Po zwycięstwie Budleksu/Polonii z Włókniarzem

O 14 w poniedziałek prezes BTŻ miał odwiedzić w szpitalu poszkodowanego w meczu Mirosława Kowalika. Jednego z bohaterów już tam nie było. Czuje się na tyle dobrze, że lekarze mogli puścić zawodnika do domu

Z trójki żużlowców Andreas Jonsson-Michał Robacki-Kowalik, ten ostatni ucierpiał w emocjonującym niedzielnym meczu na tyle, że został na noc w szpitalu im. dra Jurasza. Uderzenie w płot na pierwszym wirażu - po faulu Zbigniewa Czerwińskiego w X biegu - wyglądało makabrycznie. - Wieczorem chciałem jeszcze być u Mirka, ale jego brat Marcin wrócił ze szpitala i przekazał, że podają mu leki przeciwbólowe i nasenne, tak aby jak najdłużej odpoczywał - mówił Sawarski wczoraj w południe "Gazecie". Po kolejne wieści na temat stanu zdrowia Kowalika umówiliśmy się na rozmowę na 15 - godzinę po wizycie prezesa u zawodnika. - Mirek jest już w domu. I to lekarze uznali, że może już opuścić szpital, a nie to, żeby wypisywał się na własne życzenie - oznajmił Sawarski. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Kowalik chce już w piątek spróbować wsiąść na motocykl, by sprawdzić się przed niedzielną ligową potyczką w Rybniku. Dodajmy, że w sobotę po GP Europy poinformował, że przyjechał do Wrocławia nie tylko w roli komentatora Canal+. Odebrał też silnik przygotowany przez Briana Kargera, z którego usług korzysta także zwycięzca sobotniej GP Bjarne Pedersen.

Gospodarze opłacili trzecie w sezonie zwycięstwo kontuzjami, ale styl, w jakim walczyli nie tylko poszkodowani jeźdźcy, spowodował, że zyskali kolejnych przychylnych kibiców. - Z którego pola chcesz startować? - pytał swojego lidera przed ostatnim biegiem trener Zdzisław Rutecki. - Daj pierwsze, to wygram - odpowiedział Jonsson. - Powiedziałem sobie: nie przegram - cieszył się potem Szwed po meczu. - Gdy fatalnie wyglądający upadek miał Kowalik, podbiegłem do niego i przestraszyłem się, gdy zobaczyłem, że jest nieprzytomny. Myślę, że to wpłynęło też na resztę drużyny - kontynuował opowieść. - Byłem bohaterem? Dziękuję. Wszyscy byli dziś bohaterami. Robacki świetnie się spisał pomimo kontuzji. Nie poradzilibyśmy sobie bez niego. Ale tak samo Krzyżaniak, czy Fijałkowski, który przywiózł cenny punkt w XIV biegu. Nie byłoby zwycięstwa, gdyby któregoś z nas zabrakło, więc wszyscy zapracowali na sukces, z którego niesamowicie się cieszę - nie krył po zawodach Jonsson (najlepszy zawodnik ekstraklasy wg średniej zdobytych punktów). - Zwycięstwo jest ważne, ale teraz trzymajmy kciuki za chłopaków, którzy ucierpieli w tym meczu: Mirka i Michała, żeby poczuli się dobrze i mogli jak najszybciej wrócić na tor - podkreślał Dariusz Fijałkowski. - Jadę na tym, na co mnie stać, brakuje mi funduszy, by mocniej zainwestować w sprzęt i widać jaki jest to sprzęt. Na motorze Klechy w XIV biegu czułem brakującą moc. Płynąłem po torze, a gdyby nie błąd Jacka Krzyżaniaka, mógłbym dogonić i prowadzącego Osumka. Ale dobrze się stało, że dowieźliśmy remis i Sullivana za plecami - zakoćńzył Fijałkowski.

Dla Gazety

Marian Maślanka

prezes Włókniarza

Tradycyjnie już w Bydgoszczy przegrywamy w dramatycznych okolicznościach. Dzisiaj stało się to pechowo, bo mieliśmy kilka defektów na prowadzeniu. Niepotrzebna szarża Czerwińskiego i jego wykluczenie spowodowało, że końcówka była dramatyczna. Nie da się też ukryć, że zawiedli nasi najlepsi zawodnicy Sullivan i Holta. Gdyby oni dobrze jechali, defekty nie miałyby wpływu na losy spotkania. Nie wyobrażam sobie, żeby ci dwaj dalej jeździli w ten sposób.

Ryan Sullivan

tylko 5 pkt dla Włókniarza

W tej chwili mam ogromne problemy sprzętowe. Żaden z silników tak naprawdę mi nie odpowiada. Jak wsiadłem na sprzęt Grzegorza Walaska, to dopiero poczułem ile można mocy wyciągnąć z silnika. Muszę dokonać poważnych zmian w moim przygotowaniu sprzętowym. Czuję się winnym tej porażki. Mój dorobek jest żałosny. Obiecuję, że w następnym meczu będzie lepiej.

not. mac

Copyright © Agora SA