Szymański: Wierzyłem w nich od początku

Andrzej Zarębski: Co czułeś, gdy awans ósemki stał się faktem?

Bernard Szymański: Radość z tego, że spełniły się marzenia naszych chłopców. I radość z tego, że wszyscy płocczanie, którzy pojadą na olimpiadę, wyszli z naszej szkoły. Także Wojtek Jankowski, trener ósemki, to przecież nasz chłopak. Podobnie jak badmintonista Michał Łogosz. Więcej. Dziś mało kto pamięta, ale i Rafał Hejmej przez rok był naszym uczniem. Jak tu się nie cieszyć?

Mało kto wierzył, że może pomijając Łogosza, którykolwiek płocczanin pojedzie do Aten.

- A ja wierzyłem od początku. Wieloletni wysiłek zawodników i trenera musiał przynieść taki efekt. No i chyba jeszcze nigdy tak młoda ósemka nie awansowała do igrzysk. To niesamowite. Ten sukces będzie wzorem dla naszych obecnych wychowanków, który zachęci ich do jeszcze cięższej pracy i stawiania sobie naprawdę wysokich celów.

Kiedy dowiedzieliście się o tym fantastycznym biegu ósemki?

- Byliśmy na takim wioślarsko-nauczycielskim spotkaniu. Wieczorem we wtorek rozdzwoniły się telefony. Wszystkich opanowała euforia. Przecież od 1972 r. i igrzysk w Monachium polskie wioślarstwo nie miało na igrzyskach ósemki. Wtedy po raz ostatni pływał m.in. Grzesiu Stellak. On też się cieszył.

Jakimi uczniami byli Bogdan Zalewski i Piotr Buchalski?

- Szkołę skończyli przed dwoma laty. Ale wszyscy ich tu pamiętają. Nic dziwnego. To byli dobrzy uczniowie. Potrafili pogodzić naukę z treningami i sportem na najwyższym poziomie. Przecież właśnie jako uczniowie w 1999 r. zdobyli złoty medal Mistrzostw Świata juniorów w ósemce. Teraz ten medal przełożyli na awans do igrzysk. Niesamowita sprawa.

Co na tym sukcesie zyska wasza szkoła?

- Na pewno będzie cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem. Ten sukces przyciągnie mnóstwo utalentowanej młodzieży, która będzie chciała uprawiać sport i jednocześnie się uczyć. Bo w naszych płockich warunkach można osiągnąć prawdziwe mistrzostwo. Zaleś z Buchajem są tego najlepszym przykładem. Wielu w nich wątpiło, a oni udowodnili, że wysiłek się opłaci.

Nie cieszycie się jednak jako szkoła najlepszą opinią.

- Myślę, że wpływ na to ma wielkość szkoły i ilość uczącej się tu młodzieży. To na pewno pracy nie ułatwia. Ale SMS i klasy sportowe rządzą się swoimi prawami. Młodzież, nie tylko ta starsza, ale przede wszystkim ta z gimnazjum, ma zapewnioną opiekę trenerów, dobrych wyselekcjonowanych nauczycieli. Wszystko to powoduje, że mogą się u nas czuć bezpiecznie. No i uczyć się w różnych typach szkół od gimnazjum poprzez technikum do liceum. Każdy może się u nas odnaleźć.

Może czas pomyśleć o tym, by płocki sport dostał szkołę sportową z jeszcze większym zakresem usług?

- Łatwiej byłoby pracować szkole typowo sportowej. I być może w przyszłości taka powstanie. Ale to już zależy od płockiego środowiska sportowego. My możemy jedynie starać się zmienić nastawienie do naszej szkoły. Już do nas zgłasza się więcej młodzieży. Choćby teraz robiliśmy nabór do klasy piłkarskiej. O 30 miejsc rywalizuje 100 młodych chłopców. Skąd pochodzą? Od Jedlicza aż po Toruń. Oni już poznali naszą markę. Także dzięki Sławkowi Peszce, który robi furorę w Wiśle.

Znanych sportowców, którzy przewinęli się przez ZSZ nr 7, Siedemdziesiątkę i SMS, trudno wymienić.

- Bo tylu ich było. Teraz z samych tylko piłkarzy możemy pochwalić się m.in. Arturem Lemanowiczem, Sławkiem Peszko, Łukaszem Figaczem. Wcześniej był Wahan Geworgian, Paweł Sobczak, Artur Wyczałkowski, Wojtek Łobodziński, Marcin Rogalski. Są badmintoniści, świeżo upieczeni medaliści Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży Adrian Wasilewski i Piotr Jankowski. Mógłbym tak godzinami wymieniać.

A co z nauką?

- Czekałem na to pytanie. Proszę sobie wyobrazić, że nasze klasy sportowe mają najlepsze wyniki w nauce. Oni mają najwyższą średnią w szkole. Teraz najlepszym absolwentem został piłkarz Jarek Machowski.

Pewnie nauczyciele przymykają na nich oko?

- Absolutnie. Chodzi o to, że patrzy na nich więcej osób. Patrzy dyrektor, wychowawcy, nauczyciele przedmiotowi i trenerzy. Wszyscy jesteśmy z ich problemami i sukcesami na bieżąco. Oni wiedzą, że zawsze mogą na nas liczyć. Tu jest recepta sukcesu. Lubimy to i każdego chętnie przyjmiemy. Każdy sportowiec może na nas liczyć.

A jak się czują u was dziewczyny?

- Zdecydowanie łagodzą w szkole obyczaje. Nie dość, że są okrasą szkoły i zdobywają medale, to chłopaki przy nich całkowicie się zmieniają, miękną. Naprawdę nie mamy problemów. Sport uczy solidności. Oni nie mają czasu na głupoty. Dlatego łatwiej się z nimi pracuje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.