Świt spadł do II ligi

Przed rokiem w dramatycznych okolicznościach Świt awansował do pierwszej ligi. Teraz po niesamowitym, bezbramkowym meczu z Górnikiem Polkowice zespół z Nowego Dworu spadł z ekstraklasy

Do utrzymania szansy na dalszą grę w pierwszej lidze zespołowi Świtu potrzebna była jedna bramka. Mogła ona dać zwycięstwo na Górnikiem i prawo do gry w barażach z Cracovią. Bramki tej zawodnicy Janusza Wójcika jednak nie zdobyli, chociaż sytuacji mieli tyle, ile normalnie stwarzali w czterech lub pięciu meczach.

Pierwsza, bezbarwna połowa, nie zapowiadała ogromnych emocji. Gospodarze od początku starali się atakować, ale grali tak, jakby nerwy spętały im nogi. Zawodzili przede wszystkim pomocnicy. Zastępujący Piotra Jacka Marcin Łukaszewski starał się być wszędzie, ale jak już doszedł do piłki, to z reguły bezmyślnie ją wykopywał. Aidas Preiksaitis chyba nie miał żadnego celnego podania. Nieźle grali właściwie tylko obrońcy Świtu oraz Mariusz Zganiacz i Artur Wyczałkowski.

Piłkarze Górnika po kilkunastu minutach opanowali grę w środku boiska i praktycznie robili, co chcieli. Przetrzymywali piłkę, a kiedy tylko się dało, to opóźniali grę. Celebrowali każdy wyrzut z autu lub rzut wolny. Czas płynął, a Świt grał nieporadnie i nie potrafił zagrozić bramce Jacka Banaszyńskiego. Goście ograniczali się tylko do kontrataków, ale mieli okazje do zdobycia bramek. W 18 min. po dośrodkowaniu Milana Bosanaca Marcin Narwojsz strzelił z kilku metrów nad poprzeczką, a na początku drugiej połowy Tomasz Urbaniak nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Peskoviciem.

10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy Wójcik zaczął zmieniać ustawienie zespołu. Za bezbarwnego Branko Rasicia wszedł Karol Bilski. Sergiusza Wiechowskiego zastąpił Jerzy Wojnecki, a Mariusz Szeremet przesunął się z obrony do pomocy. Wreszcie Preiksaitisa zmienił Radosław Jasiński.

Tych kilka ruchów spowodowało całkowitą metamorfozę gry Świtu. Teraz gospodarze zaczęli odważnie atakować i co kilka minut mieli doskonałe okazje do zdobycia bramek. Jan Cios w 55. min strzelił głową z pięciu metrów prosto w bramkarza. Bilski między 59. a 65. minutą najpierw nie sięgnął piłki po podaniu Mierzejewskiego, kiedy miał przed sobą już tylko pustą bramkę. Po chwili strzelił głową w stojącego na linii bramkowej Narwojsza. Wreszcie, mając przed sobą tylko bramkarza, z 10 metrów nie trafił w bramkę.

Praktycznie przez całą drugą połowę Świt atakował, a Górnik rozpaczliwie się bronił. W ostatnich minutach doszło do prawdziwego oblężenia bramki gości. W 86. min Jasiński strzelał do pustej bramki, ale Bartłomiej Majewski zdążył wybić piłkę na róg. Po rzucie rożnym Jan Cios strzelał głową, a piłka odbiła się od słupka. - Chciałem strzelić gdzie indziej, ale piłka ześliznęła mi się po spoconym czole i odbiła od słupka - mówi później obrońca Świtu. Dobitkę Jerzego Wojneckiego obronił bramkarz Górnika.

Już w doliczonym czasie gry dwie doskonałe okazje miał Wyczałkowski. Najpierw strzelił głową w ręce Banaszyńskiego, a w ostatniej akcji meczu z 11 metrów nie trafił do bramki.

W końcu prowadzący mecz Grzegorz Kasperkowicz gwizdnął po raz ostatni, a załamani piłkarze z Nowego Dworu usiedli na murawie z głowami schowanymi w dłoniach. Po roku skończyła się przygoda Świtu w ekstraklasie i trudno przewidzieć, czy kiedykolwiek się powtórzy. Zarząd klubu zbierze się w poniedziałek i wtedy postanowi, co chce osiągnąć w przyszłym sezonie i z jakimi ludźmi to robić.

ŚWIT NOWY DWÓR - GÓRNIK POLKOWICE 0:0

Widzów 3 tys.

Świt: Pesković - Szeremet, Cios, Kaliciak Ż - Wiechowski Ż (56. Wojnecki), Łukaszewski, Zganiacz, Preiksaitis (68. Jasiński), Wyczałkowski, - Rasić (54. Bilski), Mierzejwski

Górnik: Banaszyński Ż - Adamski, Jeziorny, Szymański, Nawotczyński (71. Majewski) - Bosaniać, Wojtarowicz, Żelasko, Malawski - Najworsz (88. Jmróz), Urbaniak Ż (72. Moskal)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.