bardzo szybko i Bartka już u nas nie ma.

Zacząłem analizować rynek pod kątem znalezienia zastępców dla niego. I uważam, że nie ma w Polsce takiego gracza. U nas tylko kilka klubów gra systemem 4-4-2, a przecież nie stać nas na piłkarzy z Wisły Kraków, Wisły Płock czy Groclinu Grodzisk. W grę mógłby wchodzić np. Mariusz Jop z Krakowa, ale to gracz o podobnych parametrach do naszych Mowlika i Wójcika. Mógłbym co prawda zaufać młodemu Arkowi Czarneckiemu, ale to raczej w lidze, a nie w europejskich pucharach. Dlatego musimy szukać środkowego obrońcy za granicą. Tam większość zespołów gra tak, jak my, czyli 4-4-2.

Jestem teraz w Gdyni. Obserwowałem np. pomocnika Rafała Murawskiego z Arki. Znam go już od kilku lat. Ale nawet jeśli trafiłby do Lecha, to jego transfer byłby raczej uzupełnieniem zespołu. Jeżeli chodzi o piłkarzy Stasiaka Opoczno, których widziałem w barażu z Unią Janikowo, to są to gracze o podobnych możliwościach, co nasi Telichowski czy Stachowiak. Wolę stawiać na naszych. Teraz, gdy odchodzą Bosacki, Grzelak i Madej, a nie wiadomo, co będzie ze Świerczewskim i Scherfchenem, potrzebujemy kilku zawodników z wyższej półki. Głównie pod kątem udziału w Pucharze UEFA. Nie załamuję jednak rąk, będziemy pracować z tymi ludźmi, którzy będą w klubie. Szkoda tylko, że wszystko dzieje się przed naszym występem w Pucharze UEFA. Przecież będzie nas obserwować cała Polska...