Portugalscy piłkarze nie wytrzymali presji

Gol zdobyty przez Greka Giorgosa Karagounisa już w 7. min meczu z Portugalią sprawił, że gospodarze Euro 2004 długo nie mogli dojść do siebie. Przegrali 1:2, choć przed pojedynkiem liczyli na pewną wygraną. - Byliśmy zdenerwowani. Tak długo czekaliśmy na ten mecz. Pragnienie zwycięstwa było ogromne a presja wielka - mówi napastnik Nuno Gomes. - Zaszkodziło nam to, że nie zostawiliśmy emocji w szatni i to źle na nas wpłynęło. Nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi jaką dawała nam obecność 50 tys. naszych kibiców. Nikt w Portugalii, także my nie sądziliśmy, że możemy przegrać. Sam też nie dopuszczałem takiej myśli do siebie. I nie była to jakaś nadmierna wiara w swoje siły, po prostu byłem optymistą - dodaje Gomes.

Jego kolega z reprezentacji Simao Sabrosa podkreśla, że piłkarze są tak samo smutni jak miliony ich rodaków, którzy nie tylko liczyli na wygraną z Grecją, ale także na sięgnięcie po pierwszy w dziejach tytuł mistrzów Europy. - Czuliśmy, że to będzie nasz dzień. Cierpimy tak samo, jak nasi fani - mówi Sabrosa.

Po przegranej z Grecją Portugalia potrzebuje zwycięstwa nad Rosją w środę. - Czujemy, że Portugalczycy wciąż są z nami. Wierzę, że w środę stadion będzie wypełniony, a ludzie znów będą nas dopingować - mówi Sabrosa.

W kraju gospodarzy Euro 2004 wspomina się sytuację z mundialu w Korei i Japonii. Wówczas w pierwszym spotkaniu Portugalczycy nieoczekiwanie ulegli USA 2:3, a potem, mimo zwycięstwa nad Polską, opadli z rozgrywek, gdyż w ostatniej serii spotkań przegrali z Koreą. - Załamanie jest podobne jak wtedy. Po meczu czułem się podobnie jak wówczas, w Azji, ale nie sądzę, by miało to jakiś wpływ na porażkę w Grecją - tłumaczy Gomes.

Copyright © Agora SA