Tegoroczny finał jest dość niespodziewany, zabraknie w nim wyżej notowanych zespołów po sezonie zasadniczym.
Lechia Gdańsk tydzień temu półfinał przegrała jednym punktem z Budowlanymi Łódź, z kolei Budowlani Lublin na własnym boisku zdecydowanie ulegli Arce Gdynia. W finale nie będzie też ubiegłorocznego zwycięzcy Ogniwa Sopot, które w tym roku w ogóle nie weszło do strefy medalowej.
Arka dopiero szósty sezon gra w ekstraklasie (na mapie rugby pojawiła się w 1997 roku i zdecydowanie wygrała drugą ligę), ale tylko poprzedni zakończył się klapą, czyli miejscem poza podium. Wcześniej były trzy medale srebrne i jeden brązowy. Być może w tym roku spełni się marzenie gdynian o tytule mistrzowskim. - Na to liczymy, zawodnicy są bardzo zmotywowani - przyznaje kierownik zespołu Adam Gaszkowski. - Ostatnie lata pokazują, że faworyci przegrywali, rok temu Budowlani Lublin z Ogniwem, wcześniej my z Lechią - przypomina Arkadiusz Skrzyński, skrzydłowy Arki, który ze względu na kontuzję w niedzielnym spotkaniu jednak nie zagra. - Ale teraz jesteśmy innym zespołem, rozwinęliśmy się taktycznie. W tym nasza siła.
- Trenujemy tak samo, jak dotychczas, zresztą przez tydzień nie można zrobić nic wielkiego. W poniedziałek mieliśmy odnowę biologiczną, w wtorek i środę treningi na boisku, w czwartek ćwiczyliśmy na siłowni, w piątek znowu na boisku - wylicza Dariusz Komisarczuk, grający trener Arki. - Przed finałem czuć duże napięcie, czuje się adrenalinę. Już od poniedziałku sam się podkręcam, chciałbym już grać, tu i teraz.
O złotym medalu myślą także rugbiści z
Łodzi, którzy po raz ostatni byli najlepsi w Polsce w 1983 roku.
- Mimo że wystąpimy na boisku w Gdyni, oceniam nasze szanse na 60 proc. Po ubiegłorocznym finale jesteśmy bardziej doświadczeni, poza tym gramy na wyjeździe, dlatego nikt nie widzi w nas faworyta. Nie musimy się więc dodatkowo stresować - uważa Krzysztof Zając, zawodnik Budowlanych.
- Jeżeli będą chcieli, to wygrają - mówi o swoich zawodnikach trener łódzkiej drużyny Ryszard Wiejski. - Niektórzy są skupieni, inni żartują, wystarczy, że ja się denerwuję. A tak w ogóle to niech się martwi Arka.
Sędzią niedzielnego finału będzie - podobnie jak przed rokiem - arbiter z Francji.
Tylko o brąz
Największym przegranym ligi jest bez wątpienia Lechia Gdańsk, zespół najwyżej notowany po sezonie zasadniczym. Jednak jeden słabszy mecz (półfinał z Budowlanymi Łódź) zadecydował, że podopieczni Marka Płonki walczą jedynie o brązowy medal. Ich rywalem - tak samo jak w poprzednich rozgrywkach - będą Budowlani Lublin. Wtedy gdańszczanie przegrali u siebie 18:19. - Mobilizacja jest, chcemy zdobyć brązowy medal, chociaż tak nie satysfakcjonuje. No i potem zdobyć jeszcze Puchar Polski [za tydzień z Budowlanymi Łódź - red.] - zapewnia Płonka.
O trzecim miejscu myślą też lublinianie. - Przygotowujemy różne warianty na mecz z Lechią, której najmocniejszym ogniwem jest młyn. To może być walka młynów. Gospodarze na pewno są bardzo zmotywowani, nie wyszedł im półfinał z Budowlanymi Łódź i będą chcieli sobie powetować to niepowodzenie brązowym medalem. Ponadto są żądni rewanżu za przegraną przed rokiem - mówi Andzej Kozak, trener Budowlanych.
KIEDY I GDZIE GRAJĄ
O 1. miejsce:
Arka Gdynia -
Budowlani Łódź, stadion GOSiR przy ul. Olimpijskiej w Gdyni, niedziela, godz. 16. Wstęp wolny
O 3. miejsce: Lechia Gdańsk - Budowlani Lublin, stadion przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku, sobota, godz. 12. Wstęp wolny
Dla Gazety
Stanisław Zieliński
były trener Lechii
Nie spodziewałem, się takiego finału. Lechia nie zasłużyła na grę o trzecie miejsce. Po tym, co prezentowała do tej pory, powinna zdobyć mistrzostwo Polski bezproblemowo. Zawiodłem się na Lechii w zeszłą niedzielę, kiedy w jej grze było zbyt dużo błędów taktycznych. W meczu o brązowy medal gdańszczanie są faworytem, ale jak zagrają znowu bez głowy, to może być różnie, tym bardziej że po przegranym półfinale z chłopaków pewnie zeszło powietrze.
Jeżeli chodzi o Arkę to jestem mile zaskoczony. Gdynianie zawsze byli bardzo groźni, ale teraz potrafią wyciągać wnioski. Wcześniej przegrywali nawet mistrzostwo Polski przez głupotę, bo zamiast grać wdawali się w bijatyki, co często kończyło się czerwonymi kartkami. Faworytem jest Arka, która gra bardziej dynamicznie i agresywnie.
Jan Kozłowski
prezes Polskiego Związku
Rugby
Wiedziałem, że do walki o medale włączą się Budowlani z Łodzi i Lublina, ale to dobrze dla rozwoju polskiego rugby. Szkoda tylko, że w czwórce zabrakło w tym roku Ogniwa. Chciałbym, aby poziom obu spotkań - finałowego i o trzecie miejsce - był wysoki. Podobnie jak przed rokiem finał będzie sędziował Francuz. Rok temu pozwalał grać, przez co było mniej przerw, a sam mecz stawał się żywszy, bardziej dynamiczny. Wszystkim się podobało.
not. wag