Wojciech Basiuk, trener mistrzyń polski w piłce nożnej AZS Wrocław: Tańczą, jak im zaśpiewam

Piłka nożna kobiet. Wojciech Basiuk, trener mistrzyń Polski, futbolistek AZS-u Wrocław, twierdzi, że znalazł sposób na swoje zawodniczki: - Traktuję je jak facetów - twierdzi.

W sobotę wrocławskie piłkarski czwarty raz z rzędu zostały mistrzyniami kraju. Dla Wojciecha Basiuka, niegdyś piłkarza Ślęzy Wrocław, to największy sukces trenerski. I trener, i zawodniczki marzą teraz o dobrym stracie w rozgrywkach o Puchar UEFA, najważniejszych w Europie w kobiecym futbolu.

Mirosław Maciorowski: To czwarty z rzędu tytuł mistrzyń Polski wrocławskich futbolistek, ale Pana dopiero pierwszy?

Wojciech Basiuk: To prawda, jestem z drużyną od lipca zeszłego roku, ale ten tytuł to dowód, że nie zmarnowałem czasu.

Ale można powiedzieć, że AZS Wrocław to taki "samograj" - tyle tytułów mistrzowskich z rzędu, to przecież nie przypadek. Może w ogóle nie potrzebuje trenera?

- Samograj? Rzeczywiście, tak można powiedzieć, ale tylko jeśli chodzi o Polskę. Za granicą dostajemy mocno w skórę. Ale w kraju AZS rzeczywiście można nazwać samograjem. Zapewniam jednak, że każdej drużynie potrzebny jest trener.

Ale ma Pan w klubie najlepsze zawodniczki z kraju.

- To prawda, aż osiem gra w reprezentacji Polski. Ale mocny skład to nie wszystko.

Jak udało się je ściągnąć do Wrocławia?

- Największa w tym zasługa klubu. To najlepiej zorganizowana drużyna w całej polskiej lidze i myślę, że niewiele jest klubów męskich na Dolnym Śląsku tak dobrze zorganizowanych. Olbrzymią role odgrywa tu uczelnia. To dzięki AWF-owi udaje nam się je ściągać. Dziewięć dziewczyn studiuje, a teraz dojdą do zespołu dwie kolejne studentki. Możliwość studiowania to kolosalny atut. Dzięki temu zawodniczki chcą tu grać.

Nie dla pieniędzy?

- Dziewczyny otrzymują jedynie skromne stypendia - około 1000 złotych plus dofinansowanie do wynajmu mieszkań. Gra w kobiecą piłkę, nawet w tak dobrze zorganizowanym klubie, to w Polsce półamatorstwo.

Znany Pan był z męskiej piłki, w latach 90., spodziewał się Pan kiedyś, że będzie pracował z kobietami?

- Przyznam, że nie. Gdy przed rokiem wróciłem z Niemiec, gdzie grałem i pracowałem, miałem propozycje z męskich drużyn, ale z AZS-u była po prostu najlepsza. Absolutnie nie żałuję, że ją przyjąłem.

Praca z kobietami jest chyba trudniejsza niż z mężczyznami?

- Uff! Oj tak. Ta praca nie jest prosta.

A co w niej trudnego?

- Czasem ktoś się naburmuszy, kiedy indziej zapłacze. No i trudniej w takim zespole znaleźć sposób, by pokazać, kto rządzi.

Pan znalazł?

- Traktuję dziewczyny po męsku. Kiedyś wydawało mi się, że potrzebnych będzie więcej rozmów niż treningu. I rzeczywiście dużo rozmawialiśmy. Ale ostatnio mniej było dyskusji, a więcej trenowaliśmy, nawet o godz. 6 rano.

Po co tak wcześnie?

- Ze względów psychologicznych. Zrozumiałem, że dla dziewczyn muszę być po prostu twardszy. W ich oczach powinienem być autorytetem, silnym człowiekiem. Kiedyś w tej drużynie grało się za nazwisko, decydowały pozasportowe kryteria, a teraz to już nie jest możliwe. Zawodniczki to zrozumiały. Bez względu, czy ktoś się uważa za gwiazdę, czy nie, czy chodzi o Martę Otrębską, czy o jakąś młodą zawodniczkę, to o tym, kto gra, decyduję ja i tylko ja. Także o tym, o której są treningi.

I były o szóstej rano, bo Pan chciał pokazać dziewczynom, kto tu rządzi?

- Tak.

Burzyły się?

- Jasne, były fochy i płacze, ale w końcu postawiłem na swoim. Teraz tańczą tak, jak ja śpiewam. Przyjęły takie metody pracy, jakie zaproponowałem. Wstawały o szóstej rano i naprawdę ciężko trenowały.

Wrzeszczy Pan na zawodniczki?

- Jasne, i to jeszcze jak. Co najmniej raz w miesiącu były awantury, ale jest i posłuch. To są zawsze szczere do bólu rozmowy. Ja teraz nie mam stresu przed rozmową z żadną ze swoich zawodniczek, czy to reprezentantka Polski, czy juniorka, ze wszystkimi rozmawiam tak samo i tego samego od każdej oczekuję. Traktuję je po męsku i próbuję im wytłumaczyć, że to właściwe traktowanie, by osiągnąć cel. Jestem ostry i szorstki. Staram się wręcz narzucać im męski sposób myślenia na boisku. Uważam, że to pomaga.

Przyjmują takie myślenie bez szemrania?

- Coraz bardziej. Zresztą gramy też często sprawdziany z męskimi zespołami. Z występującą w czwartej lidze drugą drużyną Zagłębia Lubin dziewczyny przegrały 0:8, podobnie z czwartoligowym zespołem Inkopaksu Wrocław. To bardzo pouczające sprawdziany. Nie dość, że wpływają na jakość naszej gry, to jeszcze dają zawodniczkom do myślenia.

Nie chce Pan chyba powiedzieć, że kobiety grające w piłkę nożną w drużynie AZS Wrocław dzięki Panu zaczęły nagle myśleć jak faceci?

- To nie tak. To oczywiste, że nie jest to możliwe. Ale dzięki takiemu traktowaniu na pewno poprawiliśmy naszą grę. No i lepiej je poznałem. Wiem już, co można z nimi zrobić, czego nie można zrobić z mężczyznami.

Co więc można z nimi zrobić, czego nie można zrobić z mężczyznami?

- W wielu przypadkach praca z dziewczynami daje lepszy efekt. Bo są bardziej "plastyczne psychologicznie" od facetów. Można je łatwiej urobić do pewnych sytuacji. Jeśli facet jest krnąbrny, ma wybuchowy charakter i, dajmy na to, drze się na sędziów, a ci wyrzucają go za to z boiska, to niewiele mu pomoże. Można mu tłumaczyć, karać go, a on z całą pewnością powtórzy takie naganne zachowanie. Może nie już w następnym meczu, ale za dwa-trzy. Dziewczynom udaje mi się wytłumaczyć, że przez takie ekscesy traci zespół. Zwykle nie powtarzają już tych błędów, bo myślą o koleżankach, o drużynie. Na pewno nie wiedziałbym o tym, gdybym raz czy drugi nie nawrzeszczał na nie jak na facetów. Myślę też, że dzięki takiemu traktowaniu zawodniczki AZS-u są teraz twardsze, grają bardziej po męsku.

Oglądacie wspólnie mecze mistrzostw Europy?

- Nie było na to czasu, ale oglądamy razem i tak bardzo wiele spotkań. Obejrzeliśmy na przykład finał Ligi Mistrzów. Zawsze każę im patrzeć na najlepszych zawodników na świecie. Każda ma obserwować swojego odpowiednika - zawodnika występującego na tej samej pozycji. Jak biega, co robi na boisku. Takie obserwacje są niezbędne.

A rozpoznaje Pan w sposobie zachowania piłkarek własne zachowanie, gdy był Pan jeszcze czynnym zawodnikiem. Ciekaw jestem na przykład, czy dziewczyny kłócą się w przerwach w szatni tak samo jak piłkarze, gdy w meczu nie idzie wam najlepiej?

- Kłócimy się i to bardzo. Szatnia zespołu żeńskiego nie różni się za bardzo od szatni męskiej. Ale w przeciwieństwie do facetów, u nas nikt nie skacze sobie do gardła. Zawsze jest to kłótnia merytoryczna, zmierzająca do wniosków pozwalających coś poprawić w naszej grze. Są i dąsy, czasem muszę wrzasnąć, ale zawsze prowadzi to do czegoś pozytywnego.

Mówi Pan, że traktuje równo dziewczyny, ale tak jak Francja ma Zinedine Zidana, a Anglia Davida Beckhama, tak i AZS Wrocław ma na pewno niekwestionowaną liderkę.

- U nas to jest Marta Otrębska.

Zidan czy Beckham mają taki status w swoich zespołach, że mogą sobie pozwolić na więcej od innych graczy. A jak to jest z Martą, jak jej wyjątkowy status przyjmowany jest przez resztę zawodniczek?

- Ja traktuję wszystkie piłkarki tak samo. Ale to, w jaki sposób traktowana jest liderka zespołu przez resztę zawodniczek, zależy tylko od niej. Marta ma na koncie już dziewięć tytułów mistrzyni Polski, jest doświadczona i nigdy nie pęka. Strzeliła w tym sezonie 23 bramki, wiele w bardzo trudnych dla nas momentach. Zawsze bierze na siebie ciężar gry, gdy jest nam najtrudniej. Nie ma więc problemów ze statusem liderki. Dziewczyny darzą ją wielkim zaufaniem, wiedzą, że zawsze można na nią liczyć. Ja też o tym wiem.

W Polsce AZS Wrocław jest bezkonkurencyjny, ale do najlepszych w Europie wciąż daleko.

- W zeszłym roku graliśmy w eliminacjach do Pucharu UEFA, to najważniejsze rozgrywki w Europie w kobiecym futbolu. Niestety, dostaliśmy tęgie lanie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej, bo znów zagramy w tych eliminacjach. Nie widziałem AZS-u dawniej, gdy jeszcze nie byłem jego trenerem. Nie wiem więc, jak dziewczyny wtedy grały, ale wszyscy mówią, że teraz nasz styl jest lepszy. Nie wiem, na ile to jest kadzenie mi, a na ile realna ocena. Wszystko zweryfikują wyniki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.