- Źle zeszłam z płotka i jak strzeliło, to aż mi łzy w oczach stanęły. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło - mówiła płotkarka. - Na szczęście prześwietlenie pokazało, że kości nie są uszkodzone, nie wiadomo jeszcze, co z więzadłami. Lekarz powiedział, że to zwykłe skręcenie lewego stawu skokowego - tłumaczyła.
Płotkarka marzyła przed sezonem o minimum olimpijskim. Minimum PZLA na 100 m ppł to 12,96 s. Na jego uzyskanie pani Agnieszka ma czas do 4 lipca. Jak dotąd Frankowskiej nie udało się złamać bariery 13 s. Najlepszy czas osiągnęła 29 maja podczas Ligi Lekkoatletycznej w Białej Podlaskiej (13,70 s dało jej trzecie miejsce).
Kontuzja praktycznie przekreśla jej szanse na wywalczenie paszportu do Aten. Do mistrzostw Polski w Bydgoszczy pozostały już tylko dwa tygodnie. W najbliższą sobotę w otwartych mistrzostwach Krakowa płotkarka Wawelu na pewno nie wystąpi. Odwołać musi również, zaplanowany na przyszły tydzień, wyjazd na mityng do Grecji.
- Spróbuję się wykurować na mistrzostwa Polski. We wtorek nie mogłam chodzić, a dziś jest już lepiej - mówiła wczoraj. - Znajomi powtarzali, że taka kontuzja wyklucza z treningów na dwa tygodnie, ale ja nie przyjmuję tego do wiadomości.