W sobotę wrocławskie piłkarski czwarty raz z rzędu zostały mistrzyniami kraju. Dla Wojciecha Basiuka, niegdyś piłkarza Ślęzy Wrocław, to największy sukces trenerski. I trener, i zawodniczki marzą teraz o dobrym stracie w rozgrywkach o Puchar UEFA, najważniejszych w Europie w kobiecym futbolu.
Wojciech Basiuk: To prawda, jestem z drużyną od lipca zeszłego roku, ale ten tytuł to dowód, że nie zmarnowałem czasu.
- Samograj? Rzeczywiście, tak można powiedzieć, ale tylko jeśli chodzi o Polskę. Za granicą dostajemy mocno w skórę. Ale w kraju AZS rzeczywiście można nazwać samograjem. Zapewniam jednak, że każdej drużynie potrzebny jest trener.
- To prawda, aż osiem gra w reprezentacji Polski. Ale mocny skład to nie wszystko.
- Największa w tym zasługa klubu. To najlepiej zorganizowana drużyna w całej polskiej lidze i myślę, że niewiele jest klubów męskich na Dolnym Śląsku tak dobrze zorganizowanych. Olbrzymią role odgrywa tu uczelnia. To dzięki AWF-owi udaje nam się je ściągać. Dziewięć dziewczyn studiuje, a teraz dojdą do zespołu dwie kolejne studentki. Możliwość studiowania to kolosalny atut. Dzięki temu zawodniczki chcą tu grać.
- Dziewczyny otrzymują jedynie skromne stypendia - około 1000 złotych plus dofinansowanie do wynajmu mieszkań. Gra w kobiecą piłkę, nawet w tak dobrze zorganizowanym klubie, to w Polsce półamatorstwo.
- Przyznam, że nie. Gdy przed rokiem wróciłem z Niemiec, gdzie grałem i pracowałem, miałem propozycje z męskich drużyn, ale z AZS-u była po prostu najlepsza. Absolutnie nie żałuję, że ją przyjąłem.
- Uff! Oj tak. Ta praca nie jest prosta.
- Czasem ktoś się naburmuszy, kiedy indziej zapłacze. No i trudniej w takim zespole znaleźć sposób, by pokazać, kto rządzi.
- Traktuję dziewczyny po męsku. Kiedyś wydawało mi się, że potrzebnych będzie więcej rozmów niż treningu. I rzeczywiście dużo rozmawialiśmy. Ale ostatnio mniej było dyskusji, a więcej trenowaliśmy, nawet o godz. 6 rano.
- Ze względów psychologicznych. Zrozumiałem, że dla dziewczyn muszę być po prostu twardszy. W ich oczach powinienem być autorytetem, silnym człowiekiem. Kiedyś w tej drużynie grało się za nazwisko, decydowały pozasportowe kryteria, a teraz to już nie jest możliwe. Zawodniczki to zrozumiały. Bez względu, czy ktoś się uważa za gwiazdę, czy nie, czy chodzi o Martę Otrębską, czy o jakąś młodą zawodniczkę, to o tym, kto gra, decyduję ja i tylko ja. Także o tym, o której są treningi.
- Tak.
- Jasne, były fochy i płacze, ale w końcu postawiłem na swoim. Teraz tańczą tak, jak ja śpiewam. Przyjęły takie metody pracy, jakie zaproponowałem. Wstawały o szóstej rano i naprawdę ciężko trenowały.
- Jasne, i to jeszcze jak. Co najmniej raz w miesiącu były awantury, ale jest i posłuch. To są zawsze szczere do bólu rozmowy. Ja teraz nie mam stresu przed rozmową z żadną ze swoich zawodniczek, czy to reprezentantka Polski, czy juniorka, ze wszystkimi rozmawiam tak samo i tego samego od każdej oczekuję. Traktuję je po męsku i próbuję im wytłumaczyć, że to właściwe traktowanie, by osiągnąć cel. Jestem ostry i szorstki. Staram się wręcz narzucać im męski sposób myślenia na boisku. Uważam, że to pomaga.
- Coraz bardziej. Zresztą gramy też często sprawdziany z męskimi zespołami. Z występującą w czwartej lidze drugą drużyną Zagłębia Lubin dziewczyny przegrały 0:8, podobnie z czwartoligowym zespołem Inkopaksu Wrocław. To bardzo pouczające sprawdziany. Nie dość, że wpływają na jakość naszej gry, to jeszcze dają zawodniczkom do myślenia.
- To nie tak. To oczywiste, że nie jest to możliwe. Ale dzięki takiemu traktowaniu na pewno poprawiliśmy naszą grę. No i lepiej je poznałem. Wiem już, co można z nimi zrobić, czego nie można zrobić z mężczyznami.
- W wielu przypadkach praca z dziewczynami daje lepszy efekt. Bo są bardziej "plastyczne psychologicznie" od facetów. Można je łatwiej urobić do pewnych sytuacji. Jeśli facet jest krnąbrny, ma wybuchowy charakter i, dajmy na to, drze się na sędziów, a ci wyrzucają go za to z boiska, to niewiele mu pomoże. Można mu tłumaczyć, karać go, a on z całą pewnością powtórzy takie naganne zachowanie. Może nie już w następnym meczu, ale za dwa-trzy. Dziewczynom udaje mi się wytłumaczyć, że przez takie ekscesy traci zespół. Zwykle nie powtarzają już tych błędów, bo myślą o koleżankach, o drużynie. Na pewno nie wiedziałbym o tym, gdybym raz czy drugi nie nawrzeszczał na nie jak na facetów. Myślę też, że dzięki takiemu traktowaniu zawodniczki AZS-u są teraz twardsze, grają bardziej po męsku.
- Nie było na to czasu, ale oglądamy razem i tak bardzo wiele spotkań. Obejrzeliśmy na przykład finał Ligi Mistrzów. Zawsze każę im patrzeć na najlepszych zawodników na świecie. Każda ma obserwować swojego odpowiednika - zawodnika występującego na tej samej pozycji. Jak biega, co robi na boisku. Takie obserwacje są niezbędne.
- Kłócimy się i to bardzo. Szatnia zespołu żeńskiego nie różni się za bardzo od szatni męskiej. Ale w przeciwieństwie do facetów, u nas nikt nie skacze sobie do gardła. Zawsze jest to kłótnia merytoryczna, zmierzająca do wniosków pozwalających coś poprawić w naszej grze. Są i dąsy, czasem muszę wrzasnąć, ale zawsze prowadzi to do czegoś pozytywnego.
- U nas to jest Marta Otrębska.
- Ja traktuję wszystkie piłkarki tak samo. Ale to, w jaki sposób traktowana jest liderka zespołu przez resztę zawodniczek, zależy tylko od niej. Marta ma na koncie już dziewięć tytułów mistrzyni Polski, jest doświadczona i nigdy nie pęka. Strzeliła w tym sezonie 23 bramki, wiele w bardzo trudnych dla nas momentach. Zawsze bierze na siebie ciężar gry, gdy jest nam najtrudniej. Nie ma więc problemów ze statusem liderki. Dziewczyny darzą ją wielkim zaufaniem, wiedzą, że zawsze można na nią liczyć. Ja też o tym wiem.
- W zeszłym roku graliśmy w eliminacjach do Pucharu UEFA, to najważniejsze rozgrywki w Europie w kobiecym futbolu. Niestety, dostaliśmy tęgie lanie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej, bo znów zagramy w tych eliminacjach. Nie widziałem AZS-u dawniej, gdy jeszcze nie byłem jego trenerem. Nie wiem więc, jak dziewczyny wtedy grały, ale wszyscy mówią, że teraz nasz styl jest lepszy. Nie wiem, na ile to jest kadzenie mi, a na ile realna ocena. Wszystko zweryfikują wyniki.