Piotr Gabrych dla Gazety: Dodam ikry

W obu meczach z Bułgarami był najskuteczniejszym polskim zawodnikiem - w piątek zdobył 16, w sobotę 22 punkty. - Słabszą grę zamieniłbym na nasze drugie zwycięstwo - mówił po sobotniej porażce 32-letni przyjmujący reprezentacji i mistrza kraju Jastrzębia Ivettu Borynia.

Wojciech Borakiewicz, Maciej Łopatto: Po raz pierwszy rozegrał Pan w kadrze dwa mecze w szóstce, nie schodząc z boiska, i od razu był Pan w zgodnej opinii najjaśniejszym punktem reprezentacji.

Piotr Gabrych: Po sobotnim meczu to żadna pociecha. Lepiej grać słabiej i wygrywać, niż grać dobrze i przegrywać z zespołem. Trudno. W najbliższym czasie będziemy mieli okazję się zrehabilitować.

Pan jest nową postacią w kadrze, w której jest wielu, może nawet zbyt wielu grzecznych chłopców. Taka niepokorna osobowość jak Pan wprowadzi sporo ożywienia i doda pieprzu do dania, które nazywa się siatkarska reprezentacja Polski.

- Czasami pomaga wprowadzenie ostrzejszego impulsu do zespołu podczas gry i treningu. Niekiedy jednak, sam to wiem, przeszkadza. Zespół to delikatna potrawa, więc soli i pieprzu trzeba dodawać z umiarem. Narzucanie własnego stylu i osobowości nie zawsze kończy się z dobrym skutkiem dla zespołu, a on jest najważniejszy. Jesteśmy w sumie krótko razem, trzy czy cztery tygodnie. Dobra drużyna potrzebuje do zgrania co najmniej roku. To jest absolutne minimum. Jestem świeży w tej grupie, ale obiecuję: postaram się wprowadzić jeszcze więcej ikry do zespołu. Może to będzie sposób na odnoszenie sukcesów.

Jest pan jednym z nowych zawodników, ale bardzo szybko wdarł się pan do pierwszej szóstki.

- Udowodniłem grą w lidze, że należy mi się takie wyróżnienie. Cieszę się, że trener pozwolił mi trochę podziałać. A skoro już jestem na boisku, to nie może być inaczej. Kiedy złapię rytm, to musi być dobrze. Chciałbym swoją postawą dalej potwierdzać, że należy mi się miejsce w kadrze narodowej.

Widać, że sporo sił kosztowało Pana to spotkanie.

- Wszystkie mecze w Lidze Światowej są trudne. Tutaj nie ma taryfy ulgowej. To było widać w sobotę. Mieliśmy momenty przestoju, nie potrafiliśmy ich wyeliminować i stąd wzięła się porażka.

No i jeszcze ten kłopot, że poza panem nikt nie potrafił skutecznie zaatakować.

- Co mecz, to jakaś inna słabość się objawia. Przegraliśmy na pewno dlatego, że nie było bloku i ataku. Byliśmy słabsi. Bułgarzy wyciągnęli wnioski ze wczorajszej porażki i zrewanżowali się. Zagrali zdecydowanie lepiej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.