Po porażce Apatora/Adriany z RKM

Klęska w Rybniku nie ma na razie poważniejszych konsekwencji dla drużyny Apatora/Adriany. Ale jest poważnym ostrzeżeniem. Jeszcze jedna podobna wpadka i torunian możemy nie ujrzeć w pierwszej czwórce

- Mam wielką satysfakcję, bo dziś wygrał młody zespół i na dodatek pokazał, że potrafi walczyć - mówił debiutujący w tym spotkaniu szkoleniowiec "Rekinów" Czesław Czernicki. - Przed meczem była w zespole pełna mobilizacja. Cieszymy się ze zwycięstwa. Myślę, że teraz będzie już z nami tylko lepiej - dodawał Staszewski.

Radości gospodarzy trudno się było dziwić, podobnie jak trudno było spodziewać się porażki "Aniołów". Przed dwoma tygodniami jedynie Roman Chromik i Rafał Szombierski po jednym razie pokonali gospodarzy, a w w niedzielę obaj należeli do głównych bohaterów spotkania. Tak jak Mark Loram Roman Poważny czy Mariusz Staszewski. Bo choć żaden z rybniczan nie zdołał zdobyć więcej niż 10 punktów, to jako zespół pobili faworyzowanego Apatora/Adrianę.

W ekipie toruńskiej nie zawiódł jedynie Jason Crump. Jak najszybciej o tym meczu powinni natomiast zapomnieć krajowi liderzy Piotr Protasiewicz i Wiesław Jaguś. Obaj skuteczną jazdą popisali się dopiero w końcówce meczu, gdy nawirzchnia mocna już przeschła. - Tor był mocno zlany wodą i moi zawodnicy nie potrafili dopasować motocykli. Kilka biegów wystarczyło, żeby RKM zdobył dużą przwagę. Daliśmy się złapać jak jacyś uczniacy, choć z drugeij strony doskonale wszyscy znamy praktyki trenera Czernickiego - przyznał trener Apatora/Adriany Jan Ząbik.

Pewnym usprawiedliwieniem dla toruńskich żużlowców może być kontuzja Tomasza Bajerskiego. To prawda, że "Bajer" nie był liderem zespołu, ale także jest prawdą fakt, że bez jego punktów Apator/Adriana przegrałby przecież mecze z Włókniarzem i ZKŻ. - Ale tu nie chodzi tylko o jego punkty. W tej chwili mamy sześciu sprawnych zawodników i każda kontuzja oznacza praktycznie walkower w kolejnym meczu. Dlatego wszyscy jeżdżą ostrożnie i zawsze najpierw skalkulują ryzyko przed każdym atakiem. Zwłaszcza, że w Rybniku gospodarze jeździli bardzo ostro - mówi Ząbik.

Nie wiadomo jeszcze kiedy Bajerski wróci na tor. Wczoraj poleciał do Anglii na leczenie w klinice Briana Simpsona. Według optymistycznych prognoz mógłby usiąść na motocyklu już pod koniec przyszłego tygodnia.

Co dalej

Torunianie nadal pozostają głównym kandydatem do trzeciego miejsca po rundzie zasadniczej, bo mają zdecydowanie lepszy terminarz niż konkurenci z Leszna i Częstochowy i zdobyli punkty na torach tych drużyn. Kluczowe będą mecze w Toruniu Apatora/Adriany z Unią Leszno, Włókniarzem Częstochowa i Atlasem Wrocław. Zakładając trzy wygrane oraz chociaż jedno zwycięstwo na wyjeździe w Zielonej Górze lub Bydgoszcz "Anioły" mogą być raczej spokojne o miejsce w górnej połówce w tabeli. Sytuacja zmieni się diametralnie, gdy torunianie przegrają jedno ze spotkań na własnym torze. Wtedy każdy kolejny mecz będzie dla Apatora/Adriany pojedynkiem "o wszystko".

Mówi Piotr Protasiewicz

Z większym zębem

Joachim Przybył: Chyba nie tak wyobrażaliście sobie mecz w Rybniku?

Piotr Protasiewicz: Na pewnie nie.Co ja mogę powiedzieć? Nie mam ochoty się tłumaczyć, bo to nie ma sensu. Miałem dwa defekty, skasowałem przy okazji dwa motocykle i taki był efekt. W jednym biegu pękła mi opona i od razu ściągnęło mnie do bandy. Dobrze, że przynajmniej uniknąłem kontuzji. To nie zmienia faktu, że wszyscy oprócz Crumpa pojechaliśmy znacznie poniżej naszych możliwości. Nie ma na to wytłumaczenia, a już na pewno nie można wykręcać się torem, który był świetnie przygotowany.

Nie było ci wstyd przegrywać z Chromikiem czy Poważnym po znakomitym występie w Grand Prix we Wrocławiu?

- Taki jest ten sport. Słabo pojechali także Sullivan, Pedersen, Hampel. To był jakiś czarny dzień uczestników Grand Prix. Zresztą Rybnik to nie jest już ten sam zespół co na początku sezonu. Jeszcze niejedna drużyna się o tym przekona.

Co ta porażka dla was oznacza?

- Na szczęście przegrał także Włókniarz, ale musimy przestać oglądać się na innych. Trzeba zakasać rękawy i jeździć z większym zębem, bo tego nam w Rybniku trochę zabrakło.

Rozmawiał Joachim Przybył

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.